Przejdź do treści

Tancerz i rzeźbiarz

 

Boris Ejfman, jeden z czołowych współczesnych choreografów, zaskakuje konsekwencją, z jaką w swojej twórczości podejmuje dwa (w gruncie rzeczy, zbliżone do siebie) tematy: postaw bohaterów wielkich dzieł literatury rosyjskiej (Bracia Karamazow, Anna Karenina, Oniegin, Mewa) oraz geniuszu artysty – procesu i męki tworzenia (Czajkowski, Czerwona Giselle). Tym razem inspiracją do stworzenia nowego baletu był Auguste Rodin – jego twórczość oraz związek z Camille Claudel – równie utalentowaną rzeźbiarką.

„Życie i miłość Rodina i Claudel to zadziwiająca historia dwojga artystów i ich niezwykle dramatycznego związku, w którym przeplatało się wszystko: namiętność, nienawiść, twórcza zazdrość – pisze w programie przedstawienia Rodin Boris Ejfman. – Ich wzajemny wpływ na siebie był czymś wyjątkowym: żyjąc z Rodinem, Camille nie tylko go inspirowała, pomagała odnaleźć nowy styl i tworzyć arcydzieła, lecz także błyskawicznie rozwijała własny talent, przeistaczając się w mistrza.

Po rozstaniu z Rodinem Claudel pogrąża się w mroku obłędu. Pała chorobliwą nienawiścią do dawnego mistrza i kochanka, który według niej ukradł jej życie i talent.
W nowym balecie pokazana jest tęsknota Rodina za swoją muzą, męki sumienia, a także obłęd Camille, czy raczej szalonej Erynii, w która zamienił ja bezlitosny los.

Wykorzystując język ciała, mówimy o namiętności, wewnętrznej walce, rozpaczy – tych aspektach duszy ludzkiej, które tak doskonale zostały wyrażone przez Rodina i Camille w brązie i marmurze.

Przemiana chwili zastygniętej w kamieniu w niepowstrzymany, przesycony emocjami potok ruchów ciała – oto do czego dążyłem, tworząc swój nowy balet. Rodin to zaduma nad nadmierną ceną, jaką przychodzi płacić geniuszom w zamian za tworzenie ponadczasowych arcydzieł oraz nad tymi udrękami i tajnikami pracy twórczej, które zawsze będą nurtować artystę”.

Balet Rodin pokazuje jednak nie tylko życie i twórczość rzeźbiarza, jego związki z kobietami. Tutaj Ejfman poszedł dalej – pokazał związek dwojga wybitnych artystów, który do pewnego momentu jest twórczy dla obojga, ale na dłuższą metę jest nie do utrzymania przez tak duże, silne indywidualności. Ma także swoją cenę – dla obojga. Wyższą płaci kobieta – Camille nie tylko nie wróciła już do świata sztuki, ale w szaleństwie zniszczyła także swoje dzieła.

Ejfman stawia więc w najnowszym swoim dziele trudne pytania: czy możliwy jest rozwój artysty bez miłości? Czy dwie silne osobowości (w tym przypadku artystyczne) mogą stworzyć udany związek, który ich rozwija, a nie niszczy? Czy zawsze kobieta ma słabszą pozycję w takim związku? Widz ma zatem o czym rozmyślać po obejrzeniu tego spektaklu, w którym niby postać Rodina jest pierwszoplanową, ale w rzeczywistości – równorzędną z postacią Camille.

Innym walorem, urokiem przedstawienia jest jego choreografia i scenografia – nie mówiąc już o perfekcyjnym wykonaniu. To, czym Ejfman zachwycił, to umiejętność połączenia dwóch tak odmiennych sztuk jak statyczna rzeźba i dynamiczny taniec (Nb. Rodin uchodził za najbardziej „dynamicznego” rzeźbiarza swoich czasów). Sceny obrazujące proces rzeźbienia, zamiany bezruchu w ruch, ciężkiej materii w zwiewną i ulotną materię tańca, są majstersztykiem choreograficznym.

Ten dualizm jest w dodatku wyostrzony, podkreślony przez – tym razem – dość ascetyczną, ale piękną scenografię (w tym – grę światła) oraz niezwykle proste a wielce symboliczne rekwizyty. Zastosowanie różnej wielkości ram, geometrycznych kształtów, wydobywa piękno scen rzeźbiarskich. Jedną z takich jest zapadający w pamięć obraz – niczym dramatyczna rzeźba – pensjonariuszek w szpitalu dla umysłowo chorych, gdzie przebywa Camille.

Niestety, pewnym zgrzytem w tym malarsko-rzeżbiarskim dziele baletowym jest fragment pokazujący nocne życie Paryża – sławne, a i niekiedy osławione kafejki, kabarety. A już wkomponowanie w ten wysmakowany obraz dość prostackiego kankana budzi zdziwienie. Nawet jeśli miało to służyć pokazaniu świata, w jakim żyło tych dwoje artystów, czy skonfrontować ich świat wewnętrzny z zewnętrznym, zderzyć sacrum z profanum – nie wyszło dziełu na dobre, choć publiczność szczególnie nim się zachwycała…

Na szczęście ten fragment spektaklu trwał krótko i nie zniszczył walorów dzieła, do których należy także starannie dobrana muzyka z okresu życia bohaterów baletu: Maurice’a Ravela, Camille’a Saint-Saensa, Julesa Masseneta, Claude’a Debussy’ego i Erica Satie.

Anna Leszkowska

Balet Rodin – Sankt petersburski Teatr Baletu Borisa Ejfmana

Choreografia – Boris Ejfman

Muzyka – Maurice Ravel, Camille Saint-Saens, Jules Massenet, Claude Debussy, Eric Satie

Scenografia – Zinowij Margolin

Kostiumy – Olga Szaiszmelaszwili

Światła – Gleb Filsztinski, Borys Ejfman

Obsada: Rodin – Oleg Gabyszew

Camille – Lubow Andrejewa

Rose Beuret – Nina Zmiewec

Prapremiera – Teatr Aleksandryjski, Sankt Petersburg, 22.11.2011

Obsada spektaklu w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej w dniu 22.09.2012 (w ramach IV Dni Sztuki Tańca)

Leave a Reply