Przejdź do treści

Teatr jak wędrująca wyspa

 

Międzynarodowy Festiwal w Salamance pyta o przyszłość Europy

W Salamance kryzysu, który trawi gospodarkę Hiszpanii, nie widać. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Szacowne mury z najstarszym iberyjskim uniwersytetem i 30 tysiącami studentów z całego świata przyjaźnie zaprasza wieczorami do setek knajp i knajpeczek, gdzie przy leniwych rozmowach młodzi i starsi trawią godziny. Studenci jednak dobrze wiedza, że nie znajdą po studiach pracy w Salamance, prędzej w sąsiedniej Portugalii albo w Kataloni, gdzie sprawy mają się lepiej. Na razie jednak niepokój o przyszłość osłabia atmosfera miejsca.

[N/z autor relacji, szef Yoricka podczas dyskusji o teatrze europejskim w Salamance]

 

 

Na prostokątnym Plaza Mayor, otoczonym szczelnie imponującymi domami z czasów baroku, jeszcze sto lat temu używanym jako plac walki byków, rozsiadło się dziesiątki tawern i ogródkowych kawiarni wypełnionych do ostatniego miejsca, a pośrodku wielki balon z napisem FACYL – to skrót utworzony od nazwy Festival International de les Artes de Castilla y León. Hiszpanie umieją świętować, a ten najmłodszy z międzynarodowych festiwali w Hiszpanii już zasłynął jako miejsce przyjazne konfrontacji wielu dziedzin sztuki: teatru, muzyki, performansów, instalacji, tańca, literatury.

Taki wielobranżowy, interdyscyplinarny kurs obrał dyrektor artystyczny festiwalu, ceniony reżyser Calixto Bieito, rozmiłowany w muzyce klasycznej i operze, a zarazem otwarty na wszystko, co nowe, innowacyjne w kulturze. Festiwal w jego intencji ma poświadczać ogromną potrzebę obcowania ze sztuka, nawet, a może przede wszystkim w czasach kryzysu ekonomicznego – dlatego dedykuje go twórczości i wolności, otwierając szeroko program festiwalu dla twórców młodych i projektów specjalnie przygotowywanych z myślą o tym festiwalu.

FACYL zaskakuje skalą swego programu. Otwarty został kantatą „Vittae Misterium” z udziałem sopranistki Pilar Jurado i orkiestry Symfonicznej Kastylii i Leon, po drodze można było obejrzeć „Ludzie samochody i olej”, spektakl powstały w koprodukcji Teatru Romea z Barcelony i Teatru Narodowego ze Stuttgartu, ukazujący źródła współczesnego kryzysu w Europie, a na zakończenie spektakl uliczny „Mascara Urbana”, przygotowany przez trupę z Portugalii, właśnie na historycznym Plaza Mayor.

Ale i innych atrakcji nie brakowało. Publiczność porwał zespół DCA Philippe’a Decouflé (Francja), w którego reżyserii i choreografii zobaczyliśmy „Octopus”, magiczny spektakl skomponowany z sekwencji tańca nowoczesnego, technologii wizualnej (przetwarzany na ekranach ruch), niezwykle zmysłowy teatr ciała i muzyki, szukający nowego języka wyrazu dla podstawowych ludzkich uczuć i pragnień. Wynalazczość Decouflé zdawała się nie mieć końca, kiedy pokazywał balet rąk, formowanych w geometryczne kombinacje albo tworzył zadziwiające efekty, zbliżając kamerę do włochatej materii, pod którą tancerka budziła się do życia – wyglądało to tak, jakby materia ożywiona i nieożywiona nie odróżniały się już od siebie.

W diametralnie innej poetyce utrz6mana była opowieść o marzeniach (nigdy nie spełnionych) emigrantek, pokojówek z niezamożnych, poszukujących swego miejsca w nieprzyjaznym, wrogim świecie, rządzonym twardymi regułami podaży i popytu. Rzecz być może nie przekroczyłaby granicy banału, gdyby nie forma spektaklu. Reżyser Burkhard Kosminski (Teatr Narodowy w Mannheim) umieścił akcję sztuki Felicii Zeller w pokoju z zabawkami, między którymi próbują wybić się na niezależność ludzie zdani tylko na siebie. Za tło akcji obrał instalację z kosmonautą – sztuka nosi tytuł „Rozmowy z astronautą”, chociaż nikt z nim nie rozmawia. Akrobacje podniebne aktora, to jednak swego rodzaju fata morgana marzeń. Nikt z nich kosmonautą nie zostanie, ale wizja niezależności w kosmosie natrętnie kołacze się w myślach bohaterów.

Cóż wynika z takiej konfrontacji, jaki teatr i jaka Europa? Na to pytanie próbowaliśmy znaleźć odpowiedź (tymczasową, niepewną) podczas dyskusji w patio Bilblioteki Publicznej w Salamnce, w której grupa krytyków i dyrektor festiwalu spotkali się z publicznością. I mimo że aura tego miejsca działała łagodząco, rozmowa nie była grzecznościowa, pojawiło się wiele pytań o przyszłość kultury i teatru. Miejsca dramaturgii i teatru politycznego.

Podpowiedzi można szukać w opublikowanej niedawno książce Zygmunta Baumana „Kultura w płynnej nowoczesności”, która sztuce wyznacza rolę kluczowego narzędzia zmian. Przy czym umyka przed stawianiem „ostatecznego celu”, co było centralną troską dawnych wielkich utopii i ideologii, ale zadanie utożsamia z nigdy nie mającej końca tworzeniem możliwości rozwoju i wyboru. Przypomina to wędrującą wyspę ze spektaklu Krzysztofa Garbaczewskiego „Życie seksualne dzikich” (Nowy Teatr), za którą wędrując można przemieszczać się za uciekającym horyzontem.

 

Tomasz Miłkowski

Leave a Reply