Przejdź do treści

X 2004

Październik 2004

 

29 października

ICH SIEDMIORO Pauli Vogel, tłum. i reż. Karolina Szymczyk, muz. Maciej Majchrzak, kostiumy Katarzyna Pawłowska, Fundacja Scena Współczesna, premiera w Starej Prochoffni.

 

24 października

ZAPASIEWICZ GRA BECKETTA, na spektakl składają się sztuki Samuela Becketta: Katastrofa, Impromptu «Ohio», Ostatnia taśma Krappa, tłum. i reż. Antoni Libera, scenografia Ewa Starowieyska, Teatr Powszechny, Mała Scena.

 

Spektakl przygotowany dla uczczenia 50-lecia pracy artystycznej Zbigniewa Zapasiewicza.

 

„Zbigniew Zapasiewicz zawarł w tych rolach pełnię ludzkich możliwości – od buntu przez uległość po rezygnację. Pokazał jeden z możliwych wariantów faustowskiego losu. Głębię tragizmu trwale wpisanego w ludzki byt. Do wykreowania postaci użył zaskakująco skromnych środków: drobny ruch głową, głos modelujący w mroku opowieść o samotności i jej dojmujące, bolesne doświadczanie” [Janusz R. Kowalczyk, „Rzeczpospolita” nr 252, 26 października 2004]

 

„Zapasiewicz gra Krappa w ten sposób, że nie on w Krappa, ale Krapp przeistacza się w Zbigniewa Zapasiewicza. Jest więc to Krapp śmiertelnej powagi, wielkiej, ale po męsku przyjmowanej goryczy i szyderstwa – gdy trzeba bardzo – jadowitego. Nie ma tu wielkich kontrastów, rac, wirtuozersko zmienianego głosu – jest przejmująco wzruszający i chwilami przeraźliwy spokój. Wielka godność, którą chyba tylko dać może wielkie zrozumienie banalności życia” [Jerzy Pilch, „Polityka” nr 44, 30 października 2004].

 

„Zbigniew Zapasiewicz ofiarowuje studium człowieka wycofanego, nieomal z drugiego brzegu życia spoglądającego na bieg spraw ludzkich, odartego ze złudzeń, któremu pozostały tylko strzępy godności. To dość jednak, aby przekonująco wykazać, że nawet u kresu „nic” może zabrzmieć silnie, że wołanie z pustki czy o pustce może znaczyć – że jest, być może, wołaniem o sens w życiu, w sztuce, w teatrze” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna” nr 260, 5 listopada 2004].

 

„Jest bohaterem Becketta i nikim innym nie chce być. Dzięki niesłychanej skromności, wyzbyciu się wręcz aktorskiego „ja” udaje mu się stworzyć tak przejmujący obraz człowieka zanurzonego w oceanie samotności. Zdziwaczałego od wieloletniego, tylko własnego towarzystwa, znudzonego sobą i wyraźnie zniecierpliwionego oporem, jaki stawia starzejące się ciało. Ale też dzięki całkowitemu podporządkowaniu się autorskiej partyturze, czyli formie zaproponowanej przez autora, sięga najgłębszych znaczeń tekstu” [Elżbieta Baniewicz, „Twórczość” 2005 nr 2/3].

 

Nagroda Boya dla Zbigniewa za wybitne osiągnięcia aktorskie ze szczególnym uwzględnieniem ról w spektaklach „Zapasiewicz gra Becketta” i „Kosmos”.

 

23 października

I PÓKI ŚMIERĆ NAS NIE ROZŁĄCZY, CZYLI TRYPTYK CZESKI, spektakl złożony z Lotu Pavla Kunjasa, Srebrnego wesela Ladislava Fuksa, Wernisażu Vaclava Havla, tłum. Andrzej Sławomir Łagodziński, scenariusz Adam Sanjuk, reżyseria Agnieszka Czekierda, Adam Sanjuk, scenografia Antoni Barłowski, Jerzy Łazowski, Adam Sanjuk, Teatr Konsekwentny, premiera w Starej Prochoffni.

 

„Adam Sajnuk – staruszek ze „Srebrnego wesela” – jest tak śmieszny i prawdziwy, że trudno uwierzyć, iż pod siateczką zmarszczek kryje się młody mężczyzna. Wartą siebie partnerkę znajduje w Agnieszce Czekierdzie (z którą spektakl wyreżyserował)” [Iza Natasza Czapska, „Życie Warszawy” nr 294 – Po Godzinach, 16 grudnia 2004].

 

„Spektakl nie tylko bawi do łez, pod ludzkimi karykaturami ukazuje ból samotności i głęboką potrzebę uczucia. Konsekwentnym brakuje jedynie reżysera, który powściągnąłby tendencję do grepsów, skrócił całość i zabronił mrugać do publiczności, która lubi takie rzeczy, ale do czasu” [Roman Pawłowski, „Gazeta Wyborcza” nr 255 – Co Jest Grane, 29 października 2004].

 

19 października

NOCE SZEHEREZADY wg Księgi tysiąca i jednej nocy, reż. Natalia Bobińska, scenografia i kostiumy Elżbieta Biryło, muz. Zofia Dowgiałło, ruch sceniczny Jarosław Staniek, monodram Aleksandry Bożek, Collegium Nobilium.

 

„Sukces tego oryginalnego pomysłu byłby niemożliwy bez Aleksandry Bożek. I nie chodzi nawet o jej umiejętność wcielania się w postaci kobiet, mężczyzn, starców, staruch, a nawet wierzchowca. To w końcu powinien umieć każdy absolwent szkoły przy Miodowej. Bożek daje coś więcej – kwintesencję arabskiej kultury. Jest wcieleniem orientalnej erotyki, każdy ruch jej dala pokrytego złotą farbą to obietnica. Zarazem w postaci Szeherezady odnajduje tragizm kobiety sprowadzonej do roli niewolnika. Jej wspaniały naszyjnik okazuje się obrożą, na której aktorka chodzi uwiązana jak pies. Wielkie małe przedstawienie” [Roman Pawłowski, „Gazeta Wyborcza” nr 277 – Co Jest Grane, 26 listopada 2004].

 

16 października

ZATRUDNIMY STAREGO CLOWNA Mateia Visnieca, tłum. Krzysztof Warlikowski, reż. i adaptacja Sebastian Chondrokostas, pantomima Jerzy Winnicki, scenografia Marcin Stajewski, muzyka Urszula Borkowska, Teatr Ateneum, Scena 61.

 

„Jan Matyjaszkiewicz, Jan Kociniak (pełen szacunek za znakomity epizod pantomimiczny) i Artur Barciś dają w niej mistrzowski pokaz swych umiejętności, opowiadając poruszającą historię o ludziach, których życie się już zamknęło, ale ciągle łaknących potwierdzenie jego sensu, o artystach cyrku, którzy przeminęli niezauważeni” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna” nr 260, 5 listopada 2004].

 

„Podobna huśtawka nastrojów to znakomity materiał dla aktorów. Prowadzą swoje role, jak im w duszy gra, głównie jednak z osobna. Zamiast odpowiednio ustawionych scen otrzymujemy więc solówki i pojedynki wykonawców. Pracy reżysera, niestety, nie widać” [Janusz R. Kowalczyk, „Rzeczpospolita” nr 255, 29 października 2004].

 

NAGRODY:

Feliks warszawski za pierwszoplanową rolę męską dla Jana Kociniaka.

 

RYSZARD II Williama Shakespeare’a, tłum. Piotr Kaminski, reż. Andrzej Seweryn, scenografia Boris Kudlička, kostiumy Magdalena Tesławska, Paweł Grabarczyk, oprac. Muz. Piotr Kamiński, światło Felice Ross, Teatr Narodowy.

 

„Dla zwolenników Szekspira „na dziś” spektakl Seweryna będzie zapewne czymś w rodzaju zabytku albo drętwej piły, granej z obowiązku. Tymczasem ten spektakl jest dowodem, że można z powodzeniem iść drogą tradycji, a jednocześnie wykazać się wrażliwością i wyobraźnią na miarę nowych czasów. W Narodowym pokazano bowiem Szekspira uniwersalnego, nie podporządkowanego grze doraźnych aluzji czy interwencyjnych aktualizacji. To jest, oczywiście, droga trudniejsza, wymagają skupienia uwagi na sensach, słowach i symbolice spektaklu – obrazu człowieczej Golgoty, która jest losem głównego bohatera, a więc jak w moralitecie Każdego. Ten Ryszard jest opowieścią o dojrzewaniu do człowieczeństwa, pokrętną drogą błędów, za najwyższa cenę, ale o dojrzewaniu, które warto osiągnąć, jeśli chce się ocalić siebie porze blichtrem pozorów, przed życiem w masce roli (na przykład roli króla). Tę prawdę pojmie Ryszard przed śmiercią, wcale niepogodzony z przegraną, do końca walczący nie tylko o godność, ale i o życie” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna” nr 250, 23-24 października 2004].

 

„Seweryn zadbał o płynność narracji – akcja rozwijała się nawet wtedy, gdy brygada pracowników sceny ustawiała nowy plan gry. Z ciemności dobiegały głosy bohaterów, których światło – jak w filmowym rozjaśnieniu – wydobywało po chwili w zupełnie innym otoczeniu. Kongenialny przekład, stworzony dla tej inscenizacji przez Piotra Kamińskiego, sprawił, że język sztuki brzmiał czysto, świeżo i zrozumiale” [Janusz R. Kowalczyk, „Rzeczpospolita” nr 245, 18-10-2004].

 

„Szekspir odziera ludzi z masek, Seweryn im je nakłada. Krzysztof Kolberger w najlepszym okresie życia i aktorstwa udaje sędziwego starca, któremu trzęsą się ręce i drży głos. Teresa Budzisz-Krzyżanowska wręcz parodiuje Ninę Andrycz, Mariusz Bonaszewski parodiuje sam siebie, a Michał Żebrowski udaje Andrzeja Seweryna. W każdym geście i słowie. Szczyptę człowieczeństwa ocalił w swej postaci jedynie Artur Żmijewski. Ale to słabe pocieszenie. Reżyserzy bardzo rzadko sięgają po Ryszarda II. I chyba mają rację” [Jan Bończa-Szabłowski, „Rzeczpospolita” nr 245, 18-10-2004].

 

„W inscenizacji Andrzeja Seweryna szekspirowska tragedia straciła swoją głębię, stała się w dużej mierze niezrozumiała. Kryzys państwa, o którym mówi się niemal w każdej scenie, reżyser zinterpretował jedynie jako upadek moralności na dworze: w jednej ze scen jesteśmy świadkami orgii seksualnej, w której uczestniczy Ryszard i jego świta. Zamiast analizy rozkładu państwa mamy napiętnowanie niemoralnego prowadzenia się i braku pobożności” [Roman Pawłowski, „Gazeta Wyborcza” nr 246, 19 października 2004].

 

„Wielki wysiłek przyniósł mizerny rezultat. Góra urodziła mysz. Może jednak całkiem na darmo to się nie odbyło, może porażka przyniesie jakieś wnioski. Bo przecież nie pojedyncze nieudane przedstawienie jest ważne. Ważna jest przyszłość Teatru Narodowego. Nie da się go zbudować na amantach z filmów i seriali. Tu nawet mądry Seweryn nie pomoże” [Janusz Majcherek „Newsweek Polska” nr 44, 2 listopada 2004].

 

„Ciągłe wyciemnienia to pierwsza poważna nieporadność, druga to nieumiejętność poprowadzenia zespołu (najlepiej broni się Michał Żebrowski, który niewątpliwie posiada talent, ale samo naśladowanie sposobu mówienia Seweryna nie buduje jeszcze roli). Trzecią jest niezdolność do budowania dramaturgii spektaklu. W tym Szekspirze brakuje napięcia!” [Piotr Gruszczyński, „Tygodnik Powszechny” nr 45, 7 listopada 2004].

 

13 października

I PÓKI ŚMIERĆ NAS NIE ROZŁĄCZY, CZYLI TRYPTYK CZESKI, spektakl złożony z Lotu Pavla Kunjasa, Srebrnego wesela Ladislava Fuksa, Wernisażu Vaclava Havla, tłum. Andrzej Sławomir Łagodziński, scenariusz Adam Sanjuk, reżyseria Agnieszka Czekierda, Adam Sanjuk, scenografia Antoni Barłowski, Jerzy Łazewski, Adam Sanjuk, Teatr Konsekwentny, premiera w Starej Prochoffni.

 

„Adam Sajnuk – staruszek ze „Srebrnego wesela” – jest tak śmieszny i prawdziwy, że trudno uwierzyć, iż pod siateczką zmarszczek kryje się młody mężczyzna. Wartą siebie partnerkę znajduje w Agnieszce Czekierdzie (z którą spektakl wyreżyserował)” [Iza Natasza Czapska, „Życie Warszawy” nr 294 – Po Godzinach, 16 grudnia 2004].

 

„Spektakl nie tylko bawi do łez, pod ludzkimi karykaturami ukazuje ból samotności i głęboką potrzebę uczucia. Konsekwentnym brakuje jedynie reżysera, który powściągnąłby tendencję do grepsów, skrócił całość i zabronił mrugać do publiczności, która lubi takie rzeczy, ale do czasu” [Roman Pawłowski, „Gazeta Wyborcza” nr 255 – Co Jest Grane, 29 października 2004].

 

10 października

NIEDOKOŃCZONY UTWÓR NA AKTORA wg Czajki Czechowa, tłum. Natalia Gałczyńska,

i Sztuki hiszpańskiej Yashminy Rezy, tłum. Barbara Grzegorzewska; adaptacja, reżyseria i scenografia, Krystian Lupa, kostiumy Piotr Skiba, układ tańca Marta Dębska, Teatr Dramatyczny.

 

Długi spektakl „pozostawił wrażenie niedosytu. Zwłaszcza Czechow wybrzmiał zbyt sennie. Sztuka Rezy zaś zaskoczyła – rzadko Lupa bywa tak optymistyczny, tak pełen wigoru: Maja Komorowska w triumfalnym tańcu flamenco pokazała nie tylko swoją znakomita technikę, ale obdarzyła publiczność radością” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna” nr 260, 5 listopada 2004].

 

„Ta scena jest jak rażenie piorunem. Drugi wieczór widowiska Krystiana Lupy w warszawskim Teatrze Dramatycznym ma się ku końcowi, co bardziej niecierpliwi popatrują na zegarki. Grają Sztukę hiszpańską Yasminy Rezy. Właśnie Władysław Kowalski (Fernan) prosi o rękę Maję Komorowską (Pilar). Ta udaje, że nie dosłyszała, chce, by powtórzył jeszcze raz. Ale nie czeka, w odpowiedzi ubrana w czerwoną suknię i piękną chustę kobieta zaczyna swój ognisty taniec. Jest w nim chyba wszystko – radość i pokonanie bariery własnego ciała, potyczka z własną starością i afirmacja życia, takiego jakim jest, wreszcie odrobina groteski i autoironii – ruchy jakby chwilami zbyt kanciaste, tempo zbyt posuwiste. Apoteoza takiego stanu rzeczy, jaki nam wszystkim bywa ofiarowany z góry” [Jacek Wakar, „Życie” nr 223, 5 października 2004].

 

 

Nagroda Teatru za sezon 2004/2005 im. Aleksandra Zelwerowicza za najwybitniejsze osiągnięcia sztuki aktorskiej za role Pauliny i Aurelii dla Jadwigi Jankowskiej-Cieślak..

 

8 października

ROMEO I JULIA, musical Janusza Józefowicza i Janusza Stokłosy wg tragedii Szekspira, reż., choreografia i libretto Janusz Józefowicz, muz. Janusz Stokłosa, teksty piosenek Jan Wermer, dialogi Bartosz Wierzbięta, scenografia Andrzej Woron, Marek Chowaniec, kostiumy „Kikimora”, Teatr Studio Buffo.

 

„Język przedstawienia dobrze oddaje kwestia: „Nie mogę się dodzwonić do Romea! Chyba ma wyłączoną komórkę!”. Paradoksalnie jednak bardziej współczesne i przemawiające do młodej publiczności okazały się momenty liryczne, jak wzruszająca scena, w której Romeo stojąc w deszczu śpiewa o rodzącym się w nim uczuciu. W pamięci pozostaje też obraz Julii czekającej na kochanka przy tafli wody, w której odbija się zegar: widać przesuwające się wskazówki, słychać cykanie… Postawienie na nastoletnich amatorów okazało się strzałem w dziesiątkę. To ich naturalność, żywiołowość i przejęcie, z jakim odgrywają swoje role, a nie luzacki język czy rozbudowana machina sceniczna decydują o sile tego przedstawienia” [Aneta Kyzioł, „Polityka” nr 42, 16 października 2004].

 

„Grafomańska adaptacja najpiękniejszej historii miłosnej świata, napisana zresztą językiem, przy którym zapach z oczyszczalni ścieków jest jak pęk fiołków, kompletny brak gustu, bo te wszystkie luksusowe gadżety nijak nie są ze sobą skomponowane, artysta Teatru Narodowego, grający starego Kapuleta, tak przerażający w swej szmirowatości, że wampir Nosferatu jest przy nim tak łagodny i milutki jak oddział Armii Zbawienia, młodziutcy wykonawcy puszczeni samopas. Straszliwa muzyka, brzmiąca jak polskie zespoły rockowe sprzed 20 lat. Jeśli jeszcze dodać do tego okrzyk „Tybalt bez jaj!”, co znaczyć miało, żeby Tybalt nie stroił sobie żartów-to już wiadomo, że jest to Romeo i Julia Janusza Józefowicza, pupila Jeremiego Przybory, który -jak pamiętamy – preferował raczej inny gust” [Tomasz Mościcki, „Foyer” nr 6, 1 grudnia 2004].

 

7 października

GOMBROWICZ. OPERETA MUERTA, scenariusz i reż. Łukasz Czuj, scen. Michał Urban, muz. Marek Bazela, Teatr Studio.

 

„Bardzo to sprytnie obmyślane, zwarte, dowcipne i przenikliwie Gombrowiczowskie, przy czym grane z przyjemnością – widać aktorzy bawią się tekstem, robią to z pasją i dlatego spektakl budzi żywy odbiór” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna” nr 260, 5 listopada 2004].

 

Łukasz Czuj, oparł „swoje przedstawienie na apokryfach swojego autorstwa, połączonych z fragmentami powieści, dziennika, korespondencji, dramatów i wspomnień. Mimo tylu źródeł wcale nie odczuwa się ani nadmiaru tekstu, ani zdarzeń. I chociaż układają się w afabularnym porządku, mają zdolność budowania atmosfery. Spektakl Teatru Studio: Gombrowicz. Opereta Merta odznacza się czystością i skupieniem. Ascetycznie zaaranżowana przestrzeń staje się nagle pełna tajemnic. Napięcie przeplata się z rozbawieniem. Koncept z powrotem pisarza do ojczyzny i walką o godne miejsce pochówku nie wydaje się wcale trywialny. Wielka w tym wszystkim zasługa odtwórcy głównej roli Andrzeja Mastalerza. Z jego drobnej postaci bije trudna do zdefiniowania siła wyrazu” [Magdalena Jankowska, Kresy – Kwartalnik Literacki nr 4, 11-02-2005].

 

Leave a Reply