Przejdź do treści

Karnawał czy Sobótka?

Tomasz Milkowski o prapremierze Karnawału Sławomira Mrożka w warszawskim Teatrze Polskim pisze w tygodniku „Przegląd”:

Sławomir Mrożek w swojej nowej sztuce przenosi karnawał z sezonu zimowego n a czerwiec – impreza zaczyna się 22 czerwca, kończy 24, a więc w dzień św. Jana. Czy przypadkowo akurat w noc świętojańską goście z rajskiego ogrodu rozjeżdżają się w swoje strony? Trudno powiedzieć. Mrożek nie trzyma się tu żadnych zasad, na karnawałowe szaleństwo przybywa wszak stary Goethe z młodą kochanką, Adam (Kamil Maćkowiak po raz pierwszy w Teatrze Polskim) i Ewa, Prometeusz (jako roztrzepany miłośnik ludzkości również „debiutant” w Polskim – Rafał Królikowski), Biskup, Szatan, a na dobitkę Lilith, upiorzyca, apokryficzna pierwsza żona Adama i dawna kochanka Szatana z drugiej strony jeziora.

Lilith najwyraźniej ma ochotę raz jeszcze zaciągnąć Adama do łóżka, zresztą chuć dochodzi tu silnie do głosu jak bodaj jeszcze nigdy w sztukach autora Tanga. Nic dziwnego: imprezę w raju za pośrednictwem Impresaria reżyseruje Szatan (demoniczny Jerzy Schejbal), pokrętnie przeinaczając wygnanie z raju i mieszając biblijne szyki – na dobrą sprawę nie wiadomo, jak to jest z tymi pierwszymi rodzicami i od kogo pochodzimy, od Ewy czy Lilith, od Adama, a może od innego uczestnika karnawałowej fiesty (poza podejrzeniem są tylko Biskup i Prometeusz, a poniekąd Goethe, niedomagający pod względem sprawności seksualnej).

Widać, że stary Mistrz bawi się konwencjami, epokami, bohaterami, tworzy swoją zagadkową układankę. Wszystko o to, aby powiedzieć, że całe życiowe doświadczenie funta kłaków niewarte wobec porywów zmysłów i nieprzewidywalnych impulsów pożądania. Jeden tylko Szatan wie, o co tutaj chodzi.

W Teatrze Polskim z pełną ceremonią (może nadmierną) wystawiono utwór, w drugiej części imponujący scenografią i kostiumami (przepyszne maski karnawałowe). Zabrakło jednak całości tej odrobiny szaleństwa i zalotności, jaka kryje się w podtekście i między słowami – tym razem bowiem dramaturg stroni od łatwych paradoksalnych dowcipów i gry językowej, do której tak nas przyzwyczaił. Byłoby więc lepiej, gdyby spektaklowi ubyło nieco z ceremonii, a przybyło na wodewilowym wdzięku.

Tak czy owak, nowy utwór Mrożka po tylu latach to nie lada sensacja i zobaczyć to trzeba.

Tomasz Miłkowski

KARNAWAŁ, CZYLI PIERWSZA ŻONA ADAMA Sławomira Mrożka, reż. Jarosław Gajewski, scenografia Agnieszka Zawadowska, muzyka Zbigniew Preisner, światło i projekcje Magdalena Gorfińska, ruch sceniczny Leszek Bzdyl, Teatr Polski w Warszawie, Scena Kameralna, światowa prapremiera 15 czerwca 2013

Leave a Reply