Przejdź do treści

III 1998

Marzec 1998

 

 

30 marca

NIEPOKÓJ, wieczór poetycki Tadeusza Różewicza z udziałem autora, Teatr Narodowy, Scena na Wierzbowej.

 

23 marca

ŚLUB Witolda Gombrowicza, reż. Jerzy Grzegorzewski, scenografia Barbara Hanicka, muz. Stanisław Radwan, światło Stanisław Zięba, Teatr Narodowy (Scena Dramatyczna),
Scena przy Wierzbowej.

 

„(…) spektakl w Narodowym przypomina upiorny sen o dezintegracji, o bezradnej próbie rozpoznania siebie w zdegradowanym i 'ześwinionym’ lustrze świata, który dawno, już bardzo dawno 'wyszedł z ram’” [Grzegorz Janikowski, „Sycyna” 1998 nr 13].

 

„Zapewne Grzegorzewski chciał nam przedstawić tym Ślubem ponury fresk współczesności. I to mu się udało. Ale nie ma w tym przedstawieniu oczyszczenia, bo nie ma w nim grozy zbrodni. Władzio (Mariusz Benoit) od początku przedstawienia smutny melancholijnym przeczuciem ofiary – umiera ścichapęk, wśród „maszynerii”. I kiedy Henryk w finale wkłada na głowę czarny kombatancki beret, niby czapkę-„widkę”, przywracającą mu miejsce w rzeczywistości – jest to tylko gest” [Elżbieta Morawiec, „Didaskalia24/1998].

 

21 marca

DOM WARIATÓW Marek Koterski, reż. autora, scenografia Marcin Stajewski, muz. Jerzy Satanowski, Teatr Ateneum [22 x, 6266].

 

Wyborna komedia Koterskiego, wcześniej na ekranie (1985), teraz na scenie. „Grana jest wyśmienicie. Ewa Wiśniewska tworzy postać pochłoniętej własną dobrocią matki i żony, nieustannie zabieganej, która już z dawno zapomniała o sensie swej krzątaniny. Życie upływa jej na utarczkach z mężem, na wiecznej walce o wpływy na sposób zamykania drzwi, albo metodę liczenia biletów… Ojciec Gustawa Holoubka, zamknięty w sobie, oddaje się z zapałem rutynowym czynnościom: składaniu spodni, zwijaniu paska, zamykaniu drzwi, a wreszcie rytuałowi udawania się na wieczorny spoczynek. Holoubek daje w tej roli pokaz swojej siły komicznej, tak rzadko wykorzystywanej na scenie” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna” nr 120, 23-24 maja 1998].

 

„Aktorzy z Ateneum pokazali tyleż śmieszny, co straszny teatr życia powszedniego (…) Choć śmialiśmy się do rozpuku z tego zdziecinniałego na starość małżeństwa, które spiera się o mało istotne drobiazgi, które już nie potrafi rozmawiać ze sobą, a tylko wygłasza monologi, to po chwili zastanowienia włos jeżył się na głowie. Stawaliśmy się świadkami domowego piekła (…) Trudno zapomnieć ostatnią scenę, kiedy bohater przed snem podchodził do łóżka rodziców i pytał nieśmiało: Kochasz mnie? Po dłuższym milczeniu sam kontynuował: Ja ciebie też… Dobranoc. Bardzo mądre i dobrze grane przedstawienie” [Malwina Głowacka, „Teatr” 1998 nr 12].

 

15 marca

ŻELAZNA KONSTRUKCJA Macieja Wojtyszki, reż. autora, dekoracje Izabela Chełchowska, kostiumy Dorota Roqueplo, muz. Piotr Wierzejski, Teatr Powszechny [32 x, 9058 + 4 gościnnie, 1870].

 

„Wojtyszko obiecał farsę. Słowa dotrzymał. Przedstawienie budzi huragany śmiechu. Nie jest to jednak śmiech bezmyślny. Przez scenę przewija się współczesna Polska i jej mieszkańcy z konglomeratem najzabawniejszych i najgorszych cech: wygórowanych ambicji przy braku możliwości ich realizacji, arcypolskiego „zastaw się, a postaw się”, życzeniowego myślenia, ksenofobii i kompleksu Ameryki, pazerności i nieokrzesania” [Tomasz Mościcki, „Życie” nr 71, 25 marca 1998].

 

14-27 marca

XXVI Warszawskie Spotkania Teatralne.

 

14 marca

DELL’AMORE wg Wrzosów Emila Zegadłowicza, adapt. Tadeusz Woźniak, reż. i kier. muz. Krzysztof Majchrzak, scenografia Marek Lewandowski, kostiumy Bernard Ford Hanaoka, aranżacja Krzysztof Majchrzak, Piotr Woźniak, Teatr Rampa, Sala Kameralna [14 x, 1294].

 

„Stała się rzecz ciekawa: zmysłowe wiersze Zegadłowicza zostały „odczarowane”. Straciły smak owocu zakazanego, odsłaniając bogatą mowę uczuć. Tym ciekawszą, że odwołującą się do wstydliwie pomijanych doznań zmysłowych. Ten Zegadłowicz w warszawskiej Rampie wart jest grzechu, choć nie jestem pewien, czy najlepiej znosi sztywną przestrzeń teatralną – bardziej byłby u siebie w piwnicy artystycznej, w kabarecie, kawiarni. Ba, ale gdzie ich szukać?” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna” 1998 nr 119].

 

7 marca

WIZYTA STARSZEJ PANI Friedricha Dürrenmatta, tłum. Irena i Egon Naganowscy, reż. Zdzisław Wardejn, scenografia Andrzej Trześniewski, kostiumy Monika Krzyżanowska, muz. Zbigniew Karnecki, Teatr Polski, Scena Kameralna [28 x, 4996].

 

Nie było w tym przedstawieniu Kafkowskiej aury osaczenia, ale był „pokaz bezwzględnego egoizmu Klary Zachanassian. Nina Andrycz, wielka dama polskiego teatru, błyszczy w tej roli. Przejmująco ukazuje dzieje miłosnego zawodu Klary, jego jasne, a przede wszystkim ciemne strony. To nie jest zimna miliarderka, ale miliarderka sentymentalna, rozpamiętująca swoje wygasłe uczucia. Kiedy jednak trzeba wziąć na wodze sentymenty, aby dopełnić zemsty, nie cofnie się przed niczym. Bawi się światem jak zabawką, bo wie, że świat do niej należy” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna”, 11 marca 1998].

 

6 marca

RECENZENT NAPRAWDĘ TEATRALNY Omara Sangare, reż. i wykonanie Omar Sangare, projekt indywidualny, Teatr Ochoty.

 

„Złośliwi koledzy zauważyli, że wygotował satyrę na Wydział Wiedzy o Teatrze stołecznej Akademii Teatralnej. W Nowym Jorku, gdzie Sangare pokazywał swój monodram w wersji anglojęzycznej na festiwalu teatrów niezależnych (i gdzie dostał nagrodę dla najlepszego aktora), w bohaterze monodramu tamtejsi recenzenci dopatrzyli się portretu swego znajomego…” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna”, 15 stycznia 1998].

 

TRZY SIOSTRY Antona Czechowa, tłum. Artur Sandauer, reż. Agnieszka Glińska, scenografia Magda Maciejewska, Teatr Powszechny, Mała Scena [20 x, 3029].

 

„Agnieszka Glińska nie zawierzyła jednak Czechowowi i postanowiła uwiarygodnić marzenia sióstr. Toteż ich rodzinna siedziba w prowincjonalnym mieście zionie brzydotą, już z tego powodu chce się stąd uciekać. I doprawdy nie wiedzieć czemu, tak podoba się oficerom miejscowego garnizonu. Postanowiła reżyserka dokonać także zmian w czasie (nie tylko miejscu). Wprowadziła anachroniczne rekwizyty: aparat fotograficzny, adapter, Irinie kazała biegać w martensach, a wszystkich poprzebierała w nużące szarzyzną stroje” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna”, 9 marca 1998].

 

„Agnieszka Glińska opanowała już wprawdzie prowadzenie aktorów po sytuacjach, ale nie posiadła sztuki prowadzenia gry aktorów, drążenia roli w głąb, tworzenia jej wszechstronnego obrazu, większość postaci w tym spektaklu ślizga się po powierzchni. Szkoda więc, że przedwcześnie zabrała się za Czechowa, wskutek czego Trzy siostry w Powszechnym mimo dobrych ról tytułowych są dokonaniem połowicznym – jak kobieta bez mężczyzny” [Anna Schiller, „Życie” Nr 58, 10 marca 1998].

 

„Oryginalność kameralnego spektaklu Agnieszki Glińskiej polega przede wszystkim na wydobyciu smaku i wszystkich odcieni codzienności. Na scenie Powszechnego nikt nie ma racji ani pomysłu na życie. Pracują, marzą, kochają. Trudzą się, zmagają, dogasają. Czechowowscy ludzie – jak mrówki” [Grzegorz Janikowski, „Kurier Polski” Nr 104, 29 maja 1998].

 

 

Leave a Reply