Przejdź do treści

Karykatura muzeum?

O konflikcie wokół pomysłu warszawskiego ratusza, aby przyłączyć Muzeum Karykatury im. Eryka Lipińskiego do Muzeum Warszawy pisze w „DZIENNIKU TRYBUNA” Tomasz Miłkowski:

28 maja w warszawskim Muzeum Karykatury im. Eryka Lipińskiego odbyło się uroczyste otwarcie wystawy z cyklu Mistrzowie karykatury polskiej – „Żartowniś Lengrena. Zbigniew Lengren 1919-2003”. Patronat honorowy nad wystawą objęły ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego prof. Małgorzata Omilanowska i prezydent m.st. Warszawy Hanna Gronkiewicz-Walz. Tego samego dnia, jak na ironię, Rada Warszawy na wniosek Tomasza Thun-Janowskiego dyrektora Biura Kultury w urzędzie, którym kieruje prezydent Gronkiewicz-Walz, podjęła uchwałę o zamiarze połączenia Muzeum Karykatury z Muzeum Historycznym m. st. Warszawy.

W uzasadnieniu tego zamysłu stwierdzono, że połączenie Muzeum Karykatury z większym Muzeum Warszawy, stworzy nowe możliwości, albowiem „Muzeum Warszawy (…) zostało wyposażone w nowoczesną pracownię konserwacji papieru, a jego dużym atutem jest wysoko wyspecjalizowana kadra muzealnicza. Muzeum Warszawy prowadzi duże inwestycje (…), ma duże doświadczenie w prowadzeniu procesu inwestycyjnego, co może być dodatkowym wsparciem, zważywszy na fakt, że siedziba Muzeum Karykatury wymaga szeregu prac remontowych”. To świetnie, że Muzeum Warszawy ma kadrę, ale, jak można mniemać, zajętą czym innym, niekoniecznie gotową, żeby się zajmować karykaturą, chyba że – ale tego przecież radni nie sugerują – pracownicy Muzeum Warszawy są niedociążeni i cierpią na brak zajęć. Ponieważ w uchwale ani słowa o powodach, dla których trzeba Muzeum Karykatury łączyć z innym, a jedynie mowa o domniemanych błogosławionych skutkach takiego zabiegu, cała sprawa przedstawia się co najmniej dwuznacznie.

 

Inaczej mówiąc, choć to słowo w uchwale nie pada, Rada Warszawy zawiadomiła mieszkańców stolicy o zamiarze likwidacji Muzeum Karykatury, bo czymże jest przekształcenie samodzielnego muzeum w dział innego muzeum? To tak jakby połączyć Akademię Wychowania Fizycznego z Uniwersytetem Warszawskim i przekształcić AWF w Wydział Gimnastyczny Uniwersytetu.

Wprawdzie ratusz zastrzega się, że nazwa muzeum jako działu innego muzeum pozostanie, imię Eryka Lipińskiego, założyciela, twórcy i pierwszego dyrektora placówki, nie zostanie wycięte z nazwy, a siedziba na Starym Mieście przy ulicy Koziej się nie zmieni ani też nie spadną dotacje, ale trudno w to uwierzyć. Czemu służyć ma zatem to połączenie, skoro wszystko ma pozostać po staremu, a tylko struktury administracyjne się zmienią, bo podobno (a jednak!) w opinii Biura Kultury Muzeum Karykatury sobie nie radzi, a jak będzie w Muzeum Warszawy to sobie poradzi. Z pustego i Salomon nie naleje – od lat Muzeum Karykatury praktycznie nie dostaje funduszy na działalność wystawienniczą, pozyskując środki od sponsorów i z grantów, trudno oczekiwać, że Muzeum Warszawy, którego przebudowa właśnie trwa i potrzeby będzie miało ogromne, aby ukazać się w nowej krasie, odbierało sobie pieniądze od ust dla karykaturzystów. Przy czym, jak łatwo wykazać Muzeum Karykatury, radzi sobie całkiem nieźle bez Muzeum Warszawy i wcale o tego rodzaju wsparcie nie zabiegało.

Początki Muzeum Karykatury sięgają końca lat 70., kiedy Erykowi Lipińskiemu udało się doprowadzić do jego oficjalnego utworzenia jako (uwaga, uwaga) działu Muzeum Literatury. To jednak oznaczało pierwszy etap, do którego reformatorzy z ratusza chcą karykaturzystów zagnać. Tymczasem już w roku 1983 powstała samodzielna placówka, Muzeum Karykatury właśnie przy ul. Koziej, w budynku dawnej śniadalni przy oranżerii Pałacu Prymasowskiego. Lipiński wypatrzył budynek, zamieniony w jakiś skład rupieci, i wychodził tytuł własności, dzięki czemu do dziś Muzeum trwa. Przez te lata zdołało z początkowych prywatnych zbiorów założyciela (około 2500 prac) urosnąć do kolekcji 15 tysięcy, a wraz z depozytami do 25 tysięcy obiektów, a to już kolekcja nielicha, w której wiele jest prac unikatowych, o wielkiej wartości. Dość wymienić, że można tu znaleźć prace wybitnych artystów obcych, m.in. Williama Hogartha, Jeana Effela, Rolanda Topora, a przede wszystkim polskich, m.in. Franciszka Kostrzewskiego, Bronisława Wojciecha Linkego, Jerzego Zaruby i Mai Berezowskiej, a także mistrzów polskiej karykatury współczesnej: Eryka Lipińskiego, Juliana Bohdanowicza, Andrzeja Czeczota, Andrzeja Dudzińskiego, Szymona Kobylińskiego, Zbigniewa Lengrena, Edwarda Lutczyna, Andrzeja Mleczki, Sławomira Mrożka, Janusza Stannego. Muzeum ma na koncie ponad 200 wystaw i imponujące dzieło, czyli digitalizację własnymi siłami 80 procent zbiorów. Opowiadanie, że to placówka nieruchawa, można więc między bajki włożyć.

Skąd więc ten pomysł z piekła rodem? Wróble ćwierkają, że chodzi o adres, czyli lokal, który najwyraźniej komuś wpadł w oko. Wprawdzie to plotki, ale w każdej plotce coś jest na rzeczy – choćby świadectwo braku zaufania do władzy. Inni sugerują, że to zemsta za okazywane ratuszowi przez poprzedniego dyrektora Muzeum lekceważenie. Najpewniej jednak chodzi przede wszystkim o postawienie ptaszka w planie reformy sieci placówek kulturalnych i artystycznych w stolicy. Platforma Obywatelska wyspecjalizowała się w sztuce pozoracji. Najprościej zadanie odfajkować, zdejmując z pola widzenia – Muzeum Karykatury ukryte w Historycznym nie będzie kłuło w oczy swymi potrzebami. Że to nic nie załatwi? Ależ załatwi – muzeum załatwi.

Toteż po ogłoszeniu decyzji Rady Warszawy zawrzało. Już wcześniej o tym przebąkiwano, były sporadycznie wysyłane sygnały z ratusza, że nad tym pracują, wspomniał o tym w wywiadzie dla GW wiceprezydent Jóźwiak, najwyraźniej zadowolony z pomysłu, tak jak zadowolony był z zamiaru połączenia Sceny Prezentacje z Teatrem Komedia, o czym niedawno na tych łamach donosiłem. Najwyraźniej hasło: Łącz i likwiduj, Platforma maluje na sztandarze kulturalnej przebudowy stolicy. Artyści i ich zwolennicy protestują, protestuje rodzina Eryka Lipińskiego, a najgłośniej syn artysty, sam artysta muzyk Tomasz Lipiński. Witold Mysyrowicz, prezes i Jacek Frankowski, honorowy prezes Stowarzyszenia Polskich Artystów Karykatury w dramatycznym liście do Rady Warszawy napisali: „Musicie wiedzieć Szanowni Radni, że Stowarzyszenie Polskich Artystów Karykatury, nigdy nie zaprzestanie walki o ocalenie dorobku, prestiżu, pozycji i samodzielności Muzeum Karykatury, będącego dziełem Eryka Lipińskiego stworzonym od podstaw w oparciu o Jego zbiory i wieloletnie niezmordowane zabiegi o lokal, który teraz miałby przejść do dyspozycji Muzeum Warszawy. Zamach na samodzielność Muzeum Karykatury, bo tylko takim słowem można określić projekt niniejszej uchwały, okryje niesławą tych, którzy się do tego przyczyniają”. Na niewiele się to zdało – w głosowaniu nad uchwałą pozbawiającą Muzeum Karykatury samodzielności 31 radnych Platformy było ZA, 24 radnych PRZECIW (22 radnych PIS, 2 radnych niezrzeszonych).

Powstał ruch obrony Muzeum Karykatury, 10 czerwca w warszawskim Domu Dziennikarza na Foksal zwołana została konferencja prasowa, na której czołowi przedstawiciele polskich karykaturzystów podjęli dyskusję z dyrektorem Biura Kultury, niezłomnym rzecznikiem połączenia – była to jednak rozmowa, jak zaświadczają jej uczestnicy, przypominająca wymianę opinii gęsi z prosięciem. Dyrektor Tomasz Thun-Janowski pozostał całkowicie impregnowany na wszelkie argumenty artystów. Ruszyła więc akcja protestacyjna, zbierane są nadal podpisy pod listem (który sygnowało ok. 500 osób) do ministry Kultury o wstrzymanie tego nieroztropnego zamysłu połączeniowego:

„Decyzję władz m. st. Warszawy – piszą artyści – które planują doprowadzić do wchłonięcia przez Muzeum Warszawy autonomicznego dotychczas Muzeum Karykatury im. Eryka Lipińskiego i zamianę go w oddział Muzeum Warszawy, uważamy za niedopuszczalną.
Eryk Lipiński stworzył Muzeum Karykatury od podstaw. Fundamentem były jego prywatne zbiory gromadzone z trudem przez wiele lat. To Muzeum Karykatury, jako jedno z pierwszych na świecie, stało się wzorem dla innych światowych i europejskich placówek.

Wśród nich znajdują się między innymi muzea w Hanowerze, Frankfurcie i Londynie. Brytyjski dziennik „The Guardian” zaliczył ostatnio Muzeum Karykatury w Warszawie do „DZIESIĘCIU NAJLEPSZYCH muzeów w Europie, o których być może nigdy nie słyszałeś”.

Nie wszystko zależy od władz Warszawy, muzea pozostają pod nadzorem urzędu Ministra Kultury, a o ewentualnym połączeniu, powstaniu lub likwidacji przesądza opinia Rady Muzeów przy ministrze Kultury. Ale Stowarzyszenie Karykaturzystów nie ustaje w poszukiwaniu innych jeszcze sposobów zastopowania apetytów dyrektora Biura Kultury. SPAK skierowało pismo do wojewody mazowieckiego o anulowanie uchwały Rady, która nie wypełnia postanowień ustawy – brak bowiem w powziętej uchwale wskazania powodów, dla których proponuje się zmianę statusu muzeum, z punktu widzenia zatem formalnego uchwała może być zakwestionowana.

W sierpniu artyści planują zwołanie kolejnej konferencji w sprawie Muzeum Karykatury, aby zdać sprawę ze skuteczności podjętych działań obronnych. Tymczasem krążą w internecie liczne karykatury i rysunki satyryczne, nawiązujące do likwidatorskich zakusów ratusza. Na jednej z karykatur widnieje uśmiechnięta twarz pani prezydent m. st. Warszawy, a w dymku znajdujemy taki oto tekst: „Muzeum Karykatury… A nie wystarczy wam karykatura muzeum?”.

Jak widać, nie wystarczy.

Tomasz Miłkowski

Leave a Reply