Przejdź do treści

IV 2005

Kwiecień 2005

 

 

29 kwietnia

KUCHNIA I UZALEŻNIENIA Agnes Jaoui i Jean-Pierre’a Bacri, tłum. Jerzy Rogulski, reż. Romuald Szejd, scenografia Marcin Stajewski, kostiumy Ewa Zaborowska, Scena Prezentacje.

„Twórcy komedii pokazali, jak wielkim zagrożeniem w dzisiejszym życiu (rodzinnym, towarzyskim, obyczajowym) jest tzw. czwarta władza – zwłaszcza mediów elektronicznych. I jak łatwo zatracić zdrowy rozsądek w uleganiu sezonowym wpływom kreowanych gwiazd. W teatrze Romualda Szejda też grają popularne telewizyjne gwiazdy” [Janusz R. Kowalczyk, „Rzeczpospolita”, nr 104, 5 maja 2005].

 

26 kwietnia

SALLINGER Bernarda-Marie Koltèsa, tłum. Barbara Grzegorzewska, reż. Michał Sieczkowski, scenografia Magali Murbach, kostiumy Radana Ivančic, Pavel Ivančic, muz. Bartłomiej Zajkowski, ruch sceniczny Rafał Dziemidok, reż. światła Diane Lapalus, Przestrzeń Wymiany Działań „Arteria”, premiera w Teatrze Nowym Praga w Fabryce Trzciny.

„Oglądanie dobrych skądinąd aktorów (m.in. Dałkowska, Łotocki), których debiutujący reżyser Michał Sieczkowski skazał na wygłaszanie bałamutnych komunałów, sprawia jedynie przykrość” [Janusz R. Kowalczyk, „Rzeczpospolita” nr 100, 29 kwietnia 2005].

„Niestety, przedstawienie w Teatrze Nowym Praga pozostawia wiele do życzenia. Począwszy od niezrozumienia przez reżysera intencji autora sztuki (a jeśli nawet to zrozumienie jest, to pozostaje nieumiejętność wyartykułowania tego), poprzez nieudaną reżyserię, takież samo aktorstwo (z dwoma, może trzema wyjątkami), do fatalnej scenografii” [Temida Stankiewicz-Podhorecka, „Nasz Dziennik” nr 109, 11 maja 2005].

„Młodzi artyści, tworzący grupę Arteria sięgnęli po ten tekst wspomagani przez Ewę Dałkowską i Lecha Łotockiego, dając w Nowym Teatrze Praga przejmujący traktat moralny o naszych czasach. Prawdziwie wstrząsającą postać dziewczyny Rudzielca stworzyła Agata Buzek. To właśnie ona, należąca do wykluczonych i odtrąconych, oskarża syte liberalne mieszczaństwo o bezduszność i hipokryzję. Dość złudzeń, powtarza za Koltèsem, ten świat trzeba przebudować” [Tomasz Miłkowski „Przegląd”, 22 maja 2005].

„Świetna przestrzeń i opresyjne, napięte aktorstwo, zwłaszcza Agaty Buzek w roli Carole, dziewczyny Rudzielca, budują opowieść o pokoleniu buntowników, które szuka wartości w chaotycznym i poranionym świecie. Ich ewangelią jest Buszujący w zbożu – powieść Sallingera, po przeczytaniu której wielu młodych po obu stronach oceanu rzuciło dom i wygodne życie” [Roman Pawłowski, „Gazeta Wyborcza – Stołeczna” nr 118, 23 maja 2005].

 

23 kwietnia

WŁADZA Nicka Deara, tłum. Elżbieta Woźniak, reż. Jan Englert, scenografia Dorota Kołodyńska, choreografia Leszek Bzdyl, opr. muz. Piotr Kamiński, reż. światła Mirosław Poznański, grafiki Piotr Jaworowski, Teatr Narodowy, Scena na Wierzbowej.

Spektakl wystawiony na 40-lecie pracy scenicznej Janusza Gajosa.

„Janusz Gajos z ogromną finezją i wyczuciem stworzył postać nikczemną, która ani przez moment nie jest pozbawiona cech ludzkich. Są chwile, kiedy wręcz darzymy ją sympatią i uznaniem, a gdy trafia do więzienia, współczujemy” [Jan Bończa-Szabłowski, „Rzeczpospolita” nr 96, 25 kwietnia 2005].

„Poszkodowany jest tu zwłaszcza Gajos, artysta znany z magicznej umiejętności układania kwestii, tak że zawsze brzmią prawdziwie i przekonująco. Jeśli nawet jemu zdania co chwila stają kołkiem w gardle, znak to niechybny, że nie było warto uczyć się ich na pamięć” [Jacek Sieradzki, „Przekrój” nr 20, 12 maja 2005].

„Kto chce zobaczyć Gajosa w pełni aktorskiego blasku, powinien raczej udać się do Małego na Śmierć komiwojażera” [Tomasz Miłkowski, „Przegląd”, 22 maja 2005].

 

21 kwietnia

SEX PARTY PO POLSKU Witolda Wolnego, reżyseria i autorskie impresje tekstu Adama Hanuszkiewicz, Teatr Nowy.

Ozdobą miernego spektaklu był solistyczny popis Adama Hanuszkiewicza, który przedstawia błyskotliwy wykład o seksie, teatrze i współczesności.

 

20 kwietnia

MIMO WSZYSTKO Johna Murrela [wg sztuki Wspomnienie], tłum. Mira Michałowska, Irena Szymańska, reż. Waldemar Śmigasiewicz, scenografia Maciej Preyer, muz. Krzesimir Dębski, Teatr Współczesny, Scena w Baraku.

„Sara Bernhardt Mai Komorowskiej jest gwiazdą. Ta płaszczyzna roli jest stosunkowo najłatwiej uchwytna. Widzimy kobietę nawykłą do hołdów, w której kochali się „wszyscy”, kapryśną, skłonną do fanaberii i nieznośną jak mała dziewczynka. Obserwujemy cały teatr gwiazdorskich zachowań, wsparty typową „babską” strategią (ta wrażliwość na datę urodzenia!), witany śmiechem przez widownię. Ale Komorowska podkreśla, że jej bohaterka jest kobietą inteligentną, która potrafi zachować dystans do samej siebie i odznacza się wielkim poczuciem humoru. Uśmiechamy się, kiedy się zabawnie dziwi: Starość. Jak mi się to przytrafiło?” [Barbara Osterloff, „Teatr” 2005 nr 4/6].

„To piekielnie trudny dla aktorki spektakl, przywodzący na myśl Radosne dni Becketta, w których grała Winnie. Oczywiście nie ma mowy o podobieństwie poetyk – Becketta i Murrella dzieli niemal wszystko, mowa jedynie o podobieństwie sytuacji fizycznego ograniczenia: Winnie zapadająca się w piachu, pozbawiona nóg, z jednym słuchaczem, w swoich codziennych rytuałach. I Sarah, przykuta do fotela, beznoga, także grająca przed jednym widzem, także ze swymi rytuałami. Dlatego tak silne wrażenie czyni każdy ruch – powstanie aktorki, jej jeden krok, potem upadek (Strindbergowski, jak śmierć pelikana), a wreszcie energiczne odejście” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna” – „Aneks” nr 355, 6 maja 2005].

 

16 kwietnia

…I TYLE MIŁOŚCI Antona Czechowa wg Diabła leśnego, tłum. Irena Bujanowska, reż. Andrzej Domalik, scenografia Marcin Jarnuszkiewicz, muz. Wojciech Borkowski, reżyseria świateł Jan Holoubek, Teatr Ateneum.

„Nie ma co kryć, że ten Czechow późniejszy jest ciekawszy i nie przypadkiem to właśnie te późniejsze, pełne dramaty rosyjskiego mistrza nastroju zadomowiły się na scenach świata. Ale i Diabeł leśny ma swój urok i temat, choć znany, wielce aktualny: jak nie zaprzedać swego życia w bezduszną służbę mamony albo celów urojonych, jak wytrwać przy ambitnych planach i nie uschnąć w samotności. Pytanie warte podjęcia. Sęk w tym że aktorzy w tym spektaklu (z niewielkimi wyjątkami) także – jak mistrz Czechow – pozostali na szkicowaniu, nie siląc się na próbę poważniejszej kreacji” [Tomasz Miłkowski,]

„Mamy w Diable Leśnym Wujaszka, który nie jest jeszcze Wanią, lecz Igorem (rewelacyjny Grzegorz Damięcki), tetryczejącego profesora Sieriebriakowa (znakomity Krzysztof Gosztyła) i udręczoną przezeń żonę Helenę (posągowa Aleksandra Justa). To najciekawsze role przedstawienia, obok krwistego epizodu byłego utracjusza na emeryturze w wykonaniu Jerzego Kamasa” [Janusz R. Kowalczyk, „Rzeczpospolita” nr 90, 18 kwietnia 2005].

 

15 kwietnia

SŁOMKOWY KAPELUSZ Eugène’a Labiche’a, tłum. Arkadiusz Kleczewski, reż. i oprac. tekstu Piotr Cieplak, ruch sceniczny Leszek Bzdyl, scenografia Andrzej Witkowski, muz. Motion Trio, Teatr Powszechny.

Spektakl zachwycił recenzentów z kilkoma wyjątkami. Pisano z entuzjazmem: „Zdarzają się takie przedstawienia, które oglądałoby się bez końca” [Jacek Kopciński], „Mój Boże, nie pamiętam, kiedy aż tak bardzo nie chciało mi się wychodzić z teatru” [Hanna Baltyn].

„Spektakl zaczął się zatem bez słów. Aktorzy paradowali w takt muzyki, niby na pokazie mody, w kostiumach z różnych wieków. Huragan śmiechu wywołał np. Kazimierz Kaczor, pojawiający się z nagła w stroju syberyjskiego zesłańca, z kajdanami na rękach. Wykonawcy odrzucali kolejne przebrania, by ostatecznie pozostać w strojach z epoki” [Janusz R. Kowalczyk, „Rzeczpospolita” nr 91, 19 kwietnia 2005].

„Mimo wielkiego wysiłku reżysera i aktorów, potężnej pracy włożonej w misterne ustawienie spektaklu, nie mogę pozbyć się zasadniczej wobec niego wątpliwości. Wyciąganie z Labiche’a trzeciego dna, by udowodnić, że świat jest zawsze smutny, nawet gdy z pozoru wesoły, miałoby sens, gdyby reżyser zdecydował się na bardziej radykalne posunięcia. Tymczasem po części oddał jednak to, co należne farsie i rozrywce, przez co zastygł przed nami w dziwnej i ryzykownej figurze, w szerokim rozkroku, z jedną nóżką bardziej. Miejmy nadzieję, że się nie wywróci” [Piotr Gruszczyński, „Tygodnik Powszechny” nr 18, 1 maja 2005].

„Samo założenie tego spektaklu pachnie na milę dwuznacznością: my się brzydzimy farsą, mimo że ją gramy, a zatem tak ją gramy, żeby pokazać, że to wcale nie jest farsa… Cieplak dość przypadkowo wykorzystał w swoim spektaklu ruch rodem z teatru Janusza Wiśniewskiego, odbierając wszelako tej konwencji resztki kabaretowego wdzięku” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna” – „Aneks” nr 355, 6 maja 2005].

„Kapelusz Labiche’a z wkładką metafizyczną w postaci wierszy Thomasa S. Eliota powalił kilku krytyków na kolana. W klasycznej farsie, dzięki zespołowi realizatorów, dopatrzyli się prototypu teatru absurdu. W porządku, to sprawne i zabawne przedstawienie żonglujące wieloma teatralnym konwencjami” [Elżbieta Baniewicz, „Twórczość” 2006 nr 1].

NAGRODY:

Nagroda im. Aleksandra Zelwerowicza dla Adama Woronowicza.
Nagroda im. Konrada Swinarskiego i Feliks warszawski 2005 dla Piotra Cieplaka.
Tytuł Najlepszego Spektaklu XII Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych Łódź 2006.

 

14 kwietnia

MISS HIV Macieja Kowalewskiego, reż. autora, scenografia Tomasz Jacyków, muz. Marcin Płaza, MM Przebudzenie-Kompania Teatralna Warszawa, premiera w klubie Le Madame.

„Jedna z najważniejszych premier na scenie offowej Warszawy w tym sezonie. Kowalewski zajął się tematem, na którym połamało sobie zęby wielu dramaturgów – epidemią AIDS – ale uczynił to w sposób przewrotny i niebanalny. Zamiast grać na litości widzów, odwołał się do prowokacji – sztuka opowiada o wyborach miss spośród nosicielek wirusa HIV” [Roman Pawłowski, „Gazeta Wyborcza – Stołeczna” nr 89, 18 kwietnia 2005].

Leave a Reply