Przejdź do treści

V 2005

Maj 2005

 

19 maja

2007: MACBETH Williama Shakespeare’a, tłum. Stanisław Barańczak, reż. i adaptacja Grzegorz Jarzyna, scenografia i kostiumy Stephanie Nelson, muz. Abel Korzeniowski, światło Jacqueline Sobiszewski, opr. muz. Piotr Domiński, projekcje Bartek Macias, układ walk Michał Stanisławski, Mirosław Okniński, elementy iluzjonistyczne Maciej Po1, Teatr Rozmaitości, spektakl w hali d. Zakładów im. Ludwika Waryńskiego.

W tym spektaklu „nastąpiła przede wszystkim redukcja: zniknęła trwoga metafizyczna, zmagania Makbeta z przeznaczeniem i pokusami przekroczenia nakazów moralnych, zniknęła poezja, zniknęła wielka metafora, zniknęły też postacie (nie ma całego wątku lady Makduff i jej dzieci, zamiast trzech wiedźm jest jedna i to w czedarze, co może sugerować, że zło kryje się w islamie). Zamiast tego pojawili się bojownicy islamscy i centrum dowodzenia inwazją, dużo sztucznej krwi, męskie zabawy i iluzjonista z królikiem jako przeznaczeniem. I choć fascynująca swoim monumentalnym upadkiem przestrzeń bezużytecznej hali fabrycznej zakładów im. Waryńskiego czyni pewne wrażenie, to jednak zbyt mało, aby tak spreparowanego „Makbeta” uznać za sukces. Aktorzy utonęli w tej przestrzeni, stali się nieczytelnymi znakami niczym ołowiane żołnierzyki w rękach dziecka” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna” nr 140, 17 czerwca 2005].

„Reżyser wykorzystuje hollywoodzkie schematy, by obnażyć ciemną stronę amerykańskiej mitologii wojennej. Makbet początkowo jest kimś w rodzaju Rambo – żołnierza, który wbrew przełożonym realizuje ryzykowną misję. Ale zamiast patriotycznego happy endu z gwiaździstym sztandarem w tle, na scenie rośnie stos trupów. Raz uruchomiona machina przemocy działa coraz szybciej i coraz skuteczniej. Skoro można bezkarnie zabijać w walce, dlaczego nie robić tego we własnym domu? Skoro można zabijać mężczyzn, dlaczego nie kobiety i dzieci?” [Roman Pawłowski, „Gazeta Wyborcza” nr 117, 21 maja 2005].

„Jarzyna epatuje okropieństwami wojny (strzelaniny, odcinanie głów, samobójstwa bohaterów), ale ani przez chwilę nie zapomina o wysłaniu widzowi czytelnego sygnału: Nie lękajcie się! To jest sztuczne! To jest gra! Najmłodszym fanom swojego teatru oferuje dwugodzinną jazdę bez trzymanki, a ze starszych widzów kpi w żywe oczy. Konwulsje Ducha Banka, krwotok z ust Macbetha, jego żona dusząca się zakrwawionym prześcieradłem w pralni są już właściwie na granicy parodii gatunku. W finale przedstawienia Macduff (Michał Żurawski) rzuca Malcolmowi (Piotr Głowacki) odciętą głowę uzurpatora i obaj zanoszą się śmiechem. Nie, nie śmieją się z ulgą i nawet nie szyderczo. To śmiech z wybranej konwencji. Śmiech ze sztuczności, tandety efektu, jaki wybrał Jarzyna” [Łukasz Drewniak, „Foyer” 2005 nr 6].

WYRÓŻNIENIE dla przedstawienia 2007: Macbeth w Konkursie Fundacji Theatrum Gedanense na najlepszą inscenizację dzieł dramatycznych Shakespeare’a w Polsce w sezonie 2004/05.

 

15 maja

ZMARTWYCHWSTANIE Lusi Ogińskiej, reż. Bohdan Poręba, scenografia Maksymilian Biskupski, muz. Piotr Kizior, Fundacja Promocji Kultury Requiem, spektakl premierowy w Sali Kongresowej PKiN.

Prapremierę w Sali Kongresowej PKiN w Warszawie finansowała Samoobrona. Drugi raz tytuł pokazany był na festiwalu pieśni i poezji patriotycznej w Lubaczowie, a następnie dwukrotnie w Filharmonii łódzkiej i w Stalowej Woli.

„Dla Ogińskiej i Poręby nic się w Polsce nie zmieniło się od czasów Wyspiańskiego: wciąż te same spory, swary/wciąż honoru brak i wiary. Inny tylko diabeł przygrywa chocholemu tańcowi… I upiory przeszłości w inne odziane są szaty, miast głów przez Szelę zrąbanych mamy żołnierzy Katynia i Powstania Warszawskiego, pytających: Po co my umarli, o co my walczyli? Zjawa Marszałka krótko rozprawia się z demokracją: Ona tylko diabłu służy/ prawem polityków chroni [Jerzy Reszczyński, „Tygodnik Nadwiślański – Tarnobrzeg” nr 47, 24 listopada 2005].

„Reżyser znalazł jednak wyjście z zaklętego kręgu polskich dylematów. Zmienił pesymistyczny finał sztuki: chocholi taniec przerywa grom z jasnego nieba, czyli z sufitu Kongresowej. Grajek pada martwy, z krzyża schodzi Jezus Chrystus i, poprawiwszy koszulę, rusza na widownię między działaczy Samoobrony z przewodniczącym Lepperem na czele. Wszyscy klękają. Z głośników słychać hymn Redemptor hominis. To czytelne nawiązanie do idei wielkiej narodowej platformy wyborczej z Samoobroną i LPR-em pod patronatem redemptorystów wywołało entuzjazm na widowni, która nagrodziła artystów długą owacją na stojąco” [Roman Pawłowski, „Gazeta Wyborcza” nr 126, 2 czerwca 2005]

 

14 maja

INSPIRACJE – KAFKA wg Franza Kafki, tłum. Cezary Morawski, Juliusz Kydryński, adaptacja Reinhardt Simon. Cezary Morawski, reż. Reinhardt Simon, scenografia i kostiumy Katarzyna Proniewska-Mazurek, monodram Cezarego Morawskiego, Teatr Ochoty.

„Na spektakl składają się dwa opowiadania: Sprawozdanie dla Akademii i Kolonia karna, zaprezentowane jako nowoczesny wykład akademicki ze slajdami i pieczołowita anatomia zbrodni z wyświetlaną na ekranie projekcją video. O ile w pierwszej części spektaklu taki zabieg tłumaczy sytuacja wykładu, wzbogaconego przez użycie przeźroczy, o tyle w drugiej części sekwencja video, a nawet działania aktora, wchodzą w konflikt ze szczegółowym opisem zbrodni, który jest tematem opowiadania” [Kalina Zalewska, www.kulturalna.warszawa.pl, 20 maja 2005].

 

11 maja

GEZA DZIECIAK Jánosa Háya, tłum. Jolanta Jarmołowicz, reż. Zbigniew Brzoza, scenografia Marcin Jarnuszkiewicz, muz. Jacek Grudzień, Teatr Studio.

„Tytułowy Geza, chłopak cierpiący na autyzm (brawurowy debiut Wojciecha Zielińskiego), staje przed szansą życia jak inni, gdzieś tam na prowincji, w czasach „przekształceń własnościowych”, gdzie tylko ledwo dychający kamieniołom daje jakąś szansę na przetrwanie. Okazuje się jednak, że to lepsze życie, wcale nie jest lepsze, i że Geza nie jest jedynym zbędnym człowiekiem w tych nowych wspaniałych czasach. Zbędni są właściwie wszyscy bohaterowie tej niespiesznej opowieści o potyczkach z życiem, których los nie obdarzył siłą przebicia i charakterem zdobywców. Sztuka Háya pod czułą ręką reżysera staje się rentgenem wilczego świata: stawia diagnozę, ale o leczeniu musimy pomyśleć sami. Ta sztuka mądrze boli, uwiera, wzbudza niepokój” [Tomasz Miłkowski, „Przegląd”, 5 czerwca 2005].

„Pojazdy – trabant nadzorcy i autobus gruchot wożący robotników – wyłaniają się z nicości jak potwory. Taśma przemysłowa, przy której pracują bohaterowie, to w dwójnasób nieludzki cień przesuwający się pod sufitem. W tym świecie nieprzejrzystym niczym szara jama postacie robotników, rencistów i wiejskich bab, znakomicie naszkicowane przez Sławomira Orzechowskiego, Andrzeja Mastalerza, Stanisława Brudnego czy Dorotę Pomykałę, zdają się, przy całym bogactwie obyczajowego rysunku, też zszarzałe, zautomatyzowane, wprzęgnięte w refrenowy kołowrót praca-knajpa-łóżko-autobus” [Jacek Sieradzki, „Przekrój” nr 23, 2 czerwca 2005].

 

8 maja

OPOWIEŚCI O ZWYCZAJNYM SZALEŃSTWIE Petra Zelenki, tłum. Krystyna Krauze, reż. Agnieszka Glińska, współpraca Władysław Kowalski, scenografia Magda Maciejewska, kostiumy: Agnieszka Zawadowska, muz. Maciej Makowski, Teatr Dramatyczny.

„Poezja miesza się tu z purnonsensem, tworząc przejmującą, ale i przenikliwie zabawną opowieść o tęsknocie za miłością i poszukiwaniu szczęścia. Każdy z kilkunastu bohaterów jest sam dla siebie małym światem skazanym na nieuchronną porażkę. Jakkolwiek to nie każda postać z osobna jest szalona” [Janusz R. Kowalczyk, „Rzeczpospolita” nr 89, 14 kwietnia 2006].

„Inscenizacja Glińskiej polega na braku inscenizacji, i dobrze, reżyserka ufa autorowi oraz aktorom i na tym wygrywa, wiele kwestii nagradzanych jest brawami. Jedynie choreograficzny finał psuje dobre wrażenie, obraz bohaterów wykonujących mechaniczne, marionetkowe ruchy jest niepotrzebnym dopowiedzeniem myśli wpisanej w całe przedstawienie: że ktoś inny pociąga za sznurki naszego życia. Ale i tak na fali zachodniej komercji podmywającej polskie sceny ten spektakl jest wydarzeniem, bo nie wdzięczy się do widza, nie oszukuje drugą świeżością, ale celnie trafia w serca i umysły” [Roman Pawłowski, „Gazeta Wyborcza”, 11 maja 2005].

NAGRODY:

Feliks warszawski dla Waldemara Barwińskiego za rolę Muchy.

NAGRODA:

im. Aleksandra Zelwerowicza dla Jadwigi Jankowskiej-Cieślak m.in. za rolę Matki w Opowieściach o zwyczajnym szaleństwie.

 

6 maja

GOŚCIE Ronalda Harwooda, tłum. Jerzy Przeździecki, adapt. i reż. Ewelina Pietrowiak, muz. Michał Górczyński, monodram Katarzyny Zielińskiej, Le Madame.

Goście nie są typowym monodramem. To zdarzenie, które dzieje się tu i teraz, sytuacje rodzą się na oczach publiczności. Tekst daje możliwość improwizacji, reakcji na widza. W tym monologu każdy może znaleźć jakiś ułamek swoich myśli’ [Dorota Wyżyńska, „Gazeta Wyborcza – Stołeczna” nr 151 – „Co Jest Grane”, 1 lipca 2005].

 

5 maja

WARIACJE BERNHARDOWSKIE Przemysława f. [Fiugajskiego], reż. Gabriel Gietzky, muz. Aleksandra Gryka, scenografia Diana Marszałek, Teatr Powszechny, Garaż Poffszechny.

„Dwuznaczna forma gry z widzem i tekstem wytwarza szczególne porozumienie, rodzaj intelektualnego i estetycznego spisku przeciw światu, który upodobał sobie miernoty i fałsz. Stwarza to aktorom okazję do wirtuozerskich popisów techniki i zaskakujących, pozornie alogicznych gestów, czy zachowań, za których sprawą spektakl staje się Witkacowskim „mózgiem wariata na scenie”, albo – jak kto woli – współczesną wersją teatru absurdu” [Tomasz Miłkowski „Trybuna”, nr 140, 21 czerwca 2005].

„(…) para znakomitych aktorów – Grażyna Marzec i Zygmunt Sierakowski, pod kierunkiem młodego zespołu realizatorskiego stworzyła Wariacje bernhardowskie. (…) To pewien rodzaj utworu muzycznego na obraz i głos aktora. Impresja dźwiękowa o emocjach w relacji mężczyzna-kobieta. Przyznam, że w pewnych momentach poddałem się hipnotycznej fascynacji tym spektaklem” [Marek Frąckowiak, „Wprost, dodatek WiK nr 8, 5 czerwca 2005].

 

2 maja

TLEN Iwana Wyrypajewa, tłum. Agnieszka Lubomira Piotrowska, reż. Aleksandra Konieczna, scenografia Marta Dalecka, TR Warszawa.

Debiut reżyserski aktorki Aleksandry Koniecznej. Spektakl zrealizowany w ramach projektu Teren Warszawa, grany w budynku przy ulicy Marszałkowskiej 3/5, prezentowany na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Dialog we Wrocławiu (2003) i podczas Wiener Festwochen (2004).

Aktorzy „tworzą świat, w którym zatarły się granice między dobrem a złem, w którym na oślep, koślawo poszukuje się owego tlenu – miłości, bez której nie można żyć” [Joanna Targoń, „Gazeta Wyborcza – Kraków” nr 93, 22 kwietnia 2005].

„A tlen jest upragnionym celem, do którego dążą wszyscy bohaterowie, i motywem, który pobudza ich do wszelkiego działania. Gwałtownie walczą o swoje istnienie, dokonują irracjonalnych i rozpaczliwych gestów. Taka gorączkową temperaturę ma spektakl Koniecznej. Zrezygnowała ona jednak z klubowo-muzycznej ramy; kwestie wypowiadane w dramacie przez trzy postacie (Didżej, On i Ona) rozpisała na osiem osób, dotarta do szkieletu historii, ignorując formę dramatu” [Bartosz Frąckowiak, „Didaskalia” 2004, nr 61-62].

Leave a Reply