Przejdź do treści

Chopin brzmi(ał) w Trzcinie (i na Smolnej)

 

Byłem w teatrze – co mi się ostatnimi czasy rzadko zdarza, m. in. ze względu na komercyjną miałkość wielu stołecznych spektakli – i nie pożałowałem. Ba, nawet podążyłem za tym bezdomnym przedstawieniem z Fabryki Trzciny na Pradze do Śródmieścia (lud wejdzie do śródmieścia) na ulicę Smolną, gdzie przygarnął je tamtejszy Dom Kultury. A oto dlaczego…

 

 

Otóż sztuka, na którą zostałem zaproszony – Obłoczni, czyli Sen Chopina – autorstwa Grzegorza Walczaka okazała się dziełkiem całkiem sympatycznym i wartym wysiłku wyjścia z domu. Oparta jest ona, choć nie jedynie, na swoistym, a wydobytym z ksiąg starych i nowych, „korespondencyjnym dialogu” między samym Fryderykiem Chopinem i Julianem Fontaną – kopistą, sekretarzem, wydawcą, a przede wszystkim rówieśnym przyjacielem naszego Mistrza – z wplecioną, w tę wzajemną między nimi „grę”, muzyką Fryderyka: i to w niezwykłej aranżacji – czytelnej parafrazie autorstwa Marii Pomianowskiej. Słyszymy tu też piękne wykonania pianistki z Filharmonii Narodowej – Ewy Beaty Ossowskiej – fragmentów oryginalnej muzyki i Chopina, i Fontany. Nie jest to zwykła ilustracja muzyczna do tekstu, ani nie są to przypadkowe wstawki. Materia słowna i muzyczna zostały potraktowane równoważnie.

Obłoczni, czyli Sen Chopina w obydwu tych dziedzinach stanowią próbę zupełnie odmiennego podejścia do życia i dzieła Chopina, niż miało to miejsce w większości okolicznościowych, zeszłorocznych rocznicowych programach, wyraźnie je w wielu elementach przerastając (aranżacje muzyczne, zaskakujące „rozmowy” obu postaci, humor i dystans). Może dlatego twórcy spektaklu wyłamali się także nieco, z przyjętego jako oczywisty, zeszłorocznego kalendarza, choć premiera odbyła się jeszcze 8 listopada w ubiegłym roku (Teatr Praga, w Fabryce Trzciny),

i gotowi są grać nadal, jeśli znajdą życzliwych sponsorów…

Siłą tego spektaklu – poza znakomitym aktorstwem obydwu zaproszonych przez Grzegorza Walczaka tuzów polskiej sceny, czyli Henryka Talara i Olgierda Łukaszewicza – jest oryginalność muzycznego wykonania i pomysł nie tylko słownego konfliktu, zawartego w scenariuszu, swego rodzaju iskrzącego starcia między Chopinem a Fontaną, ale również przeniesienie go do warstwy muzycznej. „Spór” ten – jako swoista Fontany zemsta zza grobu nad genialnym przyjacielem – wyraża się w spontanicznej „presji” muzycznych instrumentów etnicznych z różnych części świata i egzotycznych kultur – w postaci brzmieniowych „przeróbek” Marii Pomianowskiej, z całym arsenałem stylistycznym jej zespołu, wobec nieskazitelnej czystości chopinowskiego oryginału fortepianowego. Pojednanie „pojedynkujących się”, wielkiego i małego, kompozytorów następuje w puencie, oczywiście w wyniku muzyki, której żywioł jednoczy ich i uspokaja jak śmierć.

Rzecz całą nasycił Walczak niemałą wiedzą faktograficzną, ale dla większej atrakcyjności, a zarazem zasadności funkcjonowania Chopina na 5. kontynentach (taki jest tytuł najnowszej płyty Marii Pomianowskiej) akcję osadził po śmierci obu adwersarzy, przebywających gdzieś w „czyśćcowym” zawieszeniu, w obłokach – stąd tytuł: Obłoczni. Swoisty to, nieco „metafizyczny”, ale zarazem zdystansowany rodzaj pomysłowego fantasy. Funkcjonuje tu jeszcze postać metafizyczna – Obcy// Reżyser, (upadły anioł), którego resztki nadłamanego skrzydła przywdział sam autor.

Główny wątek konfliktu Walczak oparł na tekstach źródłowych (cytaty z nich wykorzystywane są w sztuce), a zwłaszcza na nowoodkrytych listach Chopina i jego przyjaciela Fontany, który – jak się okazuje – miał do Chopina przez całe życie głęboko skrywane pretensje i żal. Listy te opublikowała rok temu Magda Oliferko w swojej interesującej książce wydanej przez Narodowy Instytut Fryderyka Chopina w 2009 r. pt. Fontana i Chopin w listach. Swoje niezwykle intensywne, często ambiwalentne, skrajnie przeciwstawne uczucia do Chopina Fontana wyartykułował dopiero po śmierci przyjaciela, czyli dopiero w prezentowanej sztuce. Ale że tego typu napięcia naprawdę istniały, i że przyjaźń jego okazała się nieco „szorstka”, potwierdzają nieznane dotąd, niedawno opublikowane listy Fontany, niezwykle barwnej i tragicznej postaci.

Mimo, że spektakl ma wyraźny walor poznawczo-edukacyjnego przedsięwzięcia, to dzięki nietypowemu podejściu, nie „na kolanach” wobec naszego narodowego skarbu, jakim niewątpliwie stał się Chopin, Obłoczni przez publiczność zostali wyjątkowo ciepło przyjęci.

Przy pełnej sali nie tylko na premierze w Teatrze Praga, ale i 24. 01. 2011 na „Scenie na Smolnej ” Henryk Talar i Olgierd Łukaszewicz ponownie zagrali tak, że czuło się ich symbiozę z widzami, świetnie odbierającymi wszelkie niuanse relacji między zmagającymi się przyjaciółmi (jak niegdyś między Mozartem i Salierim). Tak zwana fala zwrotna, płynąca od publiczności, jeszcze bardziej pozytywnie „nakręcała” aktorów, którzy w pełni wydobyli niuanse psychologiczne oraz sytuacyjny dowcip zawarty w tekście. A były też w ich grze momenty prawdziwie wzruszające. Wreszcie owacje na stojąco i kilkakrotne bisy.

Można mieć nadzieję, że ta rzeczywiście interesująca sztuka znajdzie na dłużej swego mecenasa – może jakiś teatr. Do tej pory rolę mecenasa przyjął Adam Struzik – Marszałek Województwa Mazowieckiego, który dofinansował produkcję tego spektaklu. Teraz trzeba by się zająć rozpowszechnieniem Obłocznych tak, aby sam sobie pozostawiony Zespół szlachetnie nawiedzonych artystów nie musiał się tułać jedynie w swych marzeniach, czyli w przestrzeniach podobłocznych, lecz mimo kryzysowych, zwłaszcza dla kultury czasach, mógł przedstawiać tę naprawdę muzycznie ciekawą i zgrabną teatralnie sztukę.

 

Janusz Termer

 

 

Leave a Reply