Przejdź do treści

Poradnik kurtyzany

Katarzyna Michalik-Jaworska o komedii na karnawał Jak Nanna swą córeczkę Pippę na kurtyzanę kształciła Pietro Aretino w reżyserii Grzegorza Mrówczyńskiego w stołecznym Teatrze Rampa:

 

Pietro Aretino (właściwie Pietro Bacci 1492-1556) napisał dowcipny utwór na temat „tajemnic alkowy”. Pewnego rodzaju poradnik dla pań jak zadowolić próżność męską, wszak „sztuka polega nie na tym, żeby zyskiwać kochanków, ale na tym, żeby ich przy sobie zatrzymać”. Poradnik jest wyjątkowo śmiały, nawet jak na włoski renesans. Co paradoksalne, mimo demaskacji rządów chuci nad pobożnością sług bożych (z usług kurtyzan korzystają równo i cywile, i zakonni), pisarz był ulubieńcem dwóch papieży. Autor był człowiekiem głęboko wierzącym (pozostawił po sobie dzieła o tematyce religijnej), co w dzisiejszym rozumieniu pozostaje nieco w sprzeczności z jego dewizą, że należy tęgo grzeszyć i mocno wierzyć. Wobec ostatniej popularności, często dość grafomańskiej literatury erotycznej, dzieło Aretino jawi się jako perełka obyczajowości seksualnej, w dodatku fachowa i profesjonalna.

Grzegorz Mrówczyński przenosząc je na deski Teatru Rampa starał się unikać pułapek, jakie niesie za sobą inscenizacja tego typu literatury. „Niestety”, jak westchnął ze smutkiem mój znajomy, nie znajdziemy w niej nawet odrobiny wszechobecnej dzisiaj nagości. Co nie znaczy, że nie będzie pikantnie. Spektakl „Jak Nanna swą córeczkę Pippę na kurtyzanę kształciła” to dość ostra satyra na świat, którym tak naprawdę rządzi cielesność, niezależnie od profesji czy wyznania, wystarczy się nią umiejętnie posługiwać. Frywolna komedia nie pozbawiona dosłowności – nad czym najbardziej boleję. Nie żebym spłonęła rumieńcem, matce dwójki dzieci trudno udawać płochą dziewicę, jednak przyznać muszę, że rubaszność zawsze powoduje u mnie pewien poziom zażenowania.

Przewodniczką po sztuce wykorzystywania ciała do podniesienia statusu społecznego staje się słynna rzymska kurtyzana Nanna (Joanna Górniak), która potrafiła dla swej profesji zyskać szacunek, a na swych artystycznych umiejętnościach zgromadzić spory majątek. Rzeczowo i kompetentnie naucza swoją córkę Pippę (Dominika Łakomska) tajników najstarszego zawodu świata. Przez „warsztat” Peppy przewija się prawdziwa galeria męskich postaci. Na każdy charakter, jednako żądny komplementów i atencji znajdzie się odpowiednie narzędzie manipulacji. Szkolenie oparte jest na ćwiczeniach teoretycznych i praktycznych, którym widz się przygląda bez woalki okalającej tabu. O pozycjach, wzwodach i technikach mówi się tu otwartym tekstem, dlatego spektakl przewidziany jest dla widzów dorosłych. Wszystko to okraszone dużą dawką humoru.

Akceptacja formy jest jednak sprawą dalece indywidualną i to, co mi przeszkadza, innym się wydać może zupełnie zabawnym, nie będę się nad tym więc zbytnio rozwodzić. Aby jednak oddać cesarzowi, co cesarskie, a Bogu, co boskie, muszę tedy zaznaczyć, że spektakl choć nieco nierówny (są sceny naprawdę mocne i te wyraźnie słabsze), jest po prostu rzetelnie zrobiony. Wszystko jest na swoim miejscu i jak być powinno. Kostiumy zachwycają (Bożena Zaremba), dzięki scenografii (Jerzy Rudzki) niemal czujemy duszność pokoju schadzek i ascezę kościelnych murów, a muzyka (Tomasz Bojarski) długo jeszcze po powrocie do domu kołatała się po głowie. Muszę zwrócić szczególną uwagę na światło (Andrzej Kulesza i Jacek Kaczmarczyk). Sztuka ogrywania spektaklu światłem nie jest ostatnio zbyt często praktykowana. Tu oświetlenie miało rolę nie mniej ważną niż bohaterowie, budowało każdą ze scen, jej dynamikę, charakter, nastrój.

Grzegorz Mrówczyński jest reżyserem doświadczonym, wie jak prowadzić aktorów. Obsada jest naprawdę wyśmienita. Zwłaszcza panowie mają tu duże pole do popisu. Maciej Gąsiorek i Andrzej Niemirski wcielają się w kilkanaście postaci, klientów domu uciech, jednak ten drugi kradnie niemal cały spektakl. W ostatnich latach wyraźnie rozwinął skrzydła i nabrał szlifów. W „Nannie” zagrał 6 ról (Przybysza, Spryciarza, Francuza, Żyda, Wenecjanina, Obłudnika I oraz Kaznodziei), z każdej czyniąc majstersztyk swoich aktorskich umiejętności.

Spektakl w Rampie jest ewidentnie pozycją karnawałową, nie pozbawioną jednak pewnej refleksji dotyczącej niewinności i cnoty. Gdy patrzymy na władzę, jaką kobieta dzierży nad mężczyzną niezmiennie od wieków, przychodzi na myśl nieco przewrotne pytanie o konieczność dzisiejszej walki o parytety.

Katarzyna Michalik – Jaworska

 

Teatr Rampa, „Jak Nanna swą córeczkę Pippę na kurtyzanę kształciła”. Adaptacja i reżyseria Grzegorz Mrówczyński, obsada: Joanna Górniak, Dominika Łakomska, Magdalena Cwen – Hanuszkiewicz, Andrzej Niemirski, Maciej Gąsiorek

 

Katarzyna Michalik-Jaworska o komedii na karnawał Jak Nanna swą córeczkę Pippę na kurtyzanę kształciła Pietro Aretino w reżyserii Grzegorza Mrówczyńskiego w stołecznym Teatrze Rampa:

Pietro Aretino (właściwie Pietro Bacci 1492-1556) napisał dowcipny utwór na temat „tajemnic alkowy”. Pewnego rodzaju poradnik dla pań jak zadowolić próżność męską, wszak „sztuka polega nie na tym, żeby zyskiwać kochanków, ale na tym, żeby ich przy sobie zatrzymać”. Poradnik jest wyjątkowo śmiały, nawet jak na włoski renesans. Co paradoksalne, mimo demaskacji rządów chuci nad pobożnością sług bożych (z usług kurtyzan korzystają równo i cywile, i zakonni), pisarz był ulubieńcem dwóch papieży. Autor był człowiekiem głęboko wierzącym (pozostawił po sobie dzieła o tematyce religijnej), co w dzisiejszym rozumieniu pozostaje nieco w sprzeczności z jego dewizą, że należy tęgo grzeszyć i mocno wierzyć. Wobec ostatniej popularności, często dość grafomańskiej literatury erotycznej, dzieło Aretino jawi się jako perełka obyczajowości seksualnej, w dodatku fachowa i profesjonalna.

Grzegorz Mrówczyński przenosząc je na deski Teatru Rampa starał się unikać pułapek, jakie niesie za sobą inscenizacja tego typu literatury. „Niestety”, jak westchnął ze smutkiem mój znajomy, nie znajdziemy w niej nawet odrobiny wszechobecnej dzisiaj nagości. Co nie znaczy, że nie będzie pikantnie. Spektakl „Jak Nanna swą córeczkę Pippę na kurtyzanę kształciła” to dość ostra satyra na świat, którym tak naprawdę rządzi cielesność, niezależnie od profesji czy wyznania, wystarczy się nią umiejętnie posługiwać. Frywolna komedia nie pozbawiona dosłowności – nad czym najbardziej boleję. Nie żebym spłonęła rumieńcem, matce dwójki dzieci trudno udawać płochą dziewicę, jednak przyznać muszę, że rubaszność zawsze powoduje u mnie pewien poziom zażenowania.

Przewodniczką po sztuce wykorzystywania ciała do podniesienia statusu społecznego staje się słynna rzymska kurtyzana Nanna (Joanna Górniak), która potrafiła dla swej profesji zyskać szacunek, a na swych artystycznych umiejętnościach zgromadzić spory majątek. Rzeczowo i kompetentnie naucza swoją córkę Pippę (Dominika Łakomska) tajników najstarszego zawodu świata. Przez „warsztat” Peppy przewija się prawdziwa galeria męskich postaci. Na każdy charakter, jednako żądny komplementów i atencji znajdzie się odpowiednie narzędzie manipulacji. Szkolenie oparte jest na ćwiczeniach teoretycznych i praktycznych, którym widz się przygląda bez woalki okalającej tabu. O pozycjach, wzwodach i technikach mówi się tu otwartym tekstem, dlatego spektakl przewidziany jest dla widzów dorosłych. Wszystko to okraszone dużą dawką humoru.

Akceptacja formy jest jednak sprawą dalece indywidualną i to, co mi przeszkadza, innym się wydać może zupełnie zabawnym, nie będę się nad tym więc zbytnio rozwodzić. Aby jednak oddać cesarzowi, co cesarskie, a Bogu, co boskie, muszę tedy zaznaczyć, że spektakl choć nieco nierówny (są sceny naprawdę mocne i te wyraźnie słabsze), jest po prostu rzetelnie zrobiony. Wszystko jest na swoim miejscu i jak być powinno. Kostiumy zachwycają (Bożena Zaremba), dzięki scenografii (Jerzy Rudzki) niemal czujemy duszność pokoju schadzek i ascezę kościelnych murów, a muzyka (Tomasz Bojarski) długo jeszcze po powrocie do domu kołatała się po głowie. Muszę zwrócić szczególną uwagę na światło (Andrzej Kulesza i Jacek Kaczmarczyk). Sztuka ogrywania spektaklu światłem nie jest ostatnio zbyt często praktykowana. Tu oświetlenie miało rolę nie mniej ważną niż bohaterowie, budowało każdą ze scen, jej dynamikę, charakter, nastrój.

Grzegorz Mrówczyński jest reżyserem doświadczonym, wie jak prowadzić aktorów. Obsada jest naprawdę wyśmienita. Zwłaszcza panowie mają tu duże pole do popisu. Maciej Gąsiorek i Andrzej Niemirski wcielają się w kilkanaście postaci, klientów domu uciech, jednak ten drugi kradnie niemal cały spektakl. W ostatnich latach wyraźnie rozwinął skrzydła i nabrał szlifów. W „Nannie” zagrał 6 ról (Przybysza, Spryciarza, Francuza, Żyda, Wenecjanina, Obłudnika I oraz Kaznodziei), z każdej czyniąc majstersztyk swoich aktorskich umiejętności.

Spektakl w Rampie jest ewidentnie pozycją karnawałową, nie pozbawioną jednak pewnej refleksji dotyczącej niewinności i cnoty. Gdy patrzymy na władzę, jaką kobieta dzierży nad mężczyzną niezmiennie od wieków, przychodzi na myśl nieco przewrotne pytanie o konieczność dzisiejszej walki o parytety.

Katarzyna Michalik – Jaworska

 

Teatr Rampa, „Jak Nanna swą córeczkę Pippę na kurtyzanę kształciła”. Adaptacja i reżyseria Grzegorz Mrówczyński, obsada: Joanna Górniak, Dominika Łakomska, Magdalena Cwen – Hanuszkiewicz, Andrzej Niemirski, Maciej Gąsiorek

 

Leave a Reply