Przejdź do treści

Marny łup w Syrenie

Już prawie rok temu (na początku 2009 roku) Wojciech Malajkat objął stanowisko dyrektora naczelnego i artystycznego warszawskiego Teatru Syrena. Tą decyzją rozpoczął nowy etap w swojej karierze zawodowej. W najbliższym czasie do bogatego dorobku aktorskiego oraz kilku wyreżyserowanych przez siebie spektakli Malajkat dołączy zapewne sukcesy i porażki związane z kierowaniem teatrem komediowym.

Pierwszą premierą Teatru Syrena (skierowaną do widzów dorosłych) jest spektakl „Łup” w reżyserii nowego dyrektora. To klasyczna czarna komedia z elementami absurdu. Jej autorem jest Joe Orton – angielski komediopisarz, słabo znany polskiej publiczności teatralnej. Inscenizacje tego dramatu wystawiono w Polsce zaledwie dwukrotnie: w 2002 r. spektakl pokazywał w Gdańsku zespół Maybe Theatre Company, a ostatnio, w lutym 2009 r., gdański Teatr Wybrzeże w reż. Iwo Vedrala.

Wedle źródeł Joe Orton specjalizował się w pisaniu komedii, które zawsze poruszały tematy kontrowersyjne, łamały tematy tabu, odważnie pokazując to, co pruderyjne. W „Łupie” angielski pisarz w groteskowo-ironiczny sposób wyśmiewa fałszywą religijność i zakłamanie policji oraz uderza w konwencjonalne spojrzenie na śmierć czy sprawiedliwość. Dodatkowo w całość sztuki autor dość umiejętnie (choć schematycznie i przewidywalnie) wpisał zabawną intrygę kryminalną. W warszawskim spektaklu brakuje jednak tego, co najważniejsze. Subtelnego połączenia fragmentów komediowych z elementami w tonacji serio; treściami nieco poważniejszymi, takimi, które zmuszają widzów do refleksji.

Akcja sztuki rozgrywa się w ciągu jednego popołudnia. W angielskim domu trwają przygotowania do pogrzebu pani McLeavy. Wokół trumny gromadzą się pogrążeni w żałobie członkowie rodziny: mąż, syn, jej pielęgniarka oraz pracownik zakładu pogrzebowego, a jednocześnie kolega syna zmarłej. Olbrzymia, drewniana trumna ustawiona jest na środku nowocześnie urządzonego pokoju. Lewa ściana to szereg wysuwanych szaf oraz drzwi, które prowadzą w głąb domu, natomiast prawa strona jest w całości przeszklona – tu znajduje się wyjście na zewnątrz posesji. W pokoju z trumną rozegra się cała intryga kryminalna, w którą wplątani będą oczywiście wszyscy uczestnicy pogrzebu.

Opowieść Ortona nie jest zbyt zawiła. Pan McLeavy (w tej roli świetny Krzysztof Kowalewski), pogrążony wprawdzie w smutku po zmarłej żonie, myśli jednak tylko o tym, jakie róże zamówić do jej żałobnych wieńców (jest bowiem miłośnikiem i znawcą kwiatów). Wokół niego kręci się ponętna pielęgniarka Fay, która ma ogromną ochotę zarówno na małżeństwo z wdowcem, jak i jego pieniądze. W tych planach przeszkadzają jej młodzi „chłopcy”: syn zmarłej, naiwny i zawsze mówiący prawdę Hal (Przemysław Glapiński) oraz ciągle mieszający się w kwestie rodzinne kolega (partner?) Hala, ów pracownik zakładu pogrzebowego, Dennis (Piotr Szwedes). W dniu pogrzebu pani McLeavy na jaw wychodzi także popełnione przestępstwo: dzień wcześniej okradziono miejscowy bank. Gdy w domu McLeavy’ów pojawia się tajemniczy przedstawiciel wodociągów miejskich (w tej roli wyborny Henryk Talar), który zadaje dziwne pytania i zaczyna szukać pieniędzy, sytuacja mocno się komplikuje. Zaś ciało zmarłej oraz skradziony łup zaczynają krążyć pomiędzy trumną, szafą i workiem…

Koniec spektaklu nie przynosi jednak ani rozwiązania zagadki, ani satysfakcji widzom. Spiętrzenie wątków kryminalnych, poplątane historie bohaterów, wszędobylskie kłamstwa i zmowy milczenia dopuszczają kilka możliwych zakończeń. Nieustanne (a nawet przypadkowe?) wejścia i wyjścia bohaterów – czyli niezbyt precyzyjnie wyreżyserowany ruch sceniczny – powodują atmosferę chaosu i zamieszania podczas opowiadania historii.

Zastanawiać może tylko jedno: czy to wina autora tekstu, czy reżysera? Wydaje się, że sceniczne deski bezceremonialnie obnażyły niewiarygodność kryminalnej intrygi Ortona, Malajkata zaś pogrążyła próba „zrobienia spektaklu” dla wszystkich. Na warszawskiej scenie nie udało mu się bowiem wystawić zabawnej i mądrej farsy z egzystencjalnymi rozmyślaniami w tle. Powstał spektakl przeciętny, taki, który nie zapada na długo w pamięć. Może za wyjątkiem doborowej obsady. Bo wyborny popis swoich komediowych możliwości dają wszyscy aktorzy: Kowalewski, Talar, Szwedes i Glapiński. Jednak i tak na największe uznanie zasługuje rola Katarzyny Łempickiej, która wciela się w postać pielęgniarki Fay. Jej debiut na polskiej scenie teatralnej oraz doskonała aktorska metamorfoza w dużym stopniu niwelują marny łup wyniesiony z teatru.

Teatr Syrena w Warszawie

Łup Joego Ortona

Reżyseria: Wojciech Malajkat

Scenografia i kostiumy: Barbara Hanicka

Muzyka: Tomasz Łuc

Premiera: 2 października 2009 r.

Paulina Borek-Ofiara

Tekst publikowany w: Przegląd Powszechny, nr 12, 2009

Leave a Reply