Przejdź do treści

KSIĘŻNICZKA W NARODOWYM?

 

Historię „Księżniczki na opak wywróconej” znamy dobrze i nie o dramacie Calderona chciałbym pisać. Na większą uwagę zasługuje wystawiona na scenie imitacja, czyli podróbka, tłumaczenie bowiem byłoby czymś innym i nieprzypadkowo tak właśnie nazywa swój tekst Rymkiewicz. To jakby inna wersja językowa, a nie tylko przekład. To coś znacznie bogatszego i bardziej spontanicznego. Rymkiewicz przybliża komedię mistrza hiszpańskiego baroku za pomocą języka nam współczesnego. Nie znaczy to zaś, że język ten jest banalny czy potoczny – zachowuje wiele walorów poetyckich.

 

Można traktować dramat i spektakl jako zabawę konwencjami i czyni to wielu interpretatorów. Możliwe także, iż intencje autora ku temu właśnie zmierzały. Nie jest to jednak teatralna kostka rubika, którą moża dowolnie przestawiać i bawić się nią samą, bo Calderon zasługuje na coś więcej. Siła i wnikliwość tekstu nie pozwalają nam zapomnieć, że rozgrywa się przed nami uniwersalna maskarada męsko-damskiego kontredansa. Bardzo serio i bardzo do końca. Jednak taniec w finale spektaklu, który jako żywo nawiązuje do tego z programu „Gwiazdy tańczą na lodzie”, jest ukłonem w kierunku telenoweli. Calderon na takie traktowanie nie zasługuje, bo – o ile wiem – nie podpisał żadnej umowy z telewizją. Zapewne usłyszę zarzut: jeśli na tej scenie 40 lat temu „Balladyna” mogła jeździć hondą, to czy dziś Piotr Adamczyk nie może w finale tańczyć na lodzie? Ależ może, odpowiem, tylko że jedynie dla tego faktu nie warto było odbudowywać Teatru Narodowego. Nastał nam jaśnie panujący kapitalizm i jest kilka scen w Warszawie, gdzie taki taniec, nawet pod dyktando Calderona, byłby na miejscu. Życzyłbym sobie jednak, aby podobne incydenty odbywały się jak najdalej od Sceny Narodowej.

W tej scenicznej adaptacji dramatu niezwykle ważnym elementem jest scenografia. Przez niemalże cały spektakl widzimy jej dwa główne elementy: fontannę i karuzelę. W sposób oczywisty ilustrują odmienne światy uczuć, namiętności i męsko-damskich komplikacji. Cała akcja rozgrywa się w przestrzeni od fontanny do karuzeli i od karuzeli do fontanny. Karuzela – co jasne dla każdego – jest naprzemiennością, wibrowaniem, jej istotą jest pęd, który oszałamia, ale nie wiedzie naprzód, w jakąkolwiek dal – nigdzie się nie posuwamy, cały czas jesteśmy w tym samym miejscu. Na karuzeli. I kręcimy się w kółko. Fontanna ma równie oczywiste i narzucające się odniesienie do świata męsko-damskich uniesień i powikłań. O ile karuzela nawiązuje do świata kobiecego, o tyle fontanna jest skojarzeniem ze światem męskich reakcji (wysmukły penis otoczony wodą). Pomysłodawczynią scenografii jest Barbara Hanicka.

W obsadzie aktorskiej, obok występującego gościnnie Piotra Adamczyka, z ekipy Narodowego występują Marek Barbasiewicz, Henryk Talar i Małgorzata Kożuchowska. Najmilszą niespodzianką jest to, że pozostali aktorzy dorównują swoim znanym kolegom i w spektaklu nie ma słabych ról. Zarówno Ewa Konstancja Bułhak, Kinga Ilgner, Monika Dryl, Anna Ułas, a także Arkadiusz Janiczek i Robert Jarociński, wraz z Grzegorzem Małeckim i Wojciechem Solarzem tworzą bardzo wyrównany zespół i czuć tu rękę mistrza Jana Englerta, który jest reżyserem całości. Nie ujmując nic z zasług Emilowi Wesołowskiemu jako twórcy układów tanecznych, podtrzymuję swoje zastrzeżenia, co do ich charakteru w tej adaptacji. Słowa pochwały za układ szermierczy należą się Tomaszowi Grochoczyńskiemu, a za scenariusz walk Wiesławowi Chmielińskiemu.

Na uwagę niezaprzeczalnie zasługuje fakt uniwersalności charakterystycznych cech relacji damsko-męskich, które celnie uchwycił Calderon, a spektakl w Narodowym pomysłowo wyeksponował. Pewna niezmienność, struktura nieredukowalna w tej sferze, nawet w epoce redefiniowana płci, tożsamości i relacji, zachowuje swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości po przemianach ustrojowych, obyczajowych, społecznych. Nie wszystko jest więc kwestią umowy międzyludzkiej, społecznej, państwowo-politycznej lub ekonomicznej. Spektakl w tej adaptacji zabawnie, acz niegłupio o tym przypomina, stawiając tym samym koncepcje genderowe pod znakiem zapytania, za co mu chwała. Wolałbym jednak bez tańca na lodzie, pozostając w przestrzeni między karuzelą a fontanną. Ta mi odpowiada.

 

Bogdan Falicki

 

 

 

„Księżniczka na opak wywrócona” w imitacji Jarosława Marka Rymkiewicza, premiera 24 kwietnia 2010 r., Sala Bogusławskiego w Teatrze Narodowym;

reżyseria Jan Englert, scenografia Barbara Hanicka, muzyka Maciej Małecki, reżyseria światła Wojciech Puś, układy taneczne Emil Wesołowski, układ szermierczy Tomasz Grochoczyński, scenariusz walk Wiesław Chmieliński

 

 

 

Leave a Reply