Przejdź do treści

Jerzy Adamski, czyli Teatr się rozmnaża

W naszym cyklu: Alfabet Krytyków Teatralnych szkic o Jerzym  Adamskim.
Jerzy Adamski, czyli Teatr się rozmnaża
Recenzentem był nieprzekupnym i nieposkromionym. Sypał złośliwościami jak z rękawa – chyba podświadomie ścigał się z Antonim Słonimskim. Potrafił błyskotliwie puentować swoje uwagi, w rozmowie roztaczał urok erudyty, a jako wykładowca budził miłość słuchaczy. Uwielbiany przez studentów i uczniów, gawędziarz, wielbiciel paradoksu. Kiedyś w jakiejś debacie o kulturze ktoś się użalał, że w pewnym zakładzie przemysłowym wysadzono (dosłownie) dom kultury, bo przeszkadzał w rozbudowie. – I bardzo dobrze – skomentował Jerzy Adamski – dom kultury nie zarobi na kulturę.
Jako kierownik albo doradca literacki teatrów szedł na kompromisy, sam był choćby autorem scenariusza widowiska wedle "Pana Tadeusza" (sic!), jako krytyk bezwzględnie ścigał głupstwo. Nie podobała mu się biurokratyczna petryfikacja życia teatralnego. – Teatr przypomina urząd – powtarzał wielokrotnie. –  A biurowa atmosfera nie sprzyja twórczej pracy.
Znawca literatury francuskiej i włoskiej, utalentowany tłumacz, wychowany na klasycyzmie, a zarazem ciekawy nowych poszukiwań, łączył postawę otwartą wobec nowatorstwa z szacunkiem dla tradycji. "Teatr nie ewoluuje, teatr się rozmnaża" – pisał w swojej głośnej książce "Obrona teatru dramatycznego". Status społeczny teatru postrzegał jako "niepewny i dwuznaczny", podkreślając, że istnieje jedynie dzięki wspólnocie "powoływany i utrzymywany" przez wspólnotę. Przestrzegał przed błędną identyfikacją sztuki z nowoczesnością, a nowoczesności z awangardą (co miałoby przecież oznaczać, że to tylko dobre, co nowe). Stąd wyśmiewał napuszone ogłaszanie śmierci teatru dramatycznego (już wtedy!!!, w roku 1986): "W teatrze nietolerancja taka i fanatyzm oznacza żądanie śmierci teatru dramatycznego z całym jego po dwakroć tysiącletnim bogactwem: ponieważ jest to teatr dawny, klasyczny i literacki, ponieważ jest to teatr słowa i sztuki dialogu".
Zadanie krytyka utożsamiał z umiejętnością zwerbalizowania obserwacji. Skoro "przedmiotem krytyki teatralnej jest nie tyle dzieło [o wspomnianym wątpliwym statusie], co zdarzenie, to wartość sądu o tym zdarzeniu zależy od rzetelności n i e obojętnego, zewnętrznego, "obiektywnego" obserwatora, lecz "subiektywnego", zaangażowanego, zemocjonowanego uczestnika". Krytyk zatem najpierw powinien być widzem "ze świadomością podwojoną: podwojoną o krytyczną, czujną, fachową obserwację wszystkich elementów zdarzenia: siebie samego, widowni i sceny". Jest w tym coś ze  znanej socjologom "obserwacji uczestniczącej", lecz i coś więcej. Nie idzie tu bowiem jedynie o opis, lecz o sąd. Tak więc "nie reguła, lecz osobowość moralna krytyka musi decydować". I wreszcie definicja najpełniejsza: "Od innych widzów krytyk teatralny musi się więc różnić pełnią świadomości tego, co przeżywa. Społeczną funkcją krytyki teatralnej jest utrwalanie wspólnoty jednego wieczoru". Tej właśnie definicji był Adamski wierny jako krytyk i recenzent. Jego zapisy spektakli rejestrują wspólnotowe przeżycie – tak było na przykład z pamiętnym spektaklem "Gwiazdy" Helmuta Kajzara w Starej Prochowni, w niezrównany sposób upamiętnionym przez Adamskiego. Świadomie odrzucił wówczas (lipiec 1973) narzędzia krytyka, dając emocjonalny opis swych wrażeń i skojarzeń, wywoływanych przez poszczególne sekwencje spektaklu. Powstał w ten sposób quasireportaż zatrzymujący urodę chwili, tym jednak różniący się od reportażu, że pisany przez eseistę, umiejętnie wiążącego zapis swoich wrażeń z erudycją humanisty.
Metoda impresyjna, jak się zdaje, to rodzaj autorskiego eksperymentu. Adamski wolał jednak rzeczową analizę od swobodnej gry skojarzeń, a relacja ze spektaklu w Starej Prochowni może stanowić także dowód na ograniczenia poznawcze krytyki impresyjnej. Toteż w książce „Teatr z bliska”, w której przedrukował ten quasireportaż dominują teksty analityczne. Składają się one na batalię w obronie teatru dramatycznego. Już we wprowadzeniu dowodzi, iż właśnie dlatego, że „teatr – z estetycznego punktu widzenia – jest czymś innym niż literatura i dzieła jego w inny sposób istnieją niż dzieła literatury, może on doświadczenie ludzkie, dające się odczytać z literatury przekazywanej przez pokolenia, ciągle od nowa przedstawiać i podawać do przeżywania innym jako żywe doświadczenie ludzkie, fizycznie obecne wśród współczesnych”.
Tak tedy w centrum uwagi krytyka znalazły się dzieła dramatyczne, określane mianem klasyki, i ich teatralne przekłady. Adamskiego interesowała przede wszystkim trafność interpretacji reżyserskiej i aktorskiej (umiejętność tworzenia postaci), myśl inscenizacyjna. Stąd tak wiele tekstów Profesora, pisanych przeciw poczciwym interpretacjom dzieł dawnych mistrzów. To w istocie zarysy inscenizacji: „Skąpiec” Moliera może zatem być nie tylko opowieścią o lichwie i komedią charakterów, ale także syntezą ważnego doświadczenia społecznego, jakim jest konflikt pokoleń – wówczas odsłoni swoją nieoczekiwaną współczesność; „Skiz” Zapolskiej stanie się zagadkowym zapisem erotyki, miast błahej powiastki o czworokącie; komedie Fredry przestaną być sentymentalnym malowidłem z dawnych czasów, ale obrazem głupoty ludzkiej.
We wszystkim, co robił Jerzy Adamski, pozostawał pedagogiem. Nauczycielem został już podczas okupacji – prowadził wówczas na tajnych kompletach uniwersyteckich konspiracyjny lektorat języka włoskiego. Potem było wiele lat pracy w warszawskiej szkole teatralnej i niespożyta energia popularyzatora literatury i sztuki teatru. Rzadki dar rozbudzania wyobraźni i dzielności intelektualnej sprawił, że jego liczni uczniowie posiedli umiejętność samodzielnego poszukiwania w świecie literatury, zwłaszcza dramaturgii, i rozumienia jego związków z życiem społecznym. Wspomina Joanna Żółkowska: „W szkole teatralnej arcyważnym było dla mnie spotkanie z prof. Jerzym Adamskim. Wykładał historię dramatu i teatru. Nikt nigdy dotąd tak mi nie opowiadał o literaturze! Był pierwszą osobą, która mi uświadomiła problem życia rzeczywistego człowieka i życia w fikcji. Wszyscy się poruszamy w jakimś obszarze fikcji, ale aktor, pisarz szczególnie. Od bardzo dawna żyję więc w dwóch światach: w świecie rzeczywistym i w świecie fikcyjnym. Często na ten temat rozmyślam: do jakiego stopnia jestem w rzeczywistości, do jakiego w fikcji? Gdzie jestem ja autentyczna? Albo raczej, ile mnie autentycznej jest w świecie nierzeczywistym? Jak się z tym wszystkim układam? Profesor Adamski po raz pierwszy zwrócił moją uwagę na to, że jest dramat czy tragedia pt.„Hamlet” i jest tam Hamlet. Postać, która nie jest określona raz na zawsze. Czy  Ofelia…Postać literacka w teatrze jest taka, jak ja ją wymyślę.  To było dla mnie odkryciem. Wtedy zrozumiałam, że m.in. po to jest teatr, po to ja jestem na scenie. W teatrze więc muszę stworzyć jakąś rzeczywistość na tyle wiarygodną i interesującą, by inni chcieli ja oglądać”. Uwielbiał dzielić się wiedzą i rozpalać w innych iskrę badacza. Mógł się mylić, ale nigdy nie był beznamiętny. Nawet jako działacz społeczny (autor raportu o stanie kultury, przygotowanego przez Narodową Radę Kultury) czy polityk lewicy okazywał pasję i odwagę myślenia. Taki świetny znawca teatru, wspominali Profesora niektórzy jego prawicowo zorientowani uczniowie, szkoda, że partyjny. Bo Profesorem tytułowali go zawsze, choć formalnie został nim dopiero pod koniec życia.
Swoistym testamentem Profesora stała się jego pośmiertnie wydana i cyzelowana w ostatnich latach życia powieść "Uciekinier" o splątanych ścieżkach polskiego inteligenta, o pokoleniu wojennym, które ma za sobą powstanie, holocaust, a potem zderzenie z nową powojenną rzeczywistością. O związkach z rodzinną Europą, w której mieszały się dopływy kultury, nacje i ideologie. O poszukiwaniu kotwicy w sztuce. O rozmaitych wariantach losu – i tego przeżytego, i tego tylko możliwego do pomyślenia. O wyborach, które się podejmuje, ale przede wszystkim o jedynej drodze, jaka staje przed człowiekiem pragnącym intensywnie przeżyć swoje życie: o twórczym uruchomieniu wyobraźni.

Jerzy Adamski
(1922-2001),
Ukończył filologię romańską na Uniwersytecie Warszawskim ze stopniem doktora, studiował także w Rzymie, Londynie i Paryżu. Był żołnierzem Armii Krajowej, uczestnikiem powstania warszawskiego, jeńcem stalagu. Po wojnie pracował na Uniwersytecie Wrocławskim, Uniwersytecie Warszawskim, w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Łodzi. W latach 1961-1989 wykładał w warszawskiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Debiutował w roku 1946 na lamach prasy literackiej jako krytyk. W latch 1952-1961 członek zespołu redakcyjnego tygodnika „Przegląd Kulturalny”. Opublikował zbiory szkiców i esejów, m.in. "Świat wolteriański" (1957), "Poszukiwanie ideału kultury" (1964), "Modele miłości i wzory człowieczeństwa. Szkice z literatury włoskiej" (1974), "Teatr z bliska – pamiętnik teatralny z lat 1971-1981" (1981), "Dno oka" (1984), "Obrona teatru dramatycznego" (1986), "Amen" (1989), "Katastrofa kultury" (1989)"Samopoczucie kulturalne Polaków" (1990), "Szkice wytworne czyli Tematy konwersacji salonowej" (1990), "Inteligencja bez maski: paradoksy inteligenckiej mentalności" (1997), "Świat jako niespełnienie albo Samobójstwo Don Juana" (2000), podręcznik "Historia literatury francuskiej. Zarys" (19…) i powieść "Uciekinier" (pośm., 2002). Tłumacz m.in. Baudelaire'a, Pirandella i in. Członek Klubu Krytyki Teatralnej. Recenzent m.in. tygodnika "Kultura", „Expressu Wieczornego”.

Tomasz Miłkowski

Leave a Reply