Przejdź do treści

Janusz Degler, Witkacego portret wielokrotny

 

Kto jak kto, ale nikt lepiej niż Janusz Degler nie mógłby napisać monografii Stanisława Ignacego Witkiewicza, gdyby ją… napisał.

 

Tytuł „Witkacego portret wielokrotny” nawiązuje do słynnego zdjęcia Witkiewicza, prawdopodobnie z roku 1916, zrobionego w kabinie z lustrami, na którym utrwalono cztery odbicia Witkacego w mundurze Lejb-gwardii Pawłowskiego Pułku. Książka jednak biografią ani monografią nie jest, choć spełnia rolę wprowadzenia, przygotowania do dzieła, którego aż strach się podjąć. W tej księdze, na którą składa się uzupełniona i poprawiona „Kronika życia i twórczości Stanisława Ignacego Witkiewicza, lipiec 1918-wrzesień 1939”, wcześniej publikowana w Pamiętniku Teatralnym, praca nie do przecenienia, znalazły się przez wiele lat publikowane w prasie naukowej komentarze Profesora, snute na marginesie nowych tekstów Witkacego. Bo Witkacy, jak zapewnia Degler, ciągle pisze, choć nikt nie może wątpić o jego samobójczej śmierci w Jeziorach 18 września 1939. Przetrwały jednak i wciąż są odnajdywane liczne jego teksty, wcześniej uważane za bezpowrotnie zaginione, przede wszystkim zaś listy, które, jak się okazuje, zajmują coraz większą część pozostałej po nim spuścizny. Witkiewicz, jak upewnia Degler, nie był epistolografem. Jego listy nie były pisane z myślą o przyszłej publikacji, pozbawione są więc swoistego piętna epistolograficznego rozmachu, jak korespondencja Krasińskiego czy Sienkiewicza, ale stanowią nieocenione źródło informacji biograficznych i objaśnień wewnętrznych stanów ducha autora „Szewców”.

Niezależnie od pożytku, jakie dla miłośników dzieła Witkacego ma zebranie w jednym tomie rozproszonych wcześniej publikacji (w tym sporej ilości listów), księga Deglera przynosi przebogaty materiał ikonograficzny – niektóre zdjęcia publikowane są po raz pierwszy. Na tylnej okładce uśmiecha się do nas sam Profesor Janusz Degler, zapraszający na spotkanie z Witkacym, który właśnie ukazał się w drzwiach, w kapeluszu i lnianym ubraniu. Zdjęcie zrobiono w roku 1993 na wystawie fotografii S.I. Witkiewicza z kolekcji Ewy Franczak i Stefana Okołowicza w Sankt Petersburgu, ale zdjęcie sprawia wrażenie, że Degler „na żywo” spotyka bohatera swoich licznych dociekań. „Fikcja znakomita”, jak by powiedział Norwid. Tak więc rzadką mamy okazję, aby za poręką firmy Degler zbliżyć się do Witkacego. Kto wie, może to zapowiedź przyszłej monografii? Pytany o to Janusz Degler, uśmiecha się nieco demonicznie (zdjęcie na okładce!) jak bohater, który za chwilę znajdzie się w salonie z Witkacowskiej „Sonaty Belzebuba”. Na razie cieszmy się tym, co mamy.

Tomasz Miłkowski

Państwowy Instytut Wydawniczy,49,90 zł, s. 559, ISBN 978-83-06-03214-7

Recenzja opublikowana w Magazynie Literackim Książki

 

 

Leave a Reply