Przejdź do treści

IX 2004

Wrzesień 2004

 

 

28 września

JA, CÓRKA RASPUTINA Rafaela Akopdżaniana, tłum. Walentyna Mikołajczyk-Trzcińska, adaptacja i reż. Sylwester Biraga, Teatr Druga Strefa.

 

„Gdyby Emilia Krakowska po zgaszeniu świateł nie powiedziała „To już koniec”, publiczność oczekiwałaby (daremnie) dalszego ciągu. Najwyraźniej zobaczyliśmy półprodukt” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna” nr 237, 8 października 2004].

 

Ja, córka Rasputina, napisana na zamówienie teatru przez Ormianina Rafaela Akopdżaniana, opowiada o ostatnich godzinach życia Marii Rasputiny. Stara i samotna wegetuje w swoim amerykańskim mieszkaniu, za jedynych towarzyszy mając dwa rottweilery i duchy przeszłości. Emilia Krakowska, Beata Bójko, Małgorzata Charzewska tworzą dramatyczny portret kobiety skazanej na życie w cieniu Rasputina, niezdolnej do niezależności, której los naznaczyła biografia ojca. Krótkie, ale wyraziste przedstawienie o tym, że miłość i chęć wybaczania jest silniejsza niż prawda o bliskiej osobie” [Julia Lutomska, „Rzeczpospolita” nr 580, 9 marca 2006].

 

27 września

ŚLUB Witolda Gombrowicza, reż. Waldemar Śmigasiewicz, scenografia Maciej Preyer, muz. Krzesimir Dębski, spektakl dyplomowy Akademii Teatralnej, Collegium Nobilium.

 

„Waldemar Śmigasiewicz zaproponował prawdziwie „śmigasową” inscenizację. Tłumy sługusów piętrzyły się we framudze drzwi, nogi dziewek wystawały sponad głów” [Leszek Karczewski, „Gazeta Wyborcza Łódź” nr 87, 15 kwietnia 2005].

 

24 września 2004

WASZE NASZE MIASTO, Tryptyk Teatralny: Małgorzaty Owsiany Komponenty, Pawła Jurka Autoblues i Roberta Kucharskiego Pasażer, Fundacja AKCJA i dramaturdzy z grupy G8.

 

„Powstał spektakl, który chce być czymś więcej niż przedstawieniem – interwencją w żywą tkankę miejską zainfekowaną wieloma chorobami, dolegliwościami, lękami. Zagubiony człowiek w wielkim mieście szuka dla siebie miejsca, boryka z codziennością, cierpi, kocha i nawet wtedy, kiedy pędzi żywot ustabilizowany, nie może udawać, że obok rozgrywają się tragedie. O tym właśnie opowiada tryptyk z energią rzadko w teatrze widywaną” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna” nr 237, 8 października 2004].

 

21 września

ZBRODNIA Z PREMEDYTACJĄ Witolda Gombrowicza, adaptacja i reż. Rafał Sisicki, scenografia Maria Wilk. Le Madame.

 

„Misterna intryga wymaga czytelnej koncepcji inscenizacyjnej i sprawnych aktorów. W głównej roli reżyser obsadził Zbigniewa Konopkę, który świetnie sobie radził nawet z nieco przydługimi partiami narracyjnymi” [Janusz R. Kowalczyk, „Rzeczpospolita” nr 227, 27 września 2004].

 

20 września

BELFER Jeana-Pierre’a Dopagne, reż. Michał Kwieciński, monodram Wojciecha Pszoniaka, Kino-Teatr Bajka.

 

„Pszoniak dość monotonnie przekazuje tekst, najwyraźniej zauroczony jego wagą. Tymczasem jest to tekst na skecz co najwyżej – oto rozczarowany belfer swym nikłym wpływem na uczniów i ich miałkości pewnego dnia chwyta za broń automatyczną, siejąc śmierć wśród swoich podopiecznych. Skazany na dożywocie, w ramach ekspiacji dobywa osobliwe tournée, opowiadając o swoim życiu, czyli jak przeciętny człowieka staje się potworem. W streszczeniu brzmi to nawet zachęcająco, ale nagromadzenie „odkrywczych” banałów sprawia, że Belfer staje się dla widzów męką” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna” nr 260, 5 listopada 2004].

 

„Gwiazda Wojciech Pszoniak, debiutując w roli monodramisty, boleśnie przekonuje się, jak niewdzięczna to forma. Opowieść, co się zowie, przewrotna, ale nieudramatyzowana wewnętrznie, niepodzielona na mikrocząstki zmienne w nastroju i nieoczekiwane w puentach staje się w sumie monotonną, bezbarwną gadaniną. Tym bardziej że reżysera trudno przyłapać na reżyserii. Pozostaje czysta belferka rodząca chwilami wręcz cień zrozumienia dla małpoludów przyczajonych w lekcyjnych ławkach” [Jacek Sieradzki, „Przekrój’ nr 42, 19 października 2004].

 

„Z przewrotnej opowieści o lekko groteskowym posmaku Wojciech Pszoniak uczynił rolę-samograj. Aktor, z właściwą sobie wirtuozerią, skorzystał z okazji ukazania wszystkich blasków i cieni zawodu, jakże pokrewnego jego własnemu. Cóż, powołanie” [Janusz R. Kowalczyk, „Rzeczpospolita” nr 222, 21 września 2004].

 

18 września

SMUTNA KRÓLEWNA Michała Walczaka, reż. Paweł Aigner, scenografia Radek Dębniak, kostiumy Zofia de Ines, muz. Hadrian Filip Tabęcki, Teatr Montownia.

 

„Banalna opowiastka o wiecznie uśmiechniętym Królu Leszku (Marcin Perchuć), radośnie tępiącym ponuraków” [Janusz R. Kowalczyk, „Rzeczpospolita” nr 224, 23 września 2004].

 

16 września

GRY I ZABAWY Endy Mazyi, tłum. Michał Sobelman, reż, Tomasz Gawron, scenografia Szymon Gaszczyński, Teatr Dramatyczny.

 

„Gry i zabawy Edny Mazya odwołują się do zdarzeń, które miały miejsce w Izraelu w 1988 r. Czternastolatka z kibucu Shomrat wyznała, że została zgwałcona przez 11 młodych ludzi (…) Sztuka, wystawiona przez Tomasza Gawrona (ur. w 1975 r.), inauguruje scenę debiutów reżyserskich w Teatrze Dramatycznym. Przedstawienie jest klarowne, wręcz ascetyczne w formie” [Janusz R. Kowalczyk, „Rzeczpospolita” nr 223, 22 września 2004].

 

9 września

STALOWE MAGNOLIE Roberta Harlinga, tłum. Catherine Peebles, Andrzej Jakimiec, reż. Wojciech Malajkat, scenografia Ewa i Andrzej Przybyłowie, Teatr Syrena.

 

„Historia o grupie przyjaciółek omawiających sprawy życia i śmierci podczas robienia trwałej i piłowania paznokci nie jest w Syrenie nawet ckliwa, a śmiech wywołuje jedynie Krystyna Sienkiewicz w roli nieco zwichrowanej starszej pani Clairee Belcher. Ale to aktorka, która i w sucharze znajdzie smak. Przedstawienie w reżyserii Wojciecha Malajkata to jednak trudny do przeżucia suchar, szczególnie w porównaniu ze słodką bezą, jaką jest amerykańska ekranizacja sztuki, wywołująca damskie spazmy na całym świecie” [Iza Natasza Czapska, „Życie Warszawy” nr 216, 14 września 2004]

 

„Szóstka pań grała, jak chciała, bo nie uwierzę, żeby jeden mężczyzna – nawet Malajkat – zdołał nad nimi zapanować. Wypadło sympatycznie, z uśmiechem i z łezką, jakkolwiek szybkie tempo nie pozwalało czasami słownym czy sytuacyjnym dowcipom wybrzmieć do końca. Tę pułapkę znakomicie omijała Krystyna Sienkiewicz, by niepodzielnie sterować reakcjami widzów” [Janusz R. Kowalczyk, „Rzeczpospolita” nr 216, 14 września 2004].

 

„Szczególną atrakcją spektaklu była obecność – bodaj pierwszy raz razem – na scenie sióstr Żółkowskich. Joanna to gwiazda pierwszej wielkości, kto wie, czy nie najlepsza dzisiaj polska aktorka komediowa albo charakterystyczna (jak kto woli), w pełni rozkwitu swego talentu. Ale Jolanta Barbara miała mniej szczęścia i okazji, aby dowieść odrębności swego talentu” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna” nr 237, 8 października 2004].

 

3 września

BIESIADA U HRABINY KOTŁUBAJ wg Witolda Gombrowicza, adaptacja, reżyseria i wykonanie Irena Jun, Teatr Studio.

 

„Spektakl okazał się błyskotliwym wręcz komentarzem do trwających nadal obchodów Gombrowiczowskich. Obchody stały się, jak zwykle w takich przypadkach, prawdziwą zmorą i sposobem na zagłaskanie niepokornego twórcy. W spektaklu Ireny Jun, a w tekst wplotła aktorka m.in. fragmenty z „Dziennika”, zawarta została przestroga przed przerabianiem Gombrowicza na niestrawny pasztet” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna” nr 237, 8 października 2004].

 

„Czym więc jest ten skromny teatralny drobiazg? W dużej mierze szkicem o słowie w teatrze i roli, jaka przypada aktorowi w uczynieniu słowa bytem ożywionym, istotnym. Tekst Gombrowicza daje tutaj wielkie możliwości. Sam jest przecież perwersyjną i dwuznaczną grą wokół postnych idei zdegenerowanych arystokratów. Poprzez słowo dobieramy się do ich formy, odsłaniając jej zabójczą moc. Inaczej niż u Prousta, gdzie siła demaskowania tkwi w samym opisie, Gombrowicz w ustach Jun staje się niejako substancjalny, słowa zyskują moc sprawczą, stają się aktem, czynem” [Piotr Gruszczyński, Tygodnik Powszechny nr 39, 29 września 2004].

 

NAGRODA:

Feliks warszawski za pierwszoplanową rolę kobiecą dla Ireny Jun.

 

Leave a Reply