Przejdź do treści

Amfitrion czyli boska intryga

Mąż zdradzony czyli Amfitrion – spektakl w reżyserii Bogdana Hussakowskiego w kieleckim Teatrze im. Stefana Żeromskiego miał swoją premierę 30 maja 2009 roku. Oparty na komedii Plauta, w przekładzie Ewy Skwary

Wprowadzenie na scenę postaci bogów oraz wodza tebańskiego wymagało od Plauta zmiany gatunku z komedii na tragikomedię, co zaowocowało w zabawną farsę. Sztuka opiera się bowiem na intrydze dwóch bogów – Jowisza (Paweł Sanakiewicz) i Merkurego (Dawid Żłobiński). Mamy tutaj typowe dla tego gatunku pomyłki – qui pro quo, kiedy to Merkury zmienia się w sługę Amfitriona – Sozję (Mirosław Bieliński), natomiast Jowisz przyjmuje postać Amfitriona (Hubert Bronicki). Prowadzi to do przykrych dla bohaterów, a zabawnych dla widza, sytuacji, by w końcu wszystko skończyło się szczęśliwie.

Reżyser miał nie lada wyzwanie, by sztuką starożytną zainteresować współczesnego widza. Bo w jaki sposób przy zachowaniu zasady trzech jedności, długich monologach, cantica, i maksymalnie trzech aktorach na scenie skupić uwagę widza na spektaklu i dodatkowo, na co wskazuje gatunek sztuki, dostarczać radości? Otóż Hussakowski jest wierny Plautowi i wykorzystuje plautowskie „puszczanie oka” do widowni. I tak przemawia do nas bóg Merkury, który podczas spektaklu będzie próbował zwrócić na siebie naszą uwagę na różne sposoby – wspina się po balkonie, skacze z niego na scenę, rzuca ogryzkami, a zanim się zorientujemy właśnie przebiegnie po naszym fotelu, opierając się jeszcze po drodze o nasze ramię lub głowę.

Niesforny bóg to nie jedyna postać, która ma na celu nas rozśmieszyć. Brawa należą się każdemu aktorowi grającemu w spektaklu, gdyż każda z aktorskich kreacji jest niepowtarzalna. Nieczęsto zdarza się oglądać spektakl z tak wyrównaną grą aktorską. Tytułowy Amfitrion to postać nieco sztywna, jak na wodza przystało, wokół której toczy się akcja. Hubert Bronicki doskonale zagrał zdradzonego męża. Jego żona Alkmena (Marzena Ciuła) – kobieta przed rozwiązaniem, gra ociężale tak, że widz zaczyna odczuwać ciężar dzieci, które kobieta nosi w łonie, na sobie. Niewolnik Sozja (Mirosław Bieliński) jak na niewolnika przystało jest cwaniaczkowaty i nieco przygłupi. To właśnie on raczy widza cantica. Jego spór z bogiem Merkurym o to, kto jest prawdziwym Sozją, to jeden z najśmieszniejszych momentów w całym spektaklu. Ciekawą postacią jest niewolnica Alkmeny – Bromia (Joanna Kasperek), która jest postacią niemalże wyjętą z komedii dell’arte. Widz czeka z niecierpliwością, gdy zza sceny najpierw pojawiają się ręcę a potem głowa tej tajemniczej postaci. Bromia tak, jakby do całości spektaklu nie pasuje. Jej gra różni się od gry pozostałych aktorów, jest jakby niepewna, ale bynajmniej nie jest to zarzut w stronę gry aktorki. Pokazuje to w jaki sposób reżyser z powodzeniem bawi się konwencjami teatralnymi. Ostatnią postacią jest Jowisz (Paweł Sanakiewicz), który sprawia wrażenie zadufanego w sobie boga, któremu nieobcy jest patos. Swoim zachowaniem wręcz uwodzi widzów, roztaczając na nich swój urok. Kiedy już widz myśli, że zobaczył wszystko, nagle zza sceny wyjeżdża Jowisz na skuterze ozdobionym kolumienką i przy wtórującej mu muzyce bóg rzuca publiczności I love you. Widzowie wręcz wariują z radości. Śledzą spektakl przez cały czas bacznie i żywo reagują.

Kostiumy i scenografia zaprojektowane przez Joannę Braun zdają się nawiązywać do antyku, ale nie do końca. Przy stylizowanych na starożytne kostiumach zawsze jakiś element nie pasuje, co jeszcze bardziej rozśmiesza publiczność. I tak niewolnik Sozja ma nos klauna, natomiast Amfitrion i Alkmena mają na diademach coś, co przykrywa nos i śmiało mogłoby być jakimś elementem hełmu. Sama zaś scenografia to szpaler geometryczny, wąskich stożków, wspartych na starożytnych akantach. Co ciekawe rzeźby bedące elementem konstrukcyjnym teatru „ubrane są” w bieliznę, co jest bardzo zabawne i od razu rzuca się w oczy widzom.

„Mąż zdradzony czyli Amfitrion” to spektakl godny uwagi. To udane przeniesienie sztuki antycznej na wspólczesną scenę powoduje, że do Teatru im. Stefana Żeromskiego chce się wrócić. Satysfakcję z obejrzanego spektaklu poczują zarówno ci, którzy szukają rozrywki, czy też chcą się pośmiać, jak i ci, którzy są miłośnikami antyku. Nie ma mowy nawet o chwili nudy, jest za to ogromna dawka humoru. Wielkie brawa należą się całemu zespołowi odpowiedzialnemu za powstanie tego spektaklu. Oby jak najwięcej takich spektakli!

 

Monika Wesołowska

 

Plaut Amfitrion, w przekładzie Ewy Skwary; reżyseria: Bogdan Hussakowski, scenografia i kostiumy: Joanna Braun, muzyka: Marzena Ciuła, światło: Marek Kutnik, premiera: 30.05.2009, Teatr im. Stefana Żeromskiego

 

Leave a Reply