Przejdź do treści

DZIEŁO PLASTUSIOWEJ MAMY W WARSZAWSKIM „BAJU”

Dnia 6 grudnia 2014 roku na Świętego Mikołaja Teatr „Baj” w Warszawie sprezentował swoim najmłodszym widzom premierę przedstawienia Pamiętnik Plastusia Marii Kownackiej w reżyserii Lecha Chojnackiego, korzystającego z pomocy autorki ruchu scenicznego Eweliny Ciszewskiej, scenografa Dariusza Panasa i autora muzyki Jarosława Kordaczuka.

Przypomniał najbardziej popularną autorkę „Baja” i polskiego teatru lalek. Autorkę znaną dzieciom i rodzicom kilku już pokoleń. Znaną nie tylko z dziecięcego teatru lalek I Kolonii Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej na Żoliborzu, z którym współpracowała od 1928 roku, dając tam pierwszą swoją premierę O Kasi, co gąski zgubiła (1928), a potem następną, Bajowe bajeczki…, przynoszącą nazwę teatrowi („Baj”) i do dziś bijącą wszelkie rekordy popularności (frekwencji i premier).

 

Ale także autorkę znaną z „obrazków scenicznych” drukowanych w czasopismach dla dzieci, jak „Płomyk” (a w nim pierwsze Obrazki wiosenne, 1921), „Płomyczek” , „Teatr w Szkole”, „Teatr Szkolny i Domowy” czy „Słonko”. A z czasem drukowanych już w poważnym wydawnictwie „Nasza Księgarnia”, jak najpopularniejsze ze sztuk Marii Kownackiej Bajowe bajeczki i świerszczowe skrzypeczki, czyli O straszliwym smoku i dzielnym szewczyku, prześlicznej królewnie i królu Gwoździku (1935) czy w poważnych wydawnictwach repertuaru dla sceny: „Biblioteczka Teatralna „Społem”, „Teatr Szkolny”, „Biblioteka Teatrów Ludowych”…

Po II wojnie światowej do tego dorobku z lat 1921-1939 (14 sztuk) dołączyły dalsze: O Jasiu Brudasiu (1945), O Żaczku Szkolaczku i o Sowizdrzale, co jeden kochał szkołę a ten drugi wcale (1949), Grymasela (1948), obrazek sceniczny O Rochu i jego grochu (1948), Pączki i faworki u babci Honorki (1948), Wawrzyńcowy sad (1951), Lajkonik (1969).

Sporo. A przecież obok nich do „poczytaj mi mamo” ustawił się długi szereg książek, z Plastusiowym pamiętnikiem (1936) właśnie, wielokrotnie wznawianym (dziewięć wydań tylko w latach 1936-1956!) i Przygody Plastusia (1957), których premiera odbyła się 58 lat temu w „Baju” (11 stycznia 1956), a Maria Kownacka zaczęła z nieodłącznym Plastusiem pokazywać się publicznie.

W maju 1964 roku była z nim na premierze swojej sztuki O straszliwym smoku… zagranym przez „Bajową Gromadkę” w żoliborskim „Ognisku” na osiedlu „Serek” (Broniewskiego 8a): „W rogu sali siedzi Maria Kownacka. Zaproszona na premierę, przyszła z nieodstępnym Plastusiem… może wspomina swą młodość, a może cieszy się, że wciąż żywe słowa i melodie tak doskonale trafiają do dzieci z obu stron parawanu, tak bardzo się wszystkim podobają”. (Elżbieta Wesołowska-Grothuss Zabawa w teatr, czyli najmłodsze pokolenie „Baja”, w: W kręgu warszawskiego „Baja”, Warszawa 1978, s. 151). Że to prawda można się dowodnie przekonać na Plastusiowym Pamiętniku w Teatrze „Baj”.

Przedstawienie jest na pewno dla dzieci najmłodszych – od trzech do siedmiu, może dziesięciu lat. I one na premierze głośno reagowały na teatralne wydarzenia, komentując to, co działo się na scenie lub wyrażając swoje odczucia. Sprawiały tym niezapomnianą radość dorosłym widzom, a zapewne też grającym aktorom, którzy musieli słyszeć te donośnie głosy, komentarze, okrzyki, westchnienia, zawołania.

Przedstawienie skupiło się na przygodach i zgryzotach mieszkańców piórnika Tosi opowiedzianych przez Pamiętnik Plastusia (Marcin Marcinowicz) i na dramatycznym poszukiwaniu zagubionego Ludzika z Plasteliny (Plastuś – Marek Zimakiewicz) przez całe bractwo piórnikowe zawsze zgodne a w nieustannej niezgodzie: Stalówkę (Elżbieta Bieda), Gumkę-Myszkę (Elzbieta Bielińska), Scyzoryk (Andrzej Bocian) i Ołówek (Piotr Michalski).

Piórnikowe, atramentowo-kałamarzowe i choinkowe przygody mieszkańców Tosinej własności zostały rozegrane nie za parawanem przez lalki, lecz przez aktorów na żywym planie. Ale to nie jest dokładne określenie. Zostały rozegrane na żywym planie przez aktorów, którzy jednak nie kreują na scenie określonych postaci, przebierając się w strój zaprojektowany przez scenografa i swoją grą nadając konkretnym postaciom realne życie. Ubrani w białe mundury (stroje niby neutralne a jakoś nieładne) spełniają na scenie tylko rolę dawnych „poruszaczy” czy jak – nowocześnie – animatorów, wprawiających w ruch przedmioty-rekwizyty symbolizujące określonego bohatera z Tosinego piórnika.

Przyznać trzeba, że te przedmioty symbolizujące bohaterów są ładne w formie i kolorze, a poruszane są tak udatnie, że zależnie od swojego zachowania budzą sympatię, wywołują niepokój lub zaciekawienie widza.

Tworzą zespół zdyscyplinowany, sprawny, w miarę jednolity jako maszyna animacyjna, w miarę zróżnicowany ruchowo i zindywidualizowany w wyrazie poszczególnych postaci. Mamy więc jakby narratora.

Opanowany, refleksyjny, spokojny Pamiętnik Plastusia (Marcin Marcinowicz), który prowadzi i komentuje zdarzenia. I są mieszkańcy piórnika Tosi – ruchliwa Myszka (Elżbieta Bielińska) i zawsze jakby po dziecięcemu obrażona Stalówka (Elżbieta Bieda). Są obok bardzo aktywne i wyraziście zagrane postacie Ołówka (Piotr Michalski) i Scyzoryka (Andrzej Bocian).

Ci szczególnie umiejętnie nawiązują nić porozumienia z widownią. Tym c o i j a k mówią, ale też sposobem prezentowania swoich „przedmiotowych” osobowości – czy to będzie groźne ostrze Scyzoryka czy dramatycznie stępiony szpic Ołówka.

A wszyscy razem, zależnie od zdarzeń akcji. wyrażają radość, złość, przerażenie, solidarność. I swoją postawą i tym, co mówią, uczą prawd najpotrzebniejszych przy wzrastaniu Małego Człowieka: że trzeba żyć w zgodzie, że trzeba starać się zrozumieć drugiego, spieszyć z dobrym słowem i pomocą, zawsze bronić pokrzywdzonych, a działać solidarnie, wspólnie, zespołowo. Dla dobra Innych i Wszystkich, by żyło się nam bezpiecznie, dobrze, spokojnie.

Wydaje mi się jednak, że gdyby (przy zaprezentowanych świetnych umiejętnościach wszystkich aktorów) reżyser przebrał ich w kostiumy granych postaci wymyślone przez scenografa a ładne i kolorowe – przedstawienie zyskałoby jeszcze więcej teatralnego czaru i uroku w miejsce deziluzji z natury obcej wszelkiej baśniowości i dziecięcej psychice (nawet gdyby scenograf zachował ogrywane czy „animowane” przedmioty-rekwizyty jako symbole lalek i postaci).

Niezależnie od takich czy innych krytycznych słów, refleksji, spostrzeżeń przedstawienie przykuwa uwagę widza: sprawnie zagrane przez Aktorów – zaciekawia przebiegiem akcji; precyzyjnie pomyślane przez Reżysera – przerzuca na widownię ważne i potrzebne przesłanie; gustownie oprawione malarskim i muzycznym tłem – wciąga małych widzów i w świat wesela, i w świat kłopotów mieszkańców Tosinego piórnika, powodując, że spontanicznie w nich uczestniczą, na koniec radośnie akceptując pozytywny finał.

I pewnie długo o nim nie zapomną. Zwłaszcza że Teatr dał jeszcze widzom do ręki zamiast programu Pamiętnik Plastusia, od którego urody plastycznej i zapisów nie może oderwać się widz dorosły, a mali widzowie pewnie też. Może nawet zapragną w nim to i owo zapisać czy namalować, a potem przysłać na konkurs pamiętników do „Baja” ?

Bożena Frankowska

 

Teatr „Baj” w Warszawie – PLASTUSIOWY PAMIĘTNIK Marii Kownackiej. Dyrektor Teatru – Ewa Piotrowska. Kierownik literacki Teatru – Aldona Kaszuba. Adaptacja i reżyseria – Lech Chojnacki. Scenografia – Dariusz Panas. Muzyka – Jarosław Kordaczuk. Ruch sceniczny – Ewelina Ciszewska. Premiera – 6 XII 2014

Leave a Reply