Przejdź do treści

I 2003

Styczeń 2003

 

31 stycznia

MŁYNARSKI, CZYLI TRZY ELEMENTY, scenariusz i reż. Magda Umer, scenografia Izabela Chełkowska, kier. muz. Wojciech Borkowski, produkcja: Europejska Agencja Sztuki i Teatr Ateneum [21 x, 5743].

 

„Pretekstowym spoiwem znanych i lubianych piosenek-felietonów Młynarskiego jest opowieść o zbawiennym ich wpływie na grupę bezrobotnych i zmarkotniałych pacjentów pewnego terapeuty, którego z wdziękiem tworzy Maciej Stuhr. Najważniejsze jednak – i całe szczęście – pozostają piosenki w nowatorskiej interpretacji wykonawców, zaproszonych do udziału w tym spektaklu. Klasą samą dla siebie jest Mariusz Lubomski, który od dawna zdobył swoją widownię, stworzony dla sceny klubowo-kabaretowej” [Tomasz Miłkowski].

 

30 stycznia

BIAŁA LOKOMOTYWA, wieczór poetycki Edwarda Stachury, wybór i komentarz Jarosław Markiewicz, Teatr Narodowy.

 

29 stycznia

90-LECIE TEATRU POLSKIEGO. Z tej okazji ukazuje się książka Edwarda Krasińskiego Teatr Polski w Warszawie. 1932-2002

 

24 stycznia

PARTY Ryszarda Marka Grońskiego, reż. Barbara Borys-Damięcka, scenografia Tatiana Kwiatkowska, muz. Czesław Majewski, układy taneczne Tomasz Tworkowski, realizacja światła Piotr Pawlik, Teatr Syrena [27 x, 5895].

 

18 stycznia

HISTORIE ZAKULISOWE Antona Czechowa, tłum. Jerzy Koenig, scenariusz Władysław Zawistowski, reż. Zbigniew Zapasiewicz, scenografia Katarzyna Proniewska-Mazurek, Teatr Powszechny [26 x, 5708].

 

„Zapasiewicz najwyraźniej nie odnalazł pasującego klucza do tych opowieści, toczących się równolegle, ale przecież bez wyrazistego dramatycznego pędu. Powstał zbiór epizodów dość luźno ze sobą powiązanych, granych bez wiary, a niekiedy nawet niewiarygodnie nieporadnie. Oczywiście, mistrzowie sobie z tym poradzili, zwłaszcza Władysław Kowalski i sam reżyser, Zbigniew Zapasiewicz. Poradził sobie także Adam Woronowicz w roli aktora alkoholika-utracjusza i Kazimierz Kaczor jako teatralny producent-pijawka. Reszta pogubiła się najwyraźniej za sprawą braku rytmu i nie najszczęśliwiej obranej konwencji – coś pomiędzy naturalizmem i symbolizmem”. [Tomasz Miłkowski, „Trybuna”].

 

„Z historii aktorek, które rywalizują o bogatego męża, aktorów topiących talent w wódzie, chciwych impresariów i biednych artystów Zapasiewicz buduje obraz wielobarwnego życia, które nie przeminęło z wędrownymi trupami, trwa nie tylko w kulisach” [Roman Pawłowski, „Gazeta Wyborcza” nr 22, 27 stycznia 2003].

 

AZNAVOUR, tłum. tekstów: Wojciech Młynarski, Jacek Korczakowski, recital Roberta Kudelskiego, scenariusz i reż. wykonawcy, aranżacje i akompaniament Janusz Tylman, tłum. tekstów Wojciech Młynarski, Jacek Korczakowski, Teatr Syrena (scena przy szatni) [15 x, 846].

 

Kudelski „śpiewa delikatnie, nie nadużywając głosu, różnicując akcenty, z jednakową biegłością po polsku i po francusku. Z wielkim taktem, odmiennie od wielu wykonawców, śpiewa La yiddishe mamma, z brawurą Hier encore” [Tomasz Miłkowski].

 

16 stycznia

MY DO EUROPY – EUROPA DO NAS wg Dzienników Witolda Gombrowicza, inscenizacja Adam Hanuszkiewicz, Teatr Nowy.

 

„Są (…) w czasie wieczoru w Nowym momenty czyste, a nawet przejmujące, To chwile, kiedy Hanuszkiewicz odrzuca wszystkie pozy i zapomina o sobie. Po prostu mocno i z przejęciem czyta fragmenty Dziennika” [Jacek Wakar, „Teatr” 2003 nr 1-2].

 

NAMIĘTNA KOBIETA Kay Mellor, tłum. Elżbieta Woźniak, reż. Maciej Englert, scenografia Marcin Stajewski, kostiumy Anna Englert, Teatr Współczesny [54 x, 17157].

 

Jeden z przebojów Współczesnego – grany 246 razy. „Namiętna kobieta w reżyserii Macieja Englerta przypomina starą prawdę: po pierwsze – rzemiosło, wizje nieco później. To bardzo niemodna zasada, ale warto ją stosować. Premierę nagrodzono bowiem niemilknącą owacją. I nic dziwnego – na tle mizernego warszawskiego sezonu Namiętna kobieta – przedstawienie przecież bardzo konwencjonalne – błyszczy światłem największej mocy” [Tomasz Mościcki, Przekrój nr 5, 2 lutego 2003].

 

„Lipińska, choć częściej sięgała po role liryczne, z tzw. podtekstem (trochę Czechowowskim), jest zawołaną komediantką, ma na swoim koncie wiele znakomitych ról w repertuarze komediowo-groteskowym, by tylko przypomnieć supermatkę ze Szczęśliwego wydarzenia Mrożka. W Namiętnej kobiecie tworzy pełen uroku, zabawny, a chwilami wzruszający portret kobiety dojrzałej, która boryka się ze swoimi wspomnieniami i niespełnieniami, nadmiarem energii i niedoborem uczuć” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna”, 27 lutego 2003].

 

11 stycznia

MIŁOŚĆ – TO TAKIE PROSTE Larsa Noréna, tłum. Halina Thylwe, reż. Andrzej Domalik, scenografia Marcin Stajewski, kostiumy Ewa Zaborowska, Scena Prezentacje.

 

„Szwedzki dramaturg Lars Noren kopiuje znakomitą amerykańską sztukę Kto się boi Virginii Woolf? Edwarda Albeego. Dorzuca przy tym garść własnych pomysłów, tworząc niewiarygodną psychologicznie, ciężkostrawną bzdurę (…) Może jednak dałoby się jakoś ów źle skonstruowany dramat uprawdopodobnić, gdyby spektakl w teatrze Scena Prezentacje został odrobinę wyreżyserowany i zagrany” [Iza Natasza Czapska, „Życie Warszawy” nr 13, 16 stycznia 2003].

 

5 stycznia

MEWA Antona Czechowa, tłum. Natalia Gałczyńska, reż. Zbigniew Brzoza, scen. Zbigniew Tomaszczyk, kostiumy Dorota Kołodyńska, muz. Jacek Grudzień, Teatr Studio [22 x, 4999].

 

Sztuka grana na benefis (25-lecie pracy scenicznej) Krystyny Jandy, która wystąpiła w roli Arkadiny. „Zdarzają się sytuacje i sceny udane, ale w całym przedstawieniu brak iskrzenia. Może emocjonalne wystudzenie świata przedstawionego wydobywa niezbyt fortunne tło (emitowany z wideo na całą szerokość teatralnego horyzontu widok smętnego, monotonnego i poszarzałego jeziora), może nadmierny akcent położony na nieszczęście prześladujące bohaterów. Tak czy owak to jest Czechow jednego planu. Tymczasem prawdziwy Czechow wymaga podwójności. Tragizm nie jest w jego dramatach „dany z góry”, ale nawarstwia się, wydobywa nagle spod powierzchni pozornie niefrasobliwego życia” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna”, 14 stycznia 2003].

 

„To przykre wrażenie, ale Mewa pozbawiona poezji i emocji staje się czymś w rodzaju opowieści z telenoweli. Kiedy więc w ostatnim akcie słychać przepisowy Czechowowski strzał, brzmi on jak dysonans, ponieważ w pierwszym akcie nie było strzelby” [Zdzisław Pietrasik „Polityka” nr 3, 18 stycznia 2003].

 

„Sztuka par excellence aktorska, a jednej prawdziwej roli nie można się doszukać przez nudne dwie godziny. Jaki teatr miałby się urodzić z tej pięknej sztuki, nie wiedzą ani aktorzy, ani -co najsmutniejsze – reżyser, który poddał się sztampie gwiazdorów” [Elżbieta Baniewicz, „Twórczość” 2004 nr 7/8].

4 stycznia

BURZA Williama Shakespeare’a, tłum. Stanisław Barańczak, reż. Krzysztof Warlikowski, scenografia Małgorzata Szczęśniak, muz. Paweł Mykietyn, reżyseria świateł Felice Rose, Teatr Rozmaitości [18 x, 3295].

 

Złoty Yorick dla Krzysztofa Warlikowskiego za reżyserię – Gdańsk 2003. Nagroda im. Aleksandra Zelwerowicza przyznawana przez miesięcznik „Teatr „dla najlepszej aktorki sezonu teatralnego 2002/2003 dla Renate Jett za rolę Kalibana.

 

„Szekspirowska Burza, czytana jako rozstanie z magią, czyli teatrem, a zarazem próba grzechów odpuszczenia prawdziwym winowajcom, jest dramatem pełnym smutku, w którym tylko pełga płomyczek nadziei. Powrót z teatru-teatru do teatru-świata niesie wiele niebezpieczeństw. Ten świat w jakiś przedziwny sposób nęci Prospera, który niegdyś niemal wyrzekł się władzy, aby zagłębić się w magii. Teraz magię porzuca. Zamierza wyrzucić tajemne księgi. Łamie magiczną pałeczkę. Dlaczego? Teatr zawsze musi dać odpowiedź na to pytanie. Inaczej spektakl osuwa się albo na mieliznę feerii reżyserskich pomysłów, albo natrętnego moralizatorstwa. Nowa inscenizacja Burzy w teatrze Rozmaitości zatrzymuje się pomiędzy tymi dwoma wariantami, na rozdrożu między Miasteczkiem Twin Peaks Lyncha a naiwnym nauczaniem, że dobrem trzeba odpowiadać na zło” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna – Aneks” nr 238, 17 stycznia 2003].

 

„Ta Burza jest gorzkim komentarzem do rzeczywistości, w jakiej znajdujemy się od czternastu lat, czyli o dwa lata dłużej niż Prospero na swej wyspie. Wolność okazała się dla wielu zbyt trudnym wyzwaniem, zbyt wiele demonów uwolniono przy okazji, by można było dziś cieszyć się nią bez domieszki goryczy. Stare grzechy ukazują się w nowej szacie, łajdacy tylko zmienili kostiumy. Sebastian i Antonio planują bratobójstwo i królobójstwo w przedziale klasy biznes. Zamiast mieczy używają długopisów, które okazują się równie śmiercionośnym narzędziem” [Roman Pawłowski „Gazeta Wyborcza” Nr 4, 6 stycznia 2003].

 

„Powstała przypowieść o przebaczeniu, której współczesny sztafaż kostiumowo-sytuacyjny nie odebrał, na szczęście, właściwej siły wyrazu. Do dzisiejszego widza przemawia także żywym, plastycznym językiem przekładu Stanisława Barańczaka” [Janusz R. Kowalczyk, „Rzeczpospolita” Nr 4, 6 stycznia 2003].

 

„Teatr Warlikowskiego niewiele ma wspólnego z intelektualną refleksją nad rzeczywistością, bardziej – z intuicyjnym jej odczuwaniem, czasem wręcz fizycznym i bolesnym. Pod efektowną, oddziałującą na wyobraźnię formą teatralną często kryje się pustka i banał. Ale jego wizja, dzięki silnemu napięciu emocjonalnemu i niepospolitemu zaangażowaniu aktorów, zmusza do myślenia” [Michał Mizera, „Puls Biznesu” Nr 17, 24 stycznia 2003].

 

Burza w Rozmaitościach (do tego zresztą Warlikowski już zdążył nas przyzwyczaić) jest niemiłosiernie długa. Trwa niemal trzy godziny; na ogół są to statyczne sceny przetykane ciągnącymi się pauzami; te rzekomo nabrzmiałe scenicznym napięciem pauzy mają zatrzeć i ukryć niedostatki, a może wręcz brak pracy z aktorem, umiejętności zmuszenia wykonawców do scenicznego dialogu, do nawiązania ze sobą jakiejś scenicznej łączności. Gdyby zagrać to przedstawienie w normalnym tempie, okazałoby się, że postaci występujące na scenie nie mają sobie zbyt wiele do powiedzenia” [Tomasz Mościcki, „Odra” 2003 nr 7/8].

 

1 stycznia

JAN PROCHYRA zostaje dyrektorem artystycznym Rampy.

 

Leave a Reply