Przejdź do treści

Teatralne delikatesy

Kasta la vista w Ateneum

 

Jeszcze za czasów PRL pewien reżyser teatralny mówił: „Robię sztuki delikatesowe”. Widząc zdziwione spojrzenia, wyjaśniał z nieco cynicznym uśmiechem: „Kończą się przed 21., aktorzy zdążą jeszcze po pół litra do delikatesów”.

 

 

W czasach PRL robienie sztuk „delikatesowych”nie było normą. Publiczność nie była tak niecierpliwa, jak dzisiejsza. Do teatru chodziło się po to, żeby się rozsiąść, smakować sztukę, śledzić dramat rozgrywający się na scenie, podziwiać kunszt aktorów. Spektakle, kończące się około 22., a i później, były normą. A gdy zdarzały się takie inscenizacje-maratony, jak Z biegiem lat z biegiem dni (7 godzin) w reżyserii Andrzeja Wajdy w Starym Teatrze w Krakowie, czy pamiętna Oresteja w reżyserii Petera Steina (9 godzin) z teatru Schaubühne, prezentowana podczas festiwalu Teatr Narodów w warszawskim Teatrze Dramatycznym, widzowie walili drzwiami i oknami, nie bojąc się wielogodzinnego siedzenia w teatrze.

 

Dzisiejszy widz z trudem wytrzymuje spektakle trwające ponad dwie godziny. Stołeczna publiczność wychodziła z 4-godzinnego przedstawienia Trylogii w reżyserii Jana Klaty ze Starego Teatru, prezentowanego na tegorocznych Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. Nie sądzimy, żeby przyczyną był poziom dzieła, bo spektakl Klaty jest przedstawieniem świetnym, żeby nie powiedzieć wybitnym, poczynając od sposobu przełożenia na teatralną scenę powieści Sienkiewicza, poprzez klarowne wyłożenie myśli inscenizatora, a kończąc na aktorstwie, które jest rewelacyjne, ze szczególnym wskazaniem na Krzysztofa Globisza w podwójnej roli Bohdana Chmielnickiego i Andrzeja Kmicica.

Przecież publiczność WST umie docenić dobry spektakl, więc – miejmy nadzieję – to nie niechęć do krakowskiej Trylogii wygoniła ją z teatru, a czas trwania inscenizacji. Zresztą podobnie dzieje się na wielogodzinnych przedstawieniach Krzysztofa Warlikowskiego ((A)pollonia), czy Krystiana Lupy (Persona. Ciało Simone).

Widz wychowywany na serialach, których odcinki trwają około 50 minut, nie jest w stanie dłużej skupić uwagi na tym, co dzieje się na scenie, szczególnie gdy spektakl nie jest lekką komedyjką, ale dramatem wymagającym od widza głębszego zaangażowania tak intelektualnego, jak emocjonalnego.

Teatry, znając już tę skazę publiczności, coraz częściej włączają do swojego repertuaru spektakle „delikatesowe”, trwające nie dłużej niż 1.50 godziny. Wystawiają je przede wszystkim teatry prywatne, których na teatralnej mapie stolicy coraz więcej, ale nie brak ich także w repertuarze scen tzw. państwowych. Są to w większości farsy na kilku aktorów lub składanki słownomuzyczne.

 

Teatr Ateneum wystąpił niedawno z prapremierą sztuki Kasta la vista pióra Sebastiena Thiery w tłumaczeniu Bartosza Wierzbięty (autora polskich dialogów do filmu Shrek). Spektakl, grany na scenie głównej, trwa 1 godzinę 40 minut, co jest starannie odnotowane w ulotce z repertuarem sceny imienia Stefana Jaracza. Nie jedyny to zresztą „delikates” teatru. Są jeszcze : Miasto (Scena 61) trwa 1.15; Bóg mordu (Scena 61) – 1.15; Sceny niemal małżeńskie (Scena na dole) – 1.10; Jesienin (Scena na dole) – spektakl muzyczny – 1.15; Chlip hop (Scena na dole) – spektakl słownomuzyczny – 1.15; Chyba już można (Scena na dole) – 1.30.

 

Kasta la vista, w której gra pięciu aktorów, opowiada historię anegdotą i nastrojem nawiązującą do Procesu Franza Kafki i perypetii Józefa K. Bohater Kasta la vista nazywa się Jacek Kraft. I tenże Jacek K. przychodzi rano do banku, w którym ma konto, i chce podjąć pewną sumę pieniędzy. Transakcja okazuje się niemożliwa do zrealizowania, a trudności, jakie bank robi K., piętrzą się z minuty na minutę. W efekcie Jacek K. staje się więźniem banku, który stawia mu absurdalne oskarżenia, w dodatku nie wiadomo, kto będzie je osądzał i rozstrzygał. Sytuacja wydaje się bez wyjścia. Zakończenie kłopotów Jacka K. będzie równie absurdalne, jak ich rozpoczęcie…

 

Głównymi adwersarzami w tym przedstawieniu jest bankowy kasjer o imieniu… Jacek – gra go Artur Barciś – i klient, Jacek Kraft w wykonaniu Krzysztofa Tyńca. Trzy, zróżnicowane długością obecności na scenie, epizody grają Elżbieta Kępińska, Marzena Trybała i Jadwiga Jankowska-Cieślak.

Nie trzeba przekonywać, że taki zestaw artystów daje gwarancje wysokiego kunsztu gry aktorskiej. I tak jest, niemniej Krzysztof Tyniec jako Jacek Kraft świeci w tym spektaklu najjaśniej.

Tyniec gra niezwykle konsekwentnie – jego bohatera poznajemy jako człowieka uprzejmego, dobrze wychowanego, który w sytuacjach nieporozumienia nie traci formy. Nawet wówczas, gdy zdenerowanie Jacka K. sięga zenitu – nie staje się brutalny, chamski, nie wrzeszczy prymitywnie – a w tej roli łatwo osunąć się w przerysowanie poniżej granicy dobrego komediowego smaku. To bardzo ciekawe i inteligentne poprowadzenie bohatera. Dzięki temu, gdy wybrzmiewa absurdalne zakończenie sprawy Jacka K., nadaje to bohaterowi pewien, niemal tragiczny rys. Może dlatego wychodzimy z teatru z dreszczem niepokoju na plecach, że taka sytuacja, w świecie zawładniętym przez wielkie korporacje, może zdarzyć się i w naszym banku.

Niemniej Kasta la vista, jakkolwiek zgrabnie zrealizowana teatralna zabawa, pozostaje tylko zabawą. Pozostaje tylko przyjemną rozrywką. Jednak od przyjemności łatwo się uzależnić. Jesteśmy zadowoleni więc, coraz chętniej szukamy następnej farsy, komedii, kolejnej sztuki „delikatesowej” – znów będzie lekko, łatwo i przyjemnie…

W jednym z majowych weekendów w repertuarze stołecznych teatrów poza Cydem (Teatr Polski), Fedrą i Księżniczką na opak wywróconą (obie sztuki – Teatr Narodowy) nie było spektakli z tzw. wielkiej klasyki światowej, nie było też dramatów polskiej klasyki. Królowały komedie i farsy. Te przedstawienia zaczynają spełnić podobną rolę jak odcinki seriali – bawią, śmieszą, może przynoszą ulgę, ale czy mogą zastąpić rzetelny duchowy pokarm, jakimi są dramaty Szekspira, Moliera, Czechowa, Słowackiego, Mrożka, Różewicza etc., etc.?

Grażyna Korzeniowska

_______________________

TEATR ATENEUM – Scena główna

Kasta la vista – Sebastien Thiery,

Tłumaczenie – Bartosz Wierzbięta

Reżyseria i scenografia – Ewelina Pietrowiak

współraca scenograficzna i kostiumy – Małgorzata Bursztynowicz

Występują:

Krzysztof Tyniec

Artur Barciś

Marzena Trybała

Jadwiga Jankowska-Cieślak

Elżbieta Kępińska (gośc.)

Prapremiera 28.04. 2011

 

 

 

Leave a Reply