Przejdź do treści

XI 2004

Listopad 2004

 

29 listopada

ZIMA Jewgienija Griszkowca, reż. Mirosław Sikora, Teatr Druga Strefa, premiera w Jednostce Wojskowej w Sochaczewie.

 

27 listopada

PRZERWANA PIEŚŃ wg Na dnie Maksyma Gorkiego,tłum. Anna Kamieńska, Jan Śpiewak, oprac. tekstu i reż. Wiesław Komasa, scenografia Monika Jagoda (dyplom ASP), muz. Jan A.P. Kaczmarek, praca nad słowem Katarzyna Skarżanka, Akademia Teatralna, Collegium Nobilium.

 

„Wyraźnie widać, że aktorzy wiedzą, co grają, potrafią budować postać i prowadzić ją konsekwentnie aż do finału. Zmniejszyłabym tylko nadekspresję, która zresztą jest błędem młodości chyba u wszystkich początkujących aktorów. Gratulacje” [Temida Stankiewicz-Podhorecka, „Nasz Dziennik” nr 9, 12 stycznia 2005].

 

22 listopada

GŁUCHONIEMOC Natalii Fijewskiej-Zdanowskiej, reż. autorki, monodram Zuzanny Fijewskiej, Teatr Sióstr Fijewskich.

 

„Bohaterkę spektaklu – niezbyt rozgarniętą nastolatkę – poznajemy w poczekalni ginekologa. Opowiada nam o swoim życiu: mamie i jamniku. Po chwili poznajemy cel jej wizyty u lekarza – w trakcie wakacyjnej pielgrzymki zaszła w ciążę z przypadkowo poznanym chłopakiem. Jest to poruszająca opowieść o dzieciach wchodzących w świat dorosłych; nie tyle ostrzeżenie, co oskarżenie polskiej współczesności” [Mirosław Baran, „Gazeta Wyborcza” – Trójmiasto nr 248, 24 października 2005].

 

NAGRODY

Specjalna, za scenariusz, reżyserię i grę aktorską na V Festiwalu Teatrów Młodzieżowych Mały Azyl 2004.

Główna nagroda aktorska na Przeglądzie Teatrów Amatorskich SPOT 2005 w Warszawie.

Wyróżnienie na Przeglądzie Monodramu Współczesnego w Starej Prochowni w Warszawie, jury uznało go za wydarzenie.

 

11 listopada

TAMARA Johna Krizanca, tłum. Małgorzata Semil, reż. Tomasz Dutkiewicz, scenografia Anna Popek, kostiumy Dagmara Czarnecka, Wojciech Czapla, przedstawienie impresaryjne, grane w Pałacu na Wodzie w warszawskich Łazienkach, połączone z kolacją (bilet: 210 zł).

 

„Nawet zły teatr może mieć walor szekspirowskiego zwierciadła wystawionego na gościniec. To przypadek warszawskiej „Tamary” Tomasza Dutkiewicza. Trzynaście lat po prapremierze dramatu w Studio widać, co spodlało na polskich scenach. W lustrach pałacu Na Wodzie przegląda się i wdzięczy szmira, komercja i blichtr” [Jacek Cieślak, „Rzeczpospolita” nr 262, 8 listopada 2004].

 

8 listopada

KOSMOS Witolda Gombrowicza, reż. i adaptacja Michał Walczak, opieka art. Andrzej Pawłowski, scenografia Szymon Gaszczyński, przedstawienie warsztatowe studenta III roku Wydziału Reżyserii Akademii Teatralnej w Warszawie – Michała Walczaka, wyprodukowane przez Stowarzyszenie Drama we współpracy z Akademią Teatralną, grane w klubie Le Madame.

 

„Tymczasem publiczność sama sobie grzecznie ustawiła krzesła, aktorzy popijali piwo i do ostatniej chwili bawili się z rówieśnikami: zacząć, nie zacząć? No i zrodził się ten „Kosmos” nie wiadomo jak. I już po chwili Witold (Marcin Sitek) z Fuksem (Michał Piela) torowali sobie między krzesłami drogę do zakopiańskiej willi. Były znaki, wróble, Katasia i powieszony kot. Był nastrój. Był i Leon w kożuchu (genialny Paweł Koślik) i grał tak, że ludzie przestali pić piwo, tylko popalali nerwowo papierosy. I uwierzyłam, że bez dorabiania gęby, że bez pretensji, zadęcia i wielkich pieniędzy można kawałek teatru zrobić. Chropowate to było, skromne, ale szczere” [Monika Powalisz, „Gazeta Wyborcza” nr 30 – „Wysokie Obcasy” 5-6 lutego 2005].

 

7 listopada

POROZMAWIAJMY O ŻYCIU I ŚMIERCI Krzysztofa Bizia, reż. Tomasz Man, scenografia Magdalena Gajewska, muz. Bracia K, Teatr Powszechny, Scena Garaż Poffszechny

 

„Wśród nihilistycznego bełkotu młodych brutalistów z importu sztuka Krzysztofa Bizia zaskakuje trafnością spostrzeżeń i dojrzałością w ocenie zagubienia współczesnego człowieka” [Janusz R. Kowalczyk, „Rzeczpospolita” nr 267, 15 listopada 2004].

 

„Aktorzy grają jak natchnieni. Zwłaszcza Ewa Dałkowska, żona wyzuta z małżeństwa, matka wyzuta z macierzyństwa, dojmująco sama i bezradna. Kiedy na koniec już wie, że jej życie okazało się pomyłką, z genialną intuicją, uśmiechnięta na pozór rzuca swym mężczyznom w twarz: 20 zmarnowanych lat!. Ten uśmiech boli mocniej niż krzyk czy uderzenia batem” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna” nr 289 10 grudnia 2004].

 

„Zbudowanie na podstawie tak nietypowego tekstu interesującego przedstawienia wydaje się niemożliwością. A jednak w spektaklu w reżyserii Tomasza Mana w Teatrze Powszechnym śledzimy w napięciu tę rozmowę bez rozmowy od pierwszej do ostatniej sekundy. Sprawiają to aktorzy – Ewa Dałkowska w roli matki, która nie ma komu powiedzieć, że jest chora na raka, Kazimierz Wysota jako jej mąż obojętny na tragedię żony i Krzysztof Szczerbiński jako syn, narkotykowy diler, który zmusza dziewczynę do usunięcia niechcianej ciąży. Każdy odgrywa własną komedię z telefonem w ręku, najpierw kłamie i manipuluje, później rozpaczliwie szuka pomocy” [Roman Pawłowski, „Gazeta Wyborcza” nr 295 – „Co Jest Grane”, 17 grudnia 2004].

 

6 listopada

NOC Z WRETYŃSKIM, spektakl Oleny Leonenko, opieka art. Gustaw Holoubek, oprawa lit. Janusz Głowacki, scenografia Marcin Stajewski, muz. Aleksander Wertyński, oprac. muz. Marek Walawender, Teatr Ateneum, Scena na Dole.

 

„We wszystkich tekstach obecne jest niezadane na głos pytanie – jak żyć? I Olena Leonenko je dostrzega. Nie przestając być współczesną kobietą, utożsamia się z Wertyńskim i przedstawia widzom jego życiowy melodramat. Na scenie lub ekranie ten gatunek bywa śmieszny, w życiu wciąż porusza” [Jacek Marczyński, „Rzeczpospolita” nr 266, 13 listopada 2004].

 

NARTY OJCA ŚWIĘTEGO Jerzego Pilcha, reż. Piotr Cieplak, scenografia Andrzej Witkowski, muz. Paweł Czepułkowski, Jacek Fedorowicz, Michał Litwiniec, Teatr Narodowy, Scena na Wierzbowej.

 

„Na takie przedstawienie czekałem od lat. Przedstawienie, które zmierzy się z najważniejszym tematem w dzisiejszej Polsce – mitem Papieża. To paradoks, że postać, która przeorała świadomość Polaków w ostatnim ćwierćwieczu, była dotąd nieobecna w teatrze. Chociaż żyjemy otoczeni Jego wizerunkami, chociaż Jego słowa są cytowane przy każdej okazji, chociaż każdy Jego krok śledzą kamery telewizyjne, to temat Jana Pawła II i jego obecności w polskim życiu nie pojawił się na scenie (…) Sztuka Pilcha, odważna jeśli idzie o ujęcie tematu, nie jest arcydziełem z punktu widzenia dramaturgii. Za bardzo obciąża ją proza, z której wyrosła. Żywiołem tego autora jest opowiadanie, tymczasem scena wymaga zdarzeń i działających postaci, których w Nartach Ojca Świętego brakuje. Za często tutaj opowiada się o wydarzeniach, zbyt rzadko je odgrywa, co przytłacza przedstawienie” [Roman Pawłowski, „Gazeta Wyborcza” nr 262, 8 listopada 2004].

 

„Mechanizm socjologiczny tego sukcesu jest oczywisty: Pilch, pisarz znany i modny, wziął był na warsztat temat bez wątpienia intrygujący: postawił mianowicie pytanie, w jaki sposób obecność Polska na stolcu Piotrowym oddziaływa na mentalność polskiego społeczeństwa, jaki wywiera wpływ na jego duchowość. Pytanie to poniekąd zastępcze dla innego, nie zadanego pytania: co się stało z naszym krajem przez te kilkanaście lat po zmianie ustroju? Słowem, trudno nie przyłączyć się do entuzjazmu, kiedy mowa o śmiałym wyborze tematu i wejściu pisarza in medias res spraw polskich, zamiast kluczenia opłotkami. Od pomysłu jednak do spełnienia droga daleka, a uroczyste obwieszczanie, ze oto obcujemy z nowym „Weselem” z nową Wielką Improwizacją (jak to uczyniono w ostatnim numerze „Foyer”) na zakończenie graniczy ze śmiesznością” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna” nr 289, 10 grudnia 2004].

 

„Mimo wszelkie wydziwiania, wolę ja te narty od diagnoz naszej rzeczywistości z produkcji młodszych kolegów Pilcha. To przynajmniej bywa dowcipne. A że felietonowe te prawdy… nasza rzeczywistość nie zasługuje widać na więcej” [Tomasz Mościcki, „Życie” nr 251, 8 listopada 2004].

 

„Finał jest dobrym przykładem skali wyzwania. Dla Pilchowej generacji dwa były największe uniesienia życiowe: wybór Wojtyły i zwycięstwa piłkarskiej drużyny Górskiego. Wizja Papieża w piusce i białej sutannie strzelającego gole Niemcom, Brazylijczykom i Rosjanom jest felietonowym majstersztykiem. A Cieplak każe go recytować Władysławowi Kowalskiemu jak monolog na Mont Blanc: pruć się w romantycznym uniesieniu! Tekst trzeszczy, napina się – i nie pęka. Udany szus po stokach narodowej wyobraźni” [Jacek Sieradzki, „Przekrój” nr 48, 28 listopada 2004].

 

„Ale tak jak w Narodowym nie spudłował jeszcze nigdy. Przyczynę niepowodzenia widać gołym okiem: tekst, którego sprawcą jest, jak wiadomo, Jerzy Pilch” [Janusz Majcherek, „Teatr” 2004 nr 10].

 

„Autorzy spektaklu nie chcą robić uników, traktują swój temat serio, nie cofają się przed formułowaniem wcale nie oczywistych wniosków. Mówią wprost, co to może znaczyć – papież i moralność Bóg i znaki, przez które przemawia. W końcu padnie pytanie najpoważniejsze – Polacy otrzymali dzięki papieżowi niemal wszystko, a przecież ciągle tkwią w sytuacjach z Wesela. Ciągle gromadzą się na błoniach wpatrując się w niebo” [Maria Prussak, „Didaskalia Gazeta Teatralna” nr 64/12.2004].

 

„Konkluzja: w pamięci widza pozostaje głównie jakaś obsesja alkoholowa dominująca nad całością, sportowy język i błąkanie się po scenie postaci, które nie mają nic istotnego do powiedzenia. Tylko po co było podpierać się osobą Ojca Świętego?” [Temida Stankiewicz-Podhorecka, „Nasz Dziennik” nr 15, 19-01-2005].

 

PIĘKNA PAMIĘĆ Pierre-Olivier Scotto, Martine Feldmann, tłum. Katarzyna Skawina, reż. Romuald Szejd, scenografia Marcin Stajewski, kostiumy Ewa Zaborowska, Scena Prezentacje.

 

„Dzięki stonowanej w środkach, a przekonującej, wyrazistej grze Budzisz-Krzyżanowskiej powstała wspaniała przypowieść o blaskach i cieniach sławy” [Janusz R. Kowalczyk, „Rzeczpospolita” nr 263, 9 listopada 2004].

 

4 listopada

PATTY DIPHUSA Pedra Almodóvara, tłum. Hanna Torrent-Piasecka, scenariusz Remigiusz Grzela, reż. Marta Ogrodzińska, oprawa plast. Hubert Grabowski, monodram Ewy Kasprzak. TR Warszawa, pokazy przedpremierowe 29,30 i 31 VIII oraz 1 IX 2004 w klubie Le Madame.

 

Zwycięstwo Ewy Kasprzyk, która przez rok zabiegała o zgodę hiszpańskiego reżysera na realizację tego projektu. „Jej Patty Diphusa, oparte na felietonach Pedra Almodóvara zwierzenia międzynarodowej gwiazdy filmów porno, zawierające przewrotne komentarze do naszych czasów, wzbudziły prawdziwy entuzjazm. Aktorka, wystylizowana na seksbombę, jak nakazuje tekst, z rzęsami do podłogi i pstrokatą peruką do sufitu, rozdająca powłóczyste spojrzenia i zaczepiająca widzów; na koniec pokazała dramat kobiety tęskniącej za miłością. Może było to nazbyt sentymentalne, ale i wzruszające” [Tomasz Miłkowski, „Przegląd” nr 49, 11 grudnia 2005].

 

„Ewa Kasprzyk jako Patty stworzyła rolę w filmie, którego hiszpański reżyser nigdy nie nakręcił. Kiedy wchodzi do sali z podwórka, wydaje się, że zabłądziła tu z jakiegoś baru go-go albo gejowskiego klubu. W różowej peruce wielkości wiadra i obcisłej sukience wygląda jak drag queen. Wrażenia dopełniają monstrualnie wysokie obcasy, na których porusza się jak na szczudłach. Podczas godzinnego monologu Kasprzyk dokonuje psychologicznego striptizu, rozbiera swoją bohaterkę z jej najskrytszych przeżyć i intymnych przygód. W końcu z tandetnej seksbomby wyłania się samotna, zagubiona kobieta manipulowana przez mężczyzn” [Roman Pawłowski, „Gazeta Wyborcza – Stołeczna” nr 267, 15 listopada 2004].

 

Leave a Reply