Przejdź do treści

Przewodnik po aktorach (nie tylko) warszawskich. Sezon 2011/12

Posezonowy bilans osiągnięć i porażek aktorskich już po raz piętnasty z rzędu prezentowany przez Tomasza Miłkowskiego.

„Gdy obserwuję teatr naszych następców, to często jednak mi się wydaje, że teatr jest usługą dla nich samych, raczej przysługą, widz w tym teatrze sprowadzony jest do roli podglądacza – proponowanego mu ze sceny, wstydliwego, ekshibicjonistycznego aktu psychicznego”.

Jerzy Stuhr, „Tak sobie myślę

 

Motto na sezon miniony dedykuję tym, którzy mają kłopoty ze zdefiniowaniem adresata, dla którego teatr tworzą. Zmarły niedawno guru polskiego teatru, Erwin Axer mawiał, że jeśli chce zobaczyć coś w teatrze, to sobie to wyreżyseruje. Sęk w tym, że przedni żart Axera niektórzy nieopierzeni reżyserzy i aktorzy potraktowali serio i ścigają się w oświadczeniach, że teatr robią dla siebie. No, dobrze, niech i tak będzie, ale jednak tylko w pewnym sensie.

 

W niniejszym sprawozdaniu, jak co roku, posłużyłem się przyjętymi w politycznych rankingach określeniami: w górę, w dół, bez zmian. Przegląd jest wysoce niesprawiedliwy, bo nie uwzględnia wielu nazwisk. Skupiłem uwagę na osiągnięciach i potknięciach, pomijając na ogół tzw. solidną średnią. Przegląd musi być niesprawiedliwy – odnosi się do polskich spektakli, które oglądałem w minionym sezonie.

 

MATEUSZ BANASIUK błyskotliwie zadebiutował rolą Romka (Zaklęte rewiry, reż. Adam Sajnuk, Teatr Konsekwentny), w której łączy młodzieńczość z przyspieszonym kursem dojrzewania. Siłą tej roli jest ukazanie wewnętrznej przemiany, jaką przechodzi nieopierzony nowicjusz w świadomego swej sytuacji pracownika, dojrzewanie chłopca, który staje się mężczyzną. W tym samym sezonie dobrze zaprezentował się jako żywiołowy Demetriusz w Śnie nocy letniej (reż. Bożena Suchocka, Ateneum). W górę

 

ADAM BIEDRZYCKI w roli bohatera w kiepskim choć szlachetnym Czasie kobiet Chalezina w Teatrze Polskim próbuje ratować spektakl, opowiadając o latach szykan i prześladowań nieledwie jak o najzabawniejszych przygodach podczas zabawy w podchody. Niestety ponosi go szarża i jest w tym mnożeniu anegdotycznych wiców coraz bardziej sztuczny i niestosowny. W dół

 

KATARZYNA BAGNIEWSKA, od 2011 w zespole Teatru Syrena, absolwentka łódzkiej filmówki, nie poradziła sobie z rolą Wendy w komedii Nicka Reada Trener życia (rez. Wojciech Malajkat), jej bohaterce brak było siły zdolnej zafascynować partnera, trudno było pojąć, z jakich powodów tytułowy psychoterapeuta zainteresował się tak bezbarwną postacią. W scenie listu do nieżyjącej matki oblewa egzamin ze Stanisławskiego. W dół

TOMASZ BŁASIAK w poruszającym monodramie Larsa Norena Sebastian X (reż. Grażyna Kania, Powszechny) unaocznia anatomię przemocy i zbrodni, Nie utożsamia się z napastnikiem i ofiarą w jednej osobie, ale próbuje opowiedzieć, jak do zbrodni doszło, stawia pytania, przedstawia napastnika, ale zachowuje do niego dystans. W górę

 

ELIZA BOROWSKA w dwu udanych rolach, Suki w w Nieskończonej historii (reż. Piotr Cieplak, Powszechny) i katechetki Benedykty w Boskim romansie (reż. Michał Walczak, Konsekwentny), nawracającej specjalistę od reklamy na katolicyzm. W obu rożnych rolach jej aktorstwo cechuje intensywność i umiejętność rysowania charakterystycznych postaci. Jako katechetka ujawnia specyficzną mieszaninę słodyczy, fanatycznego jadu i kobiecej zalotności. W górę

 

STANISŁAW BRUDNY po raz kolejny w zachwycającym duecie z Ireną Jun – tym razem jako leciwy ochroniarz w markecie w Józefie i Marii Turiniego (reż. Grzegorz Wiśniewski, Studio), próbujący nie poddawać się poczuciu zmarnowanego życia. W Madame (Teatr na Woli) w kilku epizodach, w tym jurnego Picassa (szeroki gest, zaborczy uśmiech) pokazuje, jak kilkoma kreskami tworzyć wiarygodne postacie. W górę

 

ANNA CHODAKOWSKA w charakterystycznej roli Nickiej, mistrzyni igły, na wzór i podobieństwo rozkochanych w sobie wwspółczesnych dyktatorów mody, i niebezpiecznej intrygantki dowodzi, że w Aktorze Norwida są krwiście napisane postacie. W Orestei wymija niebezpieczeństwa mnożone przez reżyserkę i wbrew spsiałej wersji całości mówi Ajschylosem z pogłosem patosu. W górę

 

GRZEGORZ DAMIĘCKI stanął przed niełatwym zadaniem zmierzenia się z rolą Podszewki (tak w tłumaczeniu Barańczaka nazywa się Spodek), zamienionego w osła, zawołanego a jurnego głupca w Śnie nocy letniej (reż. Bożena Suchocka, Ateneum). To jedna z ról legendarnych (grana także przez ojca aktora, Damiana). Jego Podszewka budzi śmiech i sympatię swoją zadzierzystością, pewnością siebie, nadętą tężyzną, ale i zdolnością podporządkowywania sobie innych. W górę

 

IZABELA DĄBROWSKA jak zawsze z niebezpiecznym błyskiem w oku w roli „przybocznej” Proroka Ilji (Teatr na Woli), twardej i podejrzliwej wobec innych kobiety o niespożytej energii, wcieleniu fanatycznej wiary, która przeciwstawia się nawet ubóstwianemu prorokowi – tak naprawdę nie wiadomo, kto tu rządzi: prorok czy ona. W górę

 

ADAM FERENCY w troistej roli bohaterów Szekspira, Shylocka, Otella i Leara (tu cierpiącego na raka tyrana), przechodzi przez piekło odrzucenia za sprawą swej starości, koloru skóry, pochodzenia, kryjąc w sobie mroczne tajemnice pożądania i występku. Staje się ofiarą, ale przede wszystkim katem. Rola zdyscyplinowana, mroczna i zaskakująca skalą zimnego okrucieństwa. W górę

 

KATARZYNA FIGURA jako Matka (Matka i dziecko, reż. Izabella Cywińska, Teatr na Woli) nie umie nawiązać nici porozumienia z porzuconym za młodu dzieckiem i jej nieporadność trzyma się sensu sztuki. Jednak zamknięta w szklanej klatce z synem na środku sceny, nie potrafi przekonać także widza do swoich racji, skromność stosowanych środków sprowadzając do monotonii. Bez zmian

 

JANUSZ GAJOS w Udręce życia Hanocha Levina (reż. Jan Englert, Narodowy) okazuje zniecierpliwienie i znużenie swoim życia u boku żony Lewiwy, ale i zagubienie ogarniętego popłochem starzejącego się mężczyzny, kiedy szuka w jej ramionach pociechy. Wszystko i tak na nic: „Udało mi się bardzo źle w życiu”, powie już po śmierci. Nawet bez goryczy, tylko ze zmartwiałą twarzą. W górę

 

KRZYSZTOF GLOBISZ wciela się nie tylko w dwoistą osobowość uczciwca Jekylla i potwora Hyde’a (Jekyll/Hyde, Polonia), ale także użycza głosu postaciom pojawiającym się na ekranie (nawet kobiecym). Kontroluje najostrzejsze formy wyrazu, pokazując cierpienia towarzyszące metamorfozom bohatera, jego wewnętrznej walce, nadczynności i niedoczynności fizycznej. W górę

 

WIKTORIA GORODECKAJA dowiodła, że potrafi wtopić się w tło, które buduje atmosferę spektaklu (dowcipne etiudy w Aktorze), ale w Orestei zawiodła, miotając się i wydając nieartykułowane dźwięki – jako Kasandra zamiaść siać grozę przedrzeźniała przypadek medyczny. Dla równowagi skroiła wiarygodną postać brzyduli na wydaniu w Shitzu (Ateneum, reż. Artur Tyszkiewicz). Bez zmian

 

OSKAR HAMERSKI jako tytułowy Aktor w komediodramacie Norwida pokazał przemianę hrabiego w artystę, wykorzystując inteligentnie cytat z roli Hamleta w nieukończonym łódzkim spektaklu Dejmka. W górę

 

JADWIGA JANKOWSKA-CIEŚLAK, tytułowa Hekabe (reż. Karolina Labakhua, Polski), powalona bólem matka. Nie uciekając się do psychodramy czy naturalizmu, emocjonalną siłę postaci buduje ekspresją ciała i głosu: oto Hekabe odsłania całun spowijający ciało jej syna i długo nie może pojąć, kim jest ofiara; po daremnej próbie ratowania córki pada na ziemię ze straszliwym skowytem; ze skrwawionymi rękami przechodzi „bez czucia”, jak umarła, przez scenę, by prowadzona smugą światła zniknąć w czeluści widowni jak w otchłani Hadesu. Wstrząsająca rola bez jednej fałszywej nuty. W górę

 

IRENA JUN – w roli starej sprzątaczki w markecie (Jożef i Maria), ongiś dobrze zapowiadającej się gwiazdeczki, potrafi wskrzesić werwę kabaretowej girlaski, przebierając się w jaskrawe stroje i peruki. Ale przede wszystkim wzrusza dramatycznie przeżywaną samotnością i zaborczą potrzebą bliskości. W górę

 

ELŻBIETA KĘPIŃSKA w niezwykłym tańcu śmierci w poetyckim spektaklu Nieskończona historia (reż. Piotr Cieplak, Powszechny) odsłania dziecięcą naiwność wiary w życie. Skromne horyzonty myślowe jej bohaterki rekompensuje okazywana wrażliwość na każdy okruch życzliwości. W górę

 

DOMINKA KLUŹNIAK nie odnalazła przekonującego tonu dla skomplikowanej postaci Eliona/Heliona/Ja. Nie odpowiada jej chłopięca rola postaci o nieziemskim odchyleniu, które próbuje uwiarygodnić manieryczną interpretacją wiersza. W dół

 

PIOTR KONDRAT w monodramie Shylock (Teatr Korez, Katowice) wg Kupca weneckiego precyzyjnie rysuje losy głównego bohatera jako biegły kramarz bukinista o talentach imitatorskich, który na oczach swoich klientów wciela w kilka głównych postaci dramatu Szekspira. W górę

 

CEZARY KOSIŃSKI jako jeden z lokatorów domu niezwykłych zwykłości (Nieskończona historia) z zadziwiającą prostotą przedstawia fragment poematu Gilgamesz; gościnnie w Och-teatrze jako „syn marnotrawny” (Pocztówki z Europy, reż. Krystyna Janda) ukazuje skrywaną początkową silną więź z odrzuconą rodziną, z którą odnajduje trudne porozumienie. W górę

 

ŁUKASZ LEWANDOWSKI do roli Iwana w Braciach Karamazow (reż. Janusz Opryński, Teatr Provisorium), zagranej z wewnętrznym skupieniem, ironią, ale i skrywaną pod maską dystansu burzą emocji i wątpliwości, dodał dwie odmienne role w Teatrze na Woli. W lluzjach Iwana Wyrypajewa (reż. Agnieszka Glińska), zagranych niemal rapsodycznie, bez dekoracji i inscenizacyjnej feerii, opowiada swoją wersję miłości jako Pierwszy Mężczyzna, w Proroku Ilji Tadeusza Słobodzianka gra komiwojażera Rotszylda, zawołanego handlowca, zachwalającego swój towar, a potem znoszącego poniżenia od niechętnej obcemu-Żydowi gromady. W górę

 

JOLANTA LOTHE jako Stara Kobieta (Hommage áżewicz, reż. Piotr Lachmann, Videoteatr Poza) porusza się na masywnym siedzisku, przesuwa go nie wstając, ale wykonuje szczególne ewolucje ciałem, aby z łomotem pokonać następne centymetry. Ta dramatyczna walka ze stawiającą opór materią wzmacnia niepowstrzymany pęd Kobiety do płodzenia. W górę

 

WOJCIECH MALAJKAT – łączenie roli reżysera i aktora w reżyserowanej przez siebie sztuce bywa zdradliwe. Malajkat nie dotrenował bohatera Trenera życia, jego Collin miał nie tylko kłopoty z opanowaniem tekstu, ale brak mu było lekkości, zróżnicowania emocjonalnego i energii. Rzecz inna z błyskotliwą rolą sędziego H. w Zbrodni z premedytacją (Polonia, reż. Izabella Cywińska), dopracowaną w najdrobniejszych szczegółach, groteskowym portretem śledczego, owładniętego chorobliwą obsesją wykrycia sprawcy. W górę

 

MARTA MALIKOWSKA-SZYMKIEWICZ w roli tytułowej Judyty (reż. Wojtek Klemm, Teatr Współczesny w Szczecinie), rywalizującej z nieco zniewieściałym Holofernesem, używa mocnych krzykliwych środków, aby przekonać do swych racji zwycięskiej kobiety. Kiedy jednak za sprawą reżysera tapla się ze swym wrogiem w nadmuchiwanym basenie, przypomina potem bardziej „miss mokrego podkoszulka”, jak pisała jedna recenzentka, niż mścicielkę. W dół

 

EWA MAKOMASKA nie uporała się z dwoma drewniano napisanymi rolami w spektaklach na Scenie Kameralnej Teatru Polskiego: w Czasie kobiet (reż. Nikołaj Chalezin) jako jedna z kobiet, znoszących prześladowania polityczne, i w Niepokornych, Ru (reż. Michał Sieczkowski) jako bojowa żurnalistka prowadząca talk show. Na braki w scenariuszu nic nie pomoże. Bez zmian

 

GRZEGORZ MAŁECKI jako Terry (W mrocznym mrocznym domu Neila LaBute’a, reż. Grażyna Kania), skazany na klęskę odtrącony syn, tłumi z widocznym wysiłkiem wewnętrzną burzę emocji. Wiecznie odpowiedzialny za swego młodszego brata, skrywa wiele tajemnic. Te które ujawnia, to wierzchołek góry lodowej jego mrocznej poranionej duszy. W górę

 

ANDRZEJ MASZTALERZ nie po raz pierwszy portretuje człowieka owładniętego obsesjami (Nieskończona historia), pozostającego we władzy monomanii. I tym razem, (jak poprzednio w Starusze) udaje mu się przekonująco sportretować człowieka na uwięzi własnych wmówień i fobii. W górę

 

WIESŁAWA MAZURKIEWCZ w roli nieznośnej Babci (Pocztówki z Europy), lżącej całe otoczenie, z nieodłącznym papierosem i balkonikiem, przeprowadza swoiste inspekcje w salonie, aby okazać wyniosłą miną i nie znoszącym sprzeciwu tonem głosu swoją niezawisłość i starczą wzgardę wobec innych. Zmienia się jednak w jednej chwili w uśmiechniętego podlotka, kiedy usłyszy przez telefon głos swego intymnego przyjaciela. W górę

 

ALBERT OSIK, 7 rok po łódzkiej filmówce, a już manieryczny. W Trenerze życia gra irytującego młodego samca i po części mu się to udaje, ale jednak nie potrafi zapanować nad niebezpiecznym nadmiarem środków, które przechodzą w szarżę – kiedy demonstruje swoją samczość (zwycięski chód, wypięty brzuch z nadmiarami tłuszczu, władcze rozwalanie się na kanapie). Efekt zabija przesada, z jaką podkreśla paskudny charakter postaci. W dół

 

OLGA PASZKOWSKA jako Nastazja Filipowna w niespójnym Idiocie (Studio, reż. Grzegorz Bral) nie panuje nad wymową, wykrzykuje kwestie, że nie sposób jej zrozumieć. Rola rozłożona na poziomie technicznym. W dół

 

SEBASTIAN PAWLAK z poświęceniem realizuje zamysły reżyserki (Oresteja, reż. Maja Kleczewska, Narodowy), choć ma kłopoty z artykulacją i nie potrafi porządnie powiedzieć ani jednego zdania. Ale za to w finale długo paprze się w mieszaninie pakuł i ciasta, oblepiając sobie twarz i włosy. Ten nużący bełkotliwy pseudorytuał ma zastąpić sens. W dół

 

KINGA PREIS w doskonale zestrojonej obsadzie Utworu o matce i ojczyźnie (reż. Jan Klata, Teatr Polski we Wrocławiu), idealnie wkomponowana w zbiorowe działania, przykuwa uwagę swoją zdolnością wywoływania emocji, współczucia i lęku. Kiedy kwili jako córka o matczyną miłość, trudno oprzeć się wzruszeniu. W górę

 

WŁODZIMIERZ PRESS portretuje człowieka martwego za życia. Jego Gunkel (Udręka życia) jest tak bezbrzeżnie osamotniony, że w sąsiadach Popochach, którzy właśnie odkrywają katastrofę swego pożycia, odnajduje wzorzec szczęśliwej rodziny. Daremnie próbuje u ich boku ogrzać się ciepłem rodzinnym. Kiedy jako niechciany gość wreszcie odchodzi, długo jeszcze dobiega małżonków jego tragiczne wycie bezdomnego psa, a na podłodze zostaje tylko mokra plama po parasolu. W górę

 

AGNIESZKA PRZEPIÓRSKA w monodramie I będą święta Piotra Rowickiego (reż. Piotr Ratajczak, Konsekwentny) ukazuje dramat kobiety, która po śmierci męża w katastrofie lotniczej wciągana jest w drapieżną grę polityczną. Siłą tego jednoosobowego spektaklu jest ukazanie zmian w postawie bohaterki, która nie podaje się manipulacji. W górę

 

MARCIN PRZYBYLSKI w roli Drew (W mrocznym mrocznym domu) tworzy psychologiczny majstersztyk. Gra wiecznie niedojrzałego młodszego brata o bluszczowatej naturze, który wszystkie swoje udręki zrzuca na tego starszego. Zręczny manipulator, próbuje podstępem uzyskać przewagę. Raz przymilny, raz histeryczny, ale przede wszystkim niebezpieczny i uczuciowo wyziębiony. W górę

 

ANNA SENIUK jako Lewiwa w Udręce życia tworzy portret kobiety walczącej o swoje małe szczęście, która sięga po wiele sposobów, aby zatrzymać przy sobie zbuntowanego Jonę (Janusz Gajos). Wybucha jak megiera-wulkan, wyrzucając z siebie skargi opuszczanej żony, ale też próbuje uwodzić albo zalotnie zaprasza męża do tańca. Każdy jej gest ujawnia poczucie przegranej, ale i zmysł praktyczny: ktoś to wszystko musi trzymać w garści. W górę

 

ANDRZEJ SEWERYN ma za sobą pracowity sezon. W Teatrze Polskim zaprezentował oryginalny monodram Szekspir forever, będący pokazem aktorskiej umiejętności metamorfozy, ale także swoistym wprowadzeniem do dzieła Stradfordczyka. W Molierowskiej Szkole żon (reż. Jacques Lasalle) zagrał Arnolfa miotanego namiętnościami – z olśniewającą łatwością przechodzi od nastroju triumfu do rozpaczy, od smaku słodkiej zemsty do poniżenia. Jego Arnolf łączy cechy Otella i Świętoszka. W Teatrze na Woli w tytułowym Proroku Ilji (reż. Ondrej Spišak) sportretował człowieka, którym kieruje wiara, spryt, intuicja, despotyzm i zdumiewająca życzliwość wobec innych. W górę

 

JUSTYNA SIEŃCZYŁŁO jako Pola Negri w Tango Notturno (reż. Barbara Sass, Kamienica) rysuje wiarygodny portret rozbitej wewnętrznie artystki. W pamięci pozostanie jej aktorska interpretacja tytułowej piosenki, której nadaje dramatyczny wyraz. W górę

 

MILENA SUSZYŃSKA już od kilku sezonów w Narodowym, ale dopiero teraz trafiła na swoją rolę, Jennifer (W mrocznym mrocznym domu). Jako młodziutka dziewczyna, tylko z pozoru jest pierwszą naiwną, kandydatką na ofiarę. Trochę się przekomarza, trochę prowokuje, równie dobrze może okazać się wampirem. W górę

 

BORYS SZYC gra Hamleta (reż. Maciej Englert, Współczesny), dla którego absurd, groteska, paradoks, gra słów, maska, maskarada nawet należą do pierwszych liter alfabetu porozumienia. Kpi ze służalczego otoczenia, bawi się poprawnością ich zachowania, potrafi tłumić i skrywać uczucia – widać to zwłaszcza w scenie z Ofelią, ale bywa też porywczy, gwałtowny, impulsywny. Jego Hamlet staje się jednym z nas. W górę

 

BARTŁOMIEJ TOPA nie zdołał uwiarygodnić myślowo pokrętnego i miałkiego wykładu, zawierającego przeczucia wielu futurologów i filozofów, opisujących metafizyczny niepokój człowieka (Wyspy, reż. Renate Jett, Nowy Teatr). Mimo wysiłków aktora, udatnie pokazującego typowe zachowania prelegenta, z tekstu nie wywietrzało głupstwo. Bez zmian

ADAM WORONOWICZ w roli Fiodora (ale i Szatana, i Chrystusa) buduje w Braciach Karamazow postać wieloznaczną, wymykająca się jednoznacznemu określeniu – między brudem życia a wzniosłością. Zmienne nastroje bohatera, porywy emocji i obojętność, wylewy ojcowskiej czułości i niechęci, namiętne pragnienie spełnienia miłosnego i pragnienie ocalenia duszy oto skala emocji, którą Fiodor Woronowicza objawia, popijając koniaczek i dyskutując ze swymi synami. W Kopenhadze (reż. Waldemar Krzystek, Imka) w ściszonym dialogu z partnerem (Jan Frycz) rysuje portret Wernera Heisenberga dociekliwego poszukiwacza prawdy, która wciąż wymyka się (jedn)oznacz(o)ności. W górę

 

MAGDALENA ZAWADZKA jako Evelyn (Pocztówki z Europy) ukrywa swoje lęki pod maską wiecznie zabieganej pani domu, zajętej garderobą i hodowlą kwiatów. Ciągle w ruchu, przebiega z lekkością i zalotnością przez scenę jak gość przybyły z innego świata, tylko od czasu do czasu objawia swoje prawdziwe niepokoje: nagłym krzykiem, zmartwiałym głosem, poruszającym współczuciem. W górę

 

WIKTOR ZBOROWSKI wrócił śpiewająco do Ateneum tytułową rola w Shitzu, przypominając o swoim oryginalnym głosie. Prawie nic nie robi, właściwie siedzi na kanapie, ale tak siedzi, że ciarki przechodzą. W górę

 

Tekst opublikowany na łamach tygodnika Przegląd

Leave a Reply