Przejdź do treści

Fastryga

"Miłość ci wszystko wybaczy" w Teatrze Polonia.
Fastryga
Scenariusz nowego przedstawienia Przemysława Wojcieszka to grubymi nićmi szyta fastryga. Autor posłużył się stereotypami i kalkami: umierający na raka samotny jak palec starzec Kazimierz, równie osamotniona wolontariuszka Ola, która pomaga starym ludziom, aby uciec od swego wyobcowania, młoda przyjaciółka starca, zawodowa prostytutka o anielskim sercu, gruboskórny pielęgniarz, w którym drzemie prawdziwy samarytanin, i wreszcie namiętnie gustujący w tangu młody lekarz, rzekomo Argentyńczyk, szukający szczęścia. Żadna z tych postaci nie niesie  tajemnicy, zagadki albo oryginalnej historii. Co więcej, Kazimierz ma biografię "po amputacji", z wyciętym półwieczem. Jak się dowiadujemy, wraca z emigracji do Polski w roku 1956 i aktualnie umiera. Co się z nim działo przez ponad 50 lat, nie wiadomo. Czepia się wspomnieniami dzieciństwa. Najciekawsze wspomnienie, czyli opieka Hanki Ordonówny w sierocińcu, zostało jednak zaledwie muśnięte. Zresztą jego wspomnienia uderzają schematyzmem. I tak czego się tknąć. Trochę życia do spektaklu wprowadza Stanisław Brudny, który rolę Kazimierza może zapisać do swych aktorskich osiągnięć – stara się zniuansować postać gburowatego starszego pana, nadać mu nieprzesadzone szlachetne rysy, duszę melomana i mistrza kuchni, także dorzucić trochę dowcipu jako domieszki do umierania. Niestety,  młodzi aktorzy nie dotrzymują mu kroku i kładą swoje role koncertowo. Prawdę mówiąc niewiele mają do zagarnia. Tak jak to Wojcieszek pokazał, to zaledwie początek żmudnej pracy w poszukiwaniu bohaterów i konfliktu. To dobrze, że szuka trudnych tematów, ale powinien wystrzegać się komunałów jak ognia. Wcześniej to mu się udawało. Ale nie tym razem.
Tomasz Miłkowski
Przemysław Wojcieszek, „Miłość ci wszystko wybaczy”, reżyseria autor, scenografia Małgorzata Bulanda, reżyseria światła Kuba Kijowski, muzyka Kuba Kapsa, układ tańca Piotr Woźniak, producent wykonawczy Magdalena Kłosińska, Teatr Polonia, scena Filetowe Pończochy, premiera 8 marca 2008

Tekst publikowany w Przeglądzie.

Leave a Reply