Przejdź do treści

Dobre imię

O przedstawieniu Imię Matthieu Delaporte’a i Alexandre’a de la Patellière’a w reżyserii Grzegorza Chrapkiewicza w Teatrze Dramatycznym w Warszawie (Scena na Woli) pisze Marzena Dobosz

Imię to spektakl w sam raz na czas około świąteczny – niektórzy z nas jeszcze dochodzą do siebie po spotkaniach w gronie rodziny: uprzejme zachwyty, puste komplementy, spory ideologiczne, kłótnie, wytykanie sobie nawzajem minionych potknięć, obwinianie się, pouczanie, wyśmiewanie, brak zainteresowania… Na szczęście teatr pozwala oswoić także takie sytuacje: pokazuje, jak zaskakujące (ale i oczyszczające) bywa zerwanie fasady, za którą skrywamy różne wstydliwe sekrety…

Sztuka Delaporte’a i de la Patellière’a jest śmieszna i straszna zarazem. Akcja rozgrywa się podczas jednego wieczoru w paryskim mieszkaniu Pierre’a (Szymon Bobrowski) i Elisabeth (Edyta Olszówka). On jest profesorem literatury na uniwersytecie, a ona – nauczycielką francuskiego w liceum (on z pozycją, ona w cieniu). Małżonkowie zapraszają na kolację brata i bratową Elisabeth – Vincenta (Wojciech Malajkat) i Annę (Dorota Krempa) – oraz wspólnego przyjaciela Claude’a (Marcin Hycnar). Gospodyni poda wymyślne potrawy kuchni marokańskiej, a pan domu będzie chciał zainteresować gości (niby to przypadkiem…) nowymi książkami w swoim bogatym księgozbiorze. Uwaga jednak szybko skupi się na ciężarnej młodej żonie Vincenta, a właściwie na ich potomku: przyjaciele będą pytać, jak czują się przyszli rodzice, czy znają już płeć dziecka i jak chcą dać mu na imię. Kolacja zacznie się wesoło, ale pod koniec wieczoru wszyscy będą na siebie obrażeni… Co takiego się stanie, że elegancki salon gospodarzy zamieni się w żałosne pole walki? Że piątka inteligentnych i uprzejmych ludzi zacznie skakać sobie do gardeł? Czy to możliwe, że z pozoru nic nieznaczący żart i drobne nieporozumienie wywołają lawinę zadawnionych pretensji i urazów? Niestety…

Lubię takie teksty: burzące nasze codzienne zadowolenie z samych siebie, nasz spokój sytych Europejczyków żyjących daleko od wojen i wielkich tragedii, których główny problem polega na tym, jak długo będziemy w stanie skupić na sobie uwagę innych, czy uda nam się przejrzeć w oczach rodziny, przyjaciół oraz znajomych z sieci… Przedstawienie wyreżyserowane przez Grzegorza Chrapkiewicza trzyma w napięciu do ostatnich minut, śmieszy i przestrasza, a na koniec wzrusza i zmusza do zweryfikowania własnych uprzedzeń. Reżyser zaprosił do pracy grupę świetnych aktorów, którzy znakomicie rozumieją się na scenie. W postaciach przez nich wykreowanych ze wstydem odnajdujemy siebie i własne małości: Vincent Wojciecha Malajkata jest jednym z tych dowcipnych facetów, którzy nieustannie (często za cenę śmieszności i w sposób żałosny) próbują zwrócić na siebie uwagę otoczenia, Edyta Olszówka jako jego siostra gra milczącą ofiarę patriarchatu, Szymon Bobrowski (jej mąż) ma się za mądrzejszego od innych, wnikliwiej traktującego rzeczywistość, co jego zdaniem daje mu prawo mówienia ludziom, co mogą, a czego nie mogą robić, wreszcie Claude Marcina Hycnara – śliczny i miły chłopiec, który boi się wziąć odpowiedzialność za własne przekonania i aby nie narazić się na krytykę, udaje kogoś, kim nie jest. Najwięcej sympatii wzbudza żona Vincenta, w którą wciela się Dorota Krempa – dziecinna buzia o łagodnym spojrzeniu skrywa osobę zaradną i pewną siebie, choć i ona w sytuacji zagrożenia potrafi dopiec rozmówcy, używając niskich argumentów. W trakcie kolacji z każdego z nich wylezie pełen pretensji mały człowiek… Na razie jednak rozgrywka się jeszcze toczy: w surowych biało-szarych dekoracjach, w kostiumach delikatnie sugerujących charaktery postaci, przy snujących się w tle dźwiękach jakichś afrykańskich (?) instrumentów widać umowność całej sytuacji. Sugerującą, że to jedynie głos w dyskusji na temat kondycji współczesnej klasy średniej, z zacięciem sytuującej się na innym szczebli drabiny niż reszta społeczeństwa, a w rzeczywistości podobnie jak wszyscy patrzącej na świat poprzez stereotypy, kalki i własne kompleksy. Warto zmierzyć się z tematem!

 

IMIĘ („Le Prénom”) Matthieu Delaporte i Alexandre de la Pattelière „Imię”, tłum. Barbara Grzegorzewska, reż. Grzegorz Chrapkiewicz, scenografia Wojciech Stefaniak, kostiumy Justyna Woźniak, muz. Szymon Wysocki, obsada: Edyta Olszówka, Dorota Krempa, Szymon Bobrowski, Marcin Hycnar, Wojciech Malajkat; produkcja Tito Productions, premiera w Teatrze Dramatycznym w Warszawie na Scenie na Woli im. Tadeusza Łomnickiego, 28 grudnia 2014

 

Marzena Dobosz

Leave a Reply